W pierwszej części artykułu o ucieczce spod gilotyny przyglądaliśmy się mechanizmowi Rapallo. Jest on o tyle łatwiejszy w analizie, że dość jasno określa zagrożenia i aktorów politycznych za nimi stojących. Dualizm na Łabie, którego rękawicę podejmiemy w tym artykule, nie jest tak jednoznaczny i określony, tym bardziej w erze gęstej siatki globalizmu.

Jak czytaliśmy w tekście o gilotynie dwóch mechanizmów, powstała przewaga po zachodniej stronie Łaby ma swoje źródło w wielkich odkryciach geograficznych i ukształtowanym po nim porządku świata – premiującym Atlantyk jako główną magistralę handlową. To morzem i oceanem pływały technologie, skarby, ale także kultury z całego świata. Dało to szansę państwom półwyspu europejskiego do dynamicznego rozwoju, co zostało skrzętnie przez nie wykorzystane. Przez to państwa na zachód od Łaby osiągnęły przewagę cywilizacyjną nad tymi po stronie wschodniej.

Złamać Dualizm

Immanuel Wallerstein, opisując swoją teorię systemów-światów, użył sformułowań: centrum, półperyferie i peryferie. Funkcję centrum rozumiał jako aktora politycznego żyjącego w danym systemie międzynarodowym, w ramach którego miał przewagę polityczną nad podległymi wobec niego peryferiami lub półperyferiami. Dzięki tej przewadze centrum mogło narzucać swoją wolę słabszym państwom, co prowadziło do ich drenażu z sił witalnych, czyli np: potencjału demograficznego, surowców naturalnych, czy taniej pracy rąk ludzkich. Doskonałym przykładem tego są państwa Europy Zachodniej oraz USA w dobie kolonializmu, kiedy zdobywając kolejne państwa afrykańskie zniewalali tubylczą ludność, zmuszając ją do katorżniczej pracy. Zdobyte zasoby poprzez wykorzystywanie podległych peryferii służyły, dzięki posiadanej technologii (niedostępnej na peryferiach!), do tworzenia produktów wyższej klasy,na  których sprzedaży na rynkach światowych budowano ogromne majątki. Teoria pana Wallersteina odnosi się zarówno do historii jaki i do czasów współczesnych.

Polska oprócz tego, że leży po wschodniej stronie Łaby, należy też do grupy państw byłego Układu Warszawskiego. Oba te czynniki w ogromnym stopniu wpłynęły na jej dzisiejszy status półperyferii. Dziedzictwo PRL-u, oprócz martwej gospodarki, przepaści technologicznej i dysfunkcji struktur państwa, to także “kompradorskie elity”. Owa socjeta ma to do siebie, że w ich percepcji nadrzędnym interesem jest ich własny, stojący daleko od interesu przeciętnych Polaków. Ta warstwa społeczna, jak szumnie nazywamy ją “elita”, powstała wskutek kolonialności państwa polskiego względem ZSRS. Nadrzędną umiejętnością tej warstwy była służalczość wobec Moskwy. Elity nie kierowały się dobrem narodu, a słuchały rozkazów płynących z góry. Doprowadziło to do zaniknięcia autonomicznej myśli politycznej Polaków i ich kasty rządzącej, z racji wielopokoleniowości tego schematu, także tej wybieranej w wyborach po roku 89’. Nie czas i miejsce udowadniać słuszności powyższej tezy. Robili to przede mną inni, a ja powołuję się na nią jako na istotny, z punktu widzenia spraw międzynarodowych, czynnik wewnętrznej słabości państwa polskiego. Od przystąpienia Polski do UE i NATO, wybierane demokratycznie ugrupowania uprawiają swoją politykę, podporządkowując się zewnętrznym centrom (jak wcześniej ZSRS), na nich opierając swoją pozycję w państwie.

