W artykule Gilotyna dwóch mechanizmów pisaliśmy o zewnętrznych (międzynarodowych) przyczynach egzekucji, jaka się dokonała na I i II Rzeczypospolitej. Dociekliwi obserwatorzy sceny polityki globalnej mogą dojść jeszcze dziś do nieśmiałego spostrzeżenia, iż od niedawna oba mechanizmy gilotyny gwałtownie przyspieszyły.

Szczęk całej maszynerii obudził nas i przypomniał, że rywalizacja wpisana jest w naturę ludzką i nigdy nie opuści polityki. Tym bardziej polityki międzynarodowej. Dlatego, jeśli myślimy o niepodległym państwie, musimy zastanowić się nad ucieczką spod jej ostrza. O ile omówienie mechanizmów Dualizmu na Łabie i Rapallo było tylko skierowaniem palcem wskazującym na pewne karty naszej historii, o tyle próba złamania tych mechanizmów jest sytuacją nową i dalece bardziej skomplikowaną. Dlatego rozważania będą bardziej rozmyte i otrzemy się o prekognicję.

Rapallo

Można powiedzieć, że dziś synonimem współpracy niemiecko-rosyjskiej jest Nord Stream 2. Najpierw burza medialna, walka o projekt w Parlamencie Europejskim. Potem dodatkowo listy wielu krajów m.in. Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, a także Ukrainy do PE odnoszące się do europejskiej solidarności oraz mówiące o tym, jak projekt negatywnie wpłynie na ich kraj. Poza tym wielokrotne wypowiedzi, często tych samych, decydentów niemieckich zaprzeczające same sobie, mówiące najpierw o NS2 jako o projekcie czysto ekonomicznym, a potem politycznym. Następnie oficjalne wątpliwości Danii. Wreszcie niezgoda Szwecji na wypożyczenie magazynów dla Gazpromu na wyspie Gotlandia, uzasadniona zagrożeniem wywiadowczym ze strony Federacji Rosyjskiej. Wszystko to niezaprzeczalnie pokazuje, jak wielkie ma znaczenie budowa tego projektu. Rapallo par excellence.

NS2 zwiększy metraż przesłanego gazu bezpośrednio do Niemiec. Do tej pory gaz przesyłany był NS1, a także gazociągiem Jamał. Ten ostatni przechodzi przez Polskę oraz zaopatruje Ukrainę, co powoduje pewną zależność przesyłu energii do Niemiec. Jeżeli doszłoby do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, to Rosja jako jedną ze swoich kart mogłaby użyć energii zakręcając kurek z gazem. Gdy NS2 powstanie – przemysł niemiecki niczego nie odczuje. Natomiast jeżeli do jego realizacji by jednak nie doszło, to ogromna niemiecka maszyna przemysłowa nie zgodzi się na brak w dostawach energii i wymusi na politykach reakcję, która mogłaby objawiać się np. kolejnymi sankcjami. Ten sam mechanizm dotyka Polski w ogromnym stopniu uzależnionej od gazu rosyjskiego. Ponadto wzdłuż wschodniej granicy niemieckiej biegnie, zaczynając w mieście Greifswald, gdzie kończy się NS1 (i będzie NS2), kolejny gazociąg Opal, który zaopatruje zachodnie i centralne magazyny czeskie. Zamyka to pętlę wokół Polski i Europy Wschodniej oraz monopolizuje rynek gazu w rękach Gazpromu. Powtórzę: Rapallo par excellence.

Aby uciec spod rosyjskiej kurateli energetycznej Polska musi szukać alternatywnych źródeł energetycznych. Baltic Pipe jest projektem kontrującym NS2, a świadczy o tym najlepiej odległość pomiędzy punktami “wyjścia” z morza na ląd obu gazociągów, która waha się od 80 do 100km. Poza tym BP jest świetną platformą umożliwiającą pogłębianie współpracy krajów, którym nie w smak są rosnące wpływy Federacji Rosyjskiej tj. Danii, Norwegii, a może i Szwecji. Kolejne projekty, jak gazoport w Świnoujściu, porty w Gdańsku i Gdyni oraz ich rozwój, przyczyniać się będą do wzrostu wolumenów importowanych surowców energetycznych. Wzrost ten z kolei będzie umożliwiał ich redystrybucję. Stąd gaz lub ropa z Polski będą mogły być dostarczane do takich krajów jak Ukraina, Białoruś, ale też Czechy i Słowacja. Na tych rynkach mogą one konkurować z rosyjskimi surowcami energetycznymi dostarczanymi aż z Syberii.

