No to stało się. Wojna na Ukrainie jest już faktem. W mediach czytamy o bombardowaniach całej republiki i setkach ofiar śmiertelnych (wcale nie tylko wojskowych). O ile same działania zbrojne były do przewidzenia, o tyle zaskoczyła ich skala (nie ograniczona do spornego Donbasu, ale eskalowana na całą Ukrainę właśnie). Nie ja jeden się omyliłem w prognozach – zaskoczone były i mocniejsze politologiczne umysły, choćby prof. Adam Wielomski.

Wojna między państwami tej wielkości co Rosja i Ukraina musi być złą wiadomością – a zwłaszcza dla państwa, które (tak jak Polska) graniczy z oboma jej uczestnikami. Tym niemniej nie można się obrażać na rzeczywistość – trzeba przemyśleć, jak wyjść z danej sytuacji możliwie obronną ręką.

Agresor – Rosja, sankcje – niezbędne 

Na samym początku trzeba nazwać podstawowe pojęcia po imieniu. Mamy do czynienia z regularną wojną, (nie zaś z “operacją wojskową”), a napastnikiem (agresorem) jest tu Rosja, najeżdżająca terytorium sąsiedniego państwa (łącznie z ostrzeliwaniem i bombardowaniem jego stolicy). Wcześniejsze działanie wojsk ukraińskich w Donbasie (i straty wśród tamtejszej ludności) jest faktem – nie jest to jednak ŻADNE usprawiedliwienie dla ataku tej skali.

Za inwazję na obce terytorium trzeba Rosję ukarać, i to dotkliwie. Niezbędne będą przede wszystkim sankcje ekonomiczne i dyplomatyczne (w myśl powiedzenia – nic tak nie boli, jak cios po kieszeni). Tymczasem rząd Niemiec tak bardzo przejętych polskim “łamaniem praworządności” (przy reformie sądownictwa) i “zagrożeniem dla środowiska” w naszym kraju (w kontekście planów budowy elektrowni jądrowej w Polsce) w najlepsze buduje z Rosjanami gazociąg Nord Stream 2.  Jak to zauważył ktoś złośliwy – Jedyne standardy w UE to podwójne standardy!

Autor felietonu (przez niektórych uważany za rusofila, a nie do końca trafnie) pisze te słowa z pewnym “bólem duszy”. Otóż prezydent W. Putin (o niebo sprawniejszy od swojego poprzednika B. Jelcyna) zdawał się szansą na nieco lepszą Rosję, a już zwłaszcza na lepsze relacje polsko-rosyjskie (sławna przemowa przed pomnikiem w Katyniu w 2010). Nie można jednak zamykać oczu (zwłaszcza w imię zysków), gdy Federacja Rosyjska jawnie łamie prawo międzynarodowe. W myśl ludowego powiedzenia – jak zawiną g… w papierek, to nie udawaj, że cukierek.

Autor tekstu jest również kibicem piłkarskim, i pisze te słowa z niechęcią – ale nawet i wykluczenie Rosjan z mundialu zdałoby się zasadne (jeśli wojna szybko się nie skończy). Tak wiem – nie należy mieszać sportu i polityki. Ale kompromisy kończą się tam, gdzie zaczynają się zasady.

Pomagajmy, ale i wymagajmy

Trudno nie odnieść wrażenia, że Polacy przyjęli wybuch konfliktu na sposób romantyków – tzn. serce przemówiło, a rozum… poszedł na spacer. Pod rosyjską ambasadą i konsulatami odbyły się wiece, gdzie padło wiele soczystych słów pod adresem napastników (poniekąd słusznie), a w internecie zaroiło się od różnych pomysłów – tych mądrzejszych i tych mniej mądrych.

Pomoc humanitarna dla ofiar wojny jest oczywiście słusznym odruchem (choć nie jest potrzebne gwałcenie polskiej pisowni przy tej okazji, jak to uczyniło miasto Wieliczka, deklarując “zorganizowanie pomocy i przyjęcia Uchodźców”).

Już mniej rozumnym jest organizowanie zbiórek na rzecz ukraińskiej armii (nikt wszak nie zagwarantuje, że użyje zakupionego sprzętu tylko przeciw Rosjanom, a nie przeciw cywilom – jak to się zdarzyło choćby w Odessie, kilka lat temu)1. A już najmniej rozumne jest internetowe ujadanie, żeby broń boże nie pisać o Banderze i Wołyniu “bo teraz nie jest na to czas”.

Chciałoby się spytać –  A KIEDY JEST NA TO DOBRY CZAS?! Bo tak się jakoś dziwnie składa, że każdy czas do tej pory był niewygodny na ten zakazany temat. A mówiąc trochę cynicznie – właśnie teraz jest dobry czas, żeby kategorycznie zażądać (tak właśnie, zażądać) pełnych praw dla polskich Kresowiaków (szkolnictwa z językiem polskim na ten przykład) jak również godnego uczczenia ofiar rzezi wołyńskiej (i galicyjskiej). Jak Kijów prosi nas o pilną pomoc, to nie bardzo ma możliwość tu odmówić.

