Nie zdążyłem jeszcze przemyśleć swojego zachowania, po tym jak lewicowe, „postępowe” media zachodnie poinformowały, że podobnie jak reszta uczestników Marszu Niepodległości jestem „nazistą” i „faszystą”, a już centrum demokracji europejskiej stwierdziło, że w moim kraju represjonowani są komuniści, i Parlament Europejski wstawi się za nimi przed polskim rządem. Nie pozostaje nic innego, jak wybiec na ulicę i błagać o przebaczenie pierwszego napotkanego reprezentanta komunistów, którym my, Polacy, wyrządziliśmy tyle zła…
Polska jak Emmanuel Goldstein
Dwa dni temu w Parlamencie Europejskim odbyła się kolejna, piąta już „debata” o stanie praworządności i demokracji w Polsce. Skala absurdów jakie można było usłyszeć ze strony płomiennych bojowników o „praworządność” i „demokrację” w kraju, o którego systemie prawno-ustrojowym nie mają chyba zielonego pojęcia, była porażająca. Przecież te wszystkie Timmermansy i Verhofstadty powtarzają tylko idiotyczne slogany produkowane przez działające w Polsce lewicowe media. Oni są nastawieni nie na rozmowę na poziomie merytorycznym, lecz wyłącznie propagandowym. A wiadomo, że ciężko dyskutuje się z kimś, kto z powodów ideologicznych z góry odrzuca wszystkie argumenty i dodatkowo nie chce przyjmować do wiadomości niepasujących pod własną tezę faktów. Nic więc dziwnego, że podobnie jak poprzednie „debaty”, i tym razem był to ciąg dalszy nagonki na Polskę, wyreżyserowany spektakl z przypisanymi rolami, w którym poszczególni unijni mandaryni atakowali nasz kraj wygadując tak potworne głupoty, pełne kłamstw, polit-poprawnych frazesów i fantazji, że śmiało można konfrontować to z seansami Dwóch Minut Nienawiści wobec Emmanuela Goldsteina u Orwella, z tym, że przeprowadzanych w łagodniejszej formie. Wiecie, europejskie wartości jeszcze zobowiązują.
Kto ma realny problem z praworządnością?
Należy zacząć od tego, że już sam fakt biadolenia na rzekome systemowe łamanie prawa w Polsce, w kontekście tego co dzieje się obecnie w Europie, każdego zdroworozsądkowo myślącego człowieka powinien zaalarmować, że stosowane są tu podwójne standardy i wyjątkowo prymitywna propaganda. Oczywiście zawsze będą tacy, którzy nie wierzą w to co widzą, tylko wierzą w to, co zobaczą w telewizorze, więc zaniepokojonych sytuacją w Polsce nie zabraknie. Jeżeli jednak nie odrzucamy podstawowych, dostępnych opinii publicznej faktów, to możemy z łatwością dostrzec, że delikatnie mówiąc, są w Europie państwa, które mają naprawdę realne kłopoty już nie tylko z utrzymaniem porządku prawnego, ale i z zapewnieniem bezpieczeństwa własnym obywatelom. Regularne napaści, pobicia, gwałty, podpalenia samochodów, wybijanie witryn sklepowych, ataki na policjantów, nie odbywają się przecież w Polsce, tylko w miastach „ubogacanych kulturowo” krajów zachodnioeuropejskich. To tam uzbrojeni po zęby żołnierze, przez głupotę polityków muszą patrolować ulice w obawie przed kolejnymi zamachami… przepraszam, „incydentami”. To we Francji trwa permanentny stan wyjątkowy, to tam wszelkie nie lewicowe treści są stopniowo eliminowane z przestrzeni publicznej. To w Katalonii miały miejsce potężne zamieszki, a w pierdlu wylądowali więźniowie polityczni. To w Brukseli w wyniku wywołanej przez Marokańczyków burdy 22 policjantów trafiło w sobotę do szpitala, a już w centrum miasta wybuchła kolejna zadyma i wielogodzinne starcia z policją. Wreszcie, co najważniejsze, od niemieckiej „demokracji” wszyscy łapy precz!! No, chyba że ktoś jest muzułmańskim imigrantem, to może podotykać to i owo, jak podczas Sylwestra w Kolonii. Ale to już ze względu na „postęp”, „tolerancję” i „wzbogacenie kulturowe” Europy. Można tak wyliczać bez końca. Takie błahostki unijnemu establishmentowi nie przeszkadzają. Ci hipokryci problem widzą w Polsce. Tam to się dopiero dzieje.