Napięcia na linii UE-USA widać jak na dłoni. Nie trzeba śledzić półjawnych raportów ekonomicznych czy wojskowych, aby zauważyć, że politycy europejscy i amerykańscy skaczą sobie do oczu, odgrażając sobie nawzajem. Rodzi to coraz mocniejsze zakusy polityków Niemiec, jak i Francji, do wyciągnięcia oficjalnie dłoni do Rosjan i powiedzenia na głos “witamy w XIX wieku”. Czyli polityczne odtworzenie linii (jak w XIXw.) Paryż-Berlin-Moskwa, aby właśnie do rąk tych trzech miast powróciła faktyczna władza na kontynencie europejskim i wyparcie zamorskiego hegemona.

Największym dziś zagrożeniem militarnym dla Polski jest agresja ze strony rosyjskiej. Nawet jeżeli prawdopodobieństwo jej wystąpienia jest niskie, to należy się z nią liczyć i do niej przygotowywać. Polska nie jest w stanie dziś sprostać sile wojskowej Federacji Rosyjskiej, dlatego musi opierać się o parasol bezpieczeństwa USA. Pierwszy kierunek z jakiego mogłaby nadejść pomoc to morze, czyli cieśniny duńskie. Brama do morza Bałtyckiego jest jednak zamknięta przez rosyjskie systemy antydostępowe (wyrzutnie rakiet S300 i S400 czy popularne Iskandery) rozstawione w Obwodzie Kaliningradzkim, które zdolne są do zatapiania amerykańskich okrętów przepływających przecież przez owe cieśniny. Drugi kierunek z jakiego może dziś nadejść pomoc (lądowa) to zachodnia granica Polski z Niemcami. Jednak jeżeli opisany pokrótce w poprzednim akapicie scenariusz doszedłby do skutku, to wysoce wątpliwym byłoby wydanie zezwolenia na przemarsz wojsk amerykańskich przez terytorium niemieckie. Co delikatnie mówiąc, postawiłoby nas w czarnej d…olinie.

Należy robić wszystko, aby tej czarnej doliny uniknąć. Jeżeli USA myśli jakkolwiek o utrzymaniu swojej marki jako światowego imperium, strzegącego swoich interesów i zobowiązań, nie może pozwolić sobie na utratę “twarzy” w takim miejscu na świecie jak Europa. ZSRR pokazało nam dokładnie, jak rozpadają się imperia. Kolejne dzielnice znajdujące się na granicach odłączały się od hegemona, tworząc suwerenne państwa, kalkulując słabość Moskwy, nie potrafiącej zapobiec temu procesowi. Dokładnie tego mechanizmu boi się dziś USA. Jeżeli Amerykanie nie zdołają dotrzymać swoich obietnic wobec sojuszników w Europie, to wśród azjatyckich sprzymierzeńców powstanie wielkie pytanie, czy USA zdolne będą pomóc im w obliczu zagrożenia dalece od Rosji większego, czyli rosnących wpływów Chin. Należy zwrócić uwagę, że jeszcze w wrześniu 2018 roku Donald Trump zapowiadał obronę demokracji Litwy, Łotwy i Estonii.

Jest to karta, której nie wolno wypuścić z rąk. Na rubieżach wpływów USA i NATO są obecnie państwa bałtyckie, a możliwa pomoc dla nich wiedzie tylko przez terytorium Polski. Innymi słowy – wiarygodność USA jako supermocarstwa leży dziś w zdolności do obrony i ofensywy militarnej państwa polskiego. Aby osiągnąć odpowiedni poziom siły wojskowej potrzebujemy dostępu do  technologii, zapasów serwisowych i amunicji oraz fabryk, w których moglibyśmy to wszystko produkować (pomijam tu celowo szereg reform wewnętrznych, zależnych tylko od nas). Wszystkie te przemysłowe składowe potęgi militarnej są w posiadaniu USA. Zarówno w naszym interesie oraz (do pewnego momentu) w interesie Ameryki jest to, aby ta technologia z jej potencjałem znalazła się tutaj. Wykorzystując to uzależnienie USA od nas, powinniśmy wynegocjować jak największe ustępstwa w cenie, jaką musimy zapłacić za zamówienia i know-how, a także fizyczną obecność sił wojskowych Ameryki.