Skutkiem tak prowadzonej polityki jest bardzo mała liczba polskich firm wytwarzających własne produkty tzw. high-endu, wymagające technologii i wiedzy. W ogromnej przewadze polscy pracownicy co dzień rano wychodzą spędzać 8 godzin w zagranicznej firmie, pracując na dochód, który przez dziurawy system podatkowy wydostaje się poza kraj. Tam gdzie ląduje, wykorzystywany jest w sposób bardzo rzadko dla nas korzystny. Częstym przypadkiem jest również umowa dwóch zagranicznych korporacji co do wykorzystywania zasobów ludzkich w Polsce, gdzie jedna z nich jest tylko pośrednikiem, zdobywającym pasywny przychód. Ów przychód mógłby zostać w Polsce np. w postaci wypłat dla pracowników czy innych form inwestycji, gdyby zagraniczne pośrednictwo zostało wyeliminowane lub ograniczone i w jego miejsce weszłyby firmy z polskim kapitałem. Należy dodać, że w niektórych dziedzinach wielkiego przemysłu panuje cicha zmowa kartelowa i polskie firmy próbujące wchodzić w te dziedziny obrywają po dłoniach z enuncjacją “trzymaj się podwykonawstwa”. Samo podwykonawstwo opiera się na tworzeniu półproduktów z surowców, a następnie wysyłaniu ich do właściwego twórcy. Zobrazujmy to sobie na przykładzie przemysłu samochodowego. W jednej polskiej fabryce powstają np. ze zwykłej blachy w procesie gięcia, nitowania, czy spawania drzwi do samochodu danej marki, w innej fabryce podwozie, tłumiki, amortyzatory itd. Wszystkie te półprodukty wysyłane są drogą morską lub lądową w zależności od miejsca docelowego, gdzie procesowo łączone są w jedną całość (w tym przypadku w samochód) i sprzedawane na światowych rynkach, za wartość wielokrotnie wyższą niż osobnych części składowych. Skutkiem tego jest mniejsza stopa zwrotu pracownika polskiego od pracownika zachodniego za roboczogodzinę, co przekłada się na mniejszy zysk przedsiębiorstw i relatywnie wolniejszy wzrost kapitału polskiego od zachodniego. Schemat ten dotyka wielu gałęzi przemysłu i wielu rejonów na świecie.

Od przystąpienia Polski do UE w 2004 roku jej głównym towarem eksportowym był kapitał ludzki, czyli tani polski pracownik liczony w milionach. W latach 90-tych doświadczyliśmy upadku wielu linii przemysłu polskiego, np. odlewnictwa. W ich miejsce powstawały zagraniczne firmy dające zatrudnienie Polakom. Wraz z tym jako naród zaczęliśmy uczyć się, jak działają skuteczne zachodnie firmy, jakich technologii używają oraz jak są zarządzane. Rozpoczęła się masowa rekrutacja na studia wyższe, co stawia dziś nas w czołówce najlepiej wykształconych narodów Europy. Należy tu jednak zwrócić uwagę na problem naukowców i prowadzonych przez nich badań. Gros czołowych inżynierów i naukowców emigrowało do państw zachodnich, gdzie swoboda i pieniądze dla prac akademickich były zdecydowanie większe niż w Polsce. Ich potencjał intelektualny jest pożytkowany i przyczynia się do wzrostu zewnętrznych aktorów. Powodów, dla których tak się dzieje, jest bardzo dużo i to temat na osobny artykuł. Musimy przeciwdziałać tym tendencjom ad finem, jeśli chcemy poważnie myśleć o rozwoju państwa.

Szansą dla polskich nowych firm są skoki technologiczne, czyli nowe, jeszcze nierozwinięte, nurty w gałęziach przemysłowych. Przykładem tego mogą być wchodzące na rynek samochody elektryczne, których zbudowanie stawia przed produkcją nowe wyzwania. Sprostać mogłyby im wcześniej nieznane marki – przykład to Tesla. Potencjał przytoczony w poprzednim akapicie ukazuje, iż moglibyśmy skutecznie stawić czoła wymogom nowych linii przemysłowych.