Komu i jak pomagać? 

W pierwszej kolejności winniśmy pomóc właśnie Polakom na Kresach (to naprawdę nie ich wina, że przyszło im żyć w tak specyficznym państwie jak Ukraina). Ci właśnie ludzie winni otrzymać od Polski pomoc materialną, a w razie potrzeby i pobyt czasowy oraz możliwość zatrudnienia.

Jeśli idzie o ukraińskich uchodźców (tzn. ludzi uciekających przed działaniami wojennymi) – owszem, Polska powinna dla nich otworzyć granice, i w miarę możliwości skierować do pracy. Uczmy się na cudzych błędach (kryzys migracyjny z 2015), żeby ich nie powtórzyć.  Zamiast rozdawać zasiłki na koszt podatników, dajmy szansę na uczciwy zarobek (inna sprawa, że Ukraińcy sami z siebie są bardziej chętni do pracy od łowców zasiłków z krajów islamskich).

Pomaganie ukraińskiej armii zda się najbardziej kontrowersyjne (nie jest pewne, czy użyje dostarczonej broni tylko przeciw wrogiej armii, czy również przeciw “separatystycznej” ludności cywilnej). Jeśli już musimy zaopatrywać ich wojsko, wysyłajmy sprzęt nie-śmiercionośny (np. radary).

Brawa dla dzielnych Rosjan

(Jeśli już czytelniku doszedłeś do tego miejsca, uprasza się o nie buchanie pianą z wściekłości po samym nagłówku, tylko przeczytanie do końca.)

Autor z tego miejsca wyraża uznanie dla odwagi cywilnej kilkuset Rosjan, co to zgromadzili się w Moskwie i Petersburgu na protestach przeciw wojnie)2. Zwłaszcza że niejednego uczestnika owych protestów czekał areszt i policyjne pałki. Co z jednej strony wystawia złe świadectwo dzisiejszym rosyjskim władzom (tym należą się duże gwizdy), a z drugiej dowodzi ignorancji ludzi stawiających znak równości między Putinem a Stalinem czy Hitlerem (za rządów tych ostatnich na pałowaniu opozycji się nie kończyło, tylko trafiała ona na długie lata za kolczasty drut).

Słów kilka na koniec

Bodaj najlepszą dotąd reakcją na wojnę jest inicjatywa części prawicy (W. Cejrowski, portal Polonia Christiana) dla zwiększenia dostępności broni wśród Polaków. Autor felietonu w pełni popiera tą myśl, sam nawet napisał kiedyś artykuł prawie do broni w Czeskiej Republice 3 , gdzie jest ona relatywnie powszechna u obywateli, a jakimś cudem zdążyli się oni nie wymordować. Naród uzbrojony jest trudniejszym celem do ataku, a w razie W jest trudniejszym przeciwnikiem dla napastnika.

Innym dość oczywistym postulatem jest utrzymanie (albo i zwiększenie) nakładów na wojsko, w tym formacje WOT. W myśl dawnego powiedzenia – kto nie chce płacić na własne wojsko, ten będzie musiał utrzymywać obce.

Ostatnim życzeniem autora (równie realnym, jak triumf Polaków na piłkarskim Mundialu) byłaby trochę większa rzeczowość w polsko-polskich dyskusjach. Nic łatwiejszego jak zostać “ruskim trollem” w polskim internecie – wystarczy poruszyć zły temat w złym czasie (ukraińskie zbrodnie w Donbasie, kult UPA i Bandery, skład etniczny Krymu i jego niemal bezkrwawe wejście do Rosji…), albo wręcz nie wstawić żółto-niebieskich barw pod swoje zdjęcie.

Chciałoby się nieraz zaproponować netowym krzykaczom, żeby sformowali własną jednostkę i pojechali na front. Ale może i lepiej, że tego nie uczynią – bo rzeź owych niewiniątek byłaby zaiste okrutna.

Jednym słowem uważam, że Rosja narobiła bigosu, i powinna ponieść zasłużoną karę (w postaci sankcji). A Polska winna się starać, żeby wyjść z kryzysu możliwie małym kosztem, w pierwszej kolejności wspierać kresowych Polaków, a jak już musimy wspomagać ukraińskie państwo – to pod pewnymi warunkami.


Przypisy

  1. https://myslpolska.info/2021/03/10/odessa-zbrodnia-nieukarana/
  2. https://www.politico.eu/article/protests-detained-russia-ukraine-war/
  3. https://koliber.org/publikacja/michal-wirtel-prawo-do-posiadania-broni-palnej-w-czechach/