O ile lądowe połączenie między Niemcami a Rosją jest w pełni uzależnione od terytorium Polski, o tyle morskie zależy od floty dominującej na Bałtyku. Naturalne tendencje do dominacji na bałtyckim basenie ma (i miała kiedyś) Szwecja. Dodajmy do tego, że drugim wielkim przegranym po Rzeczypospolitej, kosztem wzrostu potęgi Moskwy, była właśnie Szwecja, złamana po III Wojnie Północnej. Wynikiem tego była majoryzacja Szwecji na ówczesnej arenie politycznej. Kierunkiem dominującym w ogólno pojętych relacjach polityczno-cywilizacyjnych po rozbiorach RP został wschód-zachód, co kompletnie zamyknęło kierunek północ-południe, tak istotny dla Szwecji. Jeżeli połączenie lądowe dla relacji niemiecko-rosyjskich będzie zamknięte lub ściśle kontrolowane, to Szwecja może dokonać równoległego manewru, zamykając swoją flotą Zatokę Fińską, na końcu której leży port miasta Petersburg, czyli właściwie jedyny port Federacji Rosyjskiej na Bałtyku. Ma to znaczenie handlowe, ale w głównej mierze militarne. Na wypadek konfliktu Rosji z NATO na wschodniej flance zamknięcie Zatoki Fińskiej wraz z neutralizacją Obwodu Kaliningradzkiego pomoże w dużym stopniu wpłynąć US Navy na Bałtyk.

Coraz głośniej mówi się w kręgach decydentów rosyjskich i niemieckich o koncepcji ronda omijającego Polskę w handlu dalekiego wschodu z UE. Projekt ronda premiowałby Rosję, jako głównego partnera z zachodem i Niemcy, jako głównego biorcę dóbr wschodnich. Towary z Azji miałby podróżować szlakami morza Bałtyckiego podobnymi do NS2  lub lądować w portach Rosyjskich na Morzu Czarnym i dalej morzem ku Europie. Odpowiedzią na koncepcję ronda (znów Rapallo par excellence) może być koncepcja wielkiego skrzyżowania osi wschód-zachód oraz północ-południe na terytorium Polski, gdzie z samych tylko przyczyn geograficznych skrzyżowanie będzie bardziej optymalne od ronda. Należy nadmienić jeszcze, że na opcji skrzyżowania zyskuje kilku naprawdę solidnych graczy sceny politycznej, ale o tym w części drugiej.

Nawet, jeśli opisany wyżej scenariusz jest dość optymistyczny, to nie zwalnia to nas z próby jego urzeczywistnienia. Warunkiem podstawowym realizacji jest silna armia Polska, zdolna oprzeć się wojskom Federacji Rosyjskiej. Bez tego nie będzie żadnego sygnału dla innych państwa, że status quo w Europie Wschodniej się zmienia . Gdy inne państwa regionu (kraje skandynawskie i bałtyckie) dostrzegą ten fakt, to same zaczną opierać się i balansować przeciw Rosji, budując sieć lokalnych sojuszy. Warto dziś przyjrzeć się kierunkom rozwoju armii np. Finlandii czy wspomnianej Szwecji, by zrozumieć kto w percepcji ich polityków jest największym dla nich zagrożeniem.

W tym tekście próbowaliśmy zdemontować mechanizm Rapallo. Staraliśmy się przyjrzeć, na jakich zasadach on funkcjonuje, jakie są jego słabe punkty i jak te słabe punkty mogłyby być przez Polskę wykorzystane. Ot, takie ćwiczenie intelektualne. W drugiej części ucieczki spod gilotyny przyjrzymy się Dualizmowi na Łabie – czyli wiszącej nad nami od kilku setek lat szarej chmury zacofania cywilizacyjnego.