Miniony, pierwszy pełen rok rządów Prawa i Sprawiedliwości był okresem dynamicznych reform przeprowadzanych przez nowy gabinet. Wprowadzono program 500+, rozpoczęto budowę mieszkań w ramach programu Mieszkanie+, dokonano repolonizacji banku PeKaO SA, zreformowano oświatę, podwyższono płacę minimalną, obniżono wiek emerytalny, wprowadzono pakiet ułatwień dla przedsiębiorców i zreformowano prokuraturę. Nowe rządy pokazały, że w krótkim czasie można dokonać bardzo wielu zmian. Kontrastuje to z długimi okresami przestoju podczas rządów poprzedniej ekipy. Ci, którzy stracili władzę, czyli nie tylko PO i PSL, ale cały establishment III RP, znajdują się w opozycji. W minionym roku nie byli w stanie do tej roli dorosnąć. Czy zmieni się to w 2017 r.?

Pod koniec 2015 r. rozgoryczona po wyborczej porażce Platforma Obywatelska zafundowała Polsce i Polakom żenujący spektakl pod tytułem „krzyczymy, że PiS niszczy Trybunał, choć to nasza ustawa była niekonstytucyjna”. Nieumiejętność pogodzenia się z wyborczą porażką wykroczyła znacznie poza obręb jednej przegranej partii. Okazało się bowiem, że słuszne są słowa, które wypowiedział kilka lat temu Andrzej Duda, jeszcze jako poseł PiS, pełniący wówczas funkcję rzecznika partii: „wszyscy państwo (PO, PSL, SLD) są w opozycji: w opozycji wobec Prawa i Sprawiedliwości”. Rzeczywiście: okazało się, że polska scena polityczna nie dzieli się na PiS, PO, K15, N, SLD itd., tylko na PiS i anty-PiS. Widać też wyraźnie, że to wyborcza wygrana partii Jarosława Kaczyńskiego była rzeczywistym końcem epoki post-komunistycznej w naszym Kraju. To z tego wynikają niepokoje, które wznieca opozycja.

Pod koniec 2016 r. tzw. totalna (a może i – jak mówi Paweł Szefernaker – totalitarna) opozycja stworzyła jeszcze bardziej żenujący, ale i znacznie bardziej niebezpieczny spektakl. 16 grudnia dokonała próby siłowego przejęcia władzy. Potem, gdy się to nie udało, postanowiła niezgodnie z procedurami (ustalonymi przez, o ironio!, marszałka Bronisława Komorowskiego) okupować salę plenarną Sejmu RP. To kompromitujące ją obrazki. Czy jest w Polsce miejsce na taką opozycję? Wydaje się, że zawsze pewnemu odsetkowi społeczeństwa może się to spodobać, ale nie jest to siła pokaźna. A może Prawo i Sprawiedliwość nie potrzebuje, aby w kraju istniała opozycja? Nic podobnego! Opozycja jest solą demokracji. Niestety zachowanie polskiej totalnej opozycji powoduje, że staje się ona solą… w oku polskiej demokracji.

Opozycja ma ciężki żywot nie tylko dlatego, że przegrała wybory i nie umie się odnaleźć w nowej sytuacji. Nawet nie tylko dlatego, że jej przedstawiciele się tak kompromitują. Opozycja ma ciężki żywot także dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość nie daje jej możliwości rozwinąć skrzydeł. W jaki sposób? Procedując co raz to nowe ustawy i wprowadzając nowe reformy. Opozycja nie ma czasu oprotestować wszystkiego, a co dopiero myśleć o tym, by samemu wyjść z jakąś pozytywną propozycją. PiS w opozycji – nie da się ukryć – miał łatwiej. Platforma rządząc nie narzuciła takiego tempa. Dlatego zostawiała PiS-owi szerokie pole do popisu: najzwyczajniej w świecie PiS miał czas, by przygotować program i pokazać się jako partia merytoryczna (chodzi mi tu przede wszystkim o cykl debat programowych). A co proponuje dzisiejsza opozycja? Likwidację CBA i likwidację IPN. Porywające.

Rok 2017 może być dla opozycji rokiem najważniejszym w bieżącej kadencji. Oto do Polski wróci zapewne Donald Tusk. Czy będzie to powrót na białym koniu? Sądząc po badaniach opinii publicznej, która wykazuje, że niesłuszne były obawy o to, że Polacy zatęsknią za byłym premierem – raczej nie. Co więcej, Tusk na pewno nie wróci do PO ani tym bardziej do N. Będzie próbował stworzyć nową formację i pod jej szyldem jednoczyć obóz anty-PiS-u. To będzie duże wyzwanie dla PiS. Natomiast jeśli się to Tuskowi nie uda, opozycja będzie jeszcze bardziej podzielona niż dzisiaj. Czy to zmobilizuje opozycyjnych polityków do tego, by dorosnąć do roli opozycji i zabrać się do pracy? Nie sądzę. Oni nie mają pojęcia, co to znaczy.