Zachodni kapitał posiadający ogromne ilości zer na bankowych kontach skupuje firmy potrzebne danej technologii do komplementarnego rozwijania się. Jest to mechanizm zapewniający centrom zachowanie swojego statusu. Taktyka wyjścia ze strefy półperyferii i peryferii mogłaby opierać się na współpracy, aby wspólnymi siłami przełamać barierę odgradzającą je od centrów. Najpoważniejsze wyzwanie obecnym centrom czyli UE i USA, pod względem technologicznym, rzuca mocarstwo chińskie. Państwo środka eksportuje coraz więcej produktów typu high-end, konkurujących jakością z państwami zachodu. Rozwijane są m.in. technologie jądrowe, satelitarne, a także, co bardzo ważne dla Polski – transportu lądowego. Punktowo ruszyła budowa, pełnego jeszcze niejasności i znaków zapytania, Nowego Jedwabnego Szlaku, na którym Europa Wschodnia może zyskać wiele, ponieważ jedna z odnóg prowadzić będzie do Turcji i Konstantynopola. Jeżeli udałoby się odnowić oś północ-południe, tj. od półwyspu Skandynawskiego po Anatolię, to dałoby to szansę Polsce na zrealizowanie projektu wielkiego skrzyżowania. Odnowione zostałyby stare drogi handlowe, zarówno lądowe jak i rzeczne, łączące Morze Czarne z Bałtyckim. Innymi słowy, w interesie nie tylko polskim, ale i szwedzkim, tureckim, chińskim, kaukaskim, a także i irańskim jest to, aby w Polsce i na Ukrainie istniała sieć nowoczesnych kolei, przepustowych autostrad, spławnych rzek oraz portów i miejsc przeładunkowych. Wszyscy ci aktorzy zmagający się dziś z problemem peryferyjności zyskają na wymianie handlowej między sobą a piwotalnym punktem tej wymiany będzie Polska. Zapewni to mnogość źródeł z dostępnymi zasobami (np. kapitał, ropę) oraz umożliwi budowanie koalicji, dzięki którym będzie można uniezależnić się od jednego gracza i w inteligentny sposób kontrować nimi niekorzystne, zewnętrzne wpływy. Dodajmy do tego, że jedyna droga lądowa prowadząca z Rosji na Zachód Europy wiedzie również przez nasz kraj, co stanowi kolejną kartę relacji wschód-zachód. W sumie tworzy to, wspomniane wyżej (ale także w części pierwszej artykułu), wielkie skrzyżowanie, które może przynieść wiele zysków, ale także zagrożeń.

Chiny są potężnym krajem, który liczbami osiąga poziom całej UE. Dlatego bez odpowiedniej polityki międzynarodowej, ale i wewnętrznej(!), grozi Polsce podobna peryferyzacja co dziś, tylko w odwrotnym kierunku, bo wschodnim. Nowo powstałe firmy lub wykupione stare, mogą przesyłać stworzone w polskich fabrykach drzwi do samochodów tym razem azjatyckich, które wylądują w pociągach jadących ponad 3000km do celu. Podobne mechanizm, do teraźniejszych mogą zajść wobec innego centrum jakim się stanie Państwo Środka, jeśli te wygra nadchodzącą konfrontację z USA (któremu również na rękę jest wielkie skrzyżowanie – patrz cz.1). Ponadto Polska jako miejsce tranzytowe może być na tyle atrakcyjna ekonomicznie, że obudzi zakusy imperiów lokalnych do przejęcia władzy nad nią, aby pełnia zysków zasilała ich skarb. Należy przypomnieć, że dopomóc w tym może ww. elita kompradorska.

Głównym zyskiem i największą zaletą wielkiego skrzyżowania, przy odpowiednio prowadzonej polityce zewnętrznej, ale i wewnętrznej(!), jest złamanie Dualizmu na Łabie. Polityka zagraniczna zmusza nas do ponownego zerknięcia na wschodnich sąsiadów i uświadomienia sobie, jak konieczni są oni w nadciągających latach. W optymalnym wydaniu projektu wielkiego skrzyżowania, to przez Pomost Bałtycko-Czarnomorski transportowane byłyby technologie, skarby oraz kultury. To wschodnia strona Łaby byłaby magistralą handlową Europy, która dawałaby szansę państwom takim jak Polska, na ten sam, skrzętnie wykorzystany przez zachód, dynamiczny rozwój sprzed 500 lat.

Wszystko to wymagać będzie wielkiej polityki zagranicznej i tęgich głów u steru kraju. Należy szukać dawno zapomnianych sojuszy i kalkulować każdy krok. Usiąść do gry przy wielu stolikach, nie tylko grając w szachy, ale podejmując wyzwania gry w Go. Obowiązkowo przeczytać “Sztukę Wojny” Sun Tzu i wzorując się na zawartych tam radach, przy tym nie zapominając o wnioskach, jakie niesie nam historia, podjąć próbę ucieczki spod gilotyny i rozmontowania obu mechanizmów Rapallo i Dualizmu na Łabie. Świat wkracza dziś w gorący okres konfrontacji mocarstw. Jest to czas wielu zagrożeń, ale też i wielu szans. Pora zakasać rękawy i podjąć rękawicę, jaką rzuca nam historia.