Rezolucja przeciwko Polsce
Podczas „debaty” sala parlamentarna świeciła pustkami. Unioposłowie zeszli się dopiero na głosowanie, bo i po co słuchać jakiejkolwiek argumentacji, skoro i tak wszystko jest z góry ustalone. Głosami 438 „za” do 152 „przeciw”, przy 71 wstrzymujących się, przyjęto rezolucję zalecającą europarlamentarnej komisji ds. wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych (w skrócie: LIBE) sporządzenie raportu, który będzie podstawą do zastosowania przeciwko Polsce upragnionego artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej, który stanowi o ryzyku poważnego naruszenia wartości europejskich. Zgodnie z tym przepisem, uruchomiony zostanie pierwszy etap procedury, która koniec końców może doprowadzić do nałożenia na sztorcowany w danym momencie kraj sankcji, wraz z zawieszeniem prawa głosu na forum UE. Jednak aby do tego doszło, konieczna jest jednomyślna zgoda Rady Europejskiej, a jak wiadomo, tej kasta unijnych mandarynów nie uzyska, choćby ze względu Węgry, które już zapowiedziały, że nie poprą żadnych sankcji przeciwko Polsce. Rezolucja unioparlamentu dotyczy oczywiście kwestii Trybunału Konstytucyjnego oraz reform sądownictwa. Odnosi się także m.in. do sytuacji organizacji pozarządowych i ustawy o zgromadzeniach. Zdaniem uniodeputowanych mamy w Polsce do czynienia z nieuzasadnionymi zarzutami karnymi wobec antyrządowych demonstrantów, oraz z priorytetowym traktowaniem cyklicznych zgromadzeń cieszących się poparciem rządu, czyt. miesięcznic smoleńskich. Nie jest to prawda, ale nie o prawdę tu idzie. Swoją drogą, policja i tak z niezwykłą cierpliwością obchodzi się z demonstracjami, akcjami i prowokacjami KODeinistów, czy tzw. Obywateli RP, które nie zawsze przebiegają spokojnie i zgodnie z prawem. Kuriozalne oskarżenia Polski o łamanie praw kobiet, homoseksualistów są już standardem, i już dawno stały się nudnym postępackim bełkotem.
Ręce precz od Polski
Podczas „debaty” w obronie Polski tradycyjnie stanął prof. Ryszard Legutko, oraz przeciwnicy PiS, ale nie Polski, z partii Wolność i Kongresu Nowej Prawicy. Jarosław Iwaszkiewicz skrytykował butę i arogancję unijnego establishmentu wobec ponad tysiącletniego państwa polskiego. Podkreślił też, że Polska, podobnie jak cała Europa, potrzebuje wolności i suwerenności, a nie brukselskiego dyktatu i centralizmu. Nie róbcie sobie z Polski chłopca do bicia, „ręce precz od Polski” apelował Michał Marusik. „Proszę przyjąć do wiadomości, że proces upodmiotowienia we wschodniej Europie się dokonuje (…) i będzie trwał„ powiedział Legutko. Podczas głosowania nad rezolucją unioparlamentarzyści Platformy wstrzymali się od głosu. Podobnie postąpili członkowie SLD: Liberadzki, Łybacka i Zemke, a przedstawiciele PSL nie wzięli udziału w głosowaniu. Minimum przyzwoitości, której w sumie i tak przecież nikt się po nich nie spodziewał, zabrakło 6 polskojęzycznym deputowanym PO. Byli to: Julia Pitera, Barbara Kudrycka, Danuta Hubner, Danuta Jazłowiecka, Michał Boni i Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein. Wyjątkowe oburzenie prawicy, ze względu na kreowanie, zupełnie jak w matrixie, całkowicie fikcyjnego obrazu Polski, wywołało przemówienie Janusza Lewandowskiego. Po prawej stronie internetu pojawiły się komentarze określające go jednym najpodlejszych zdrajców w historii III RP. „Politycy szkalujący swój kraj na forum międzynarodowym nie są godni jego reprezentowania” napisała z kolei premier Szydło. Do „debaty” odniósł się także prezydent Duda „Zachowanie i język posłów PO i ich koalicjantów w PE jest nie do zaakceptowania. To mowa kłamstwa, która uderza w PL, Polaków i nasze prawo wyboru. Gdzie szacunek dla demokracji”?
Ręce precz od komunistów
Prawdziwym hitem „debaty” była poprawka zgłoszona przez grupę posłów neomarkisistowskiej frakcji o nazwie GUE/NGL (Zjednoczona Lewica Europejska – Nordycka Zielona Lewica). Otóż zgodnie z ich propozycją unioparlament miał „potępić środki represji i akty prześladowania politycznego ze strony władz Polski, wymierzone przeciwko KOMUNISTOM, ANTYFASZYTOM, i innym DEMOKRATOM”. Na komentowanie nazywania obniżenia SBeckich emerytur „prześladowaniami” i „represjami” szkoda miejsca. Naszą uwagę przykuwa zaś zestawienie komunistów z demokratami, które wydaje się przecież być dla miłośników demokracji krzywdzące. Szczególnie gdy płynie ze świątyni unijnej „praworządności”, gdzie – choć UE w rzeczywistości wcale nie jest organizacją tak bardzo demokratyczną, jak się nam wmawia – to jednak retoryki demokratycznej używa się tam chyba jak nigdzie indziej na świecie. Facebookowy profil Raz prozą, raz rymem – walczymy z propagandowym reżimem skonstatował zatem – „napisać, że ,,PiS prześladuje komunistów i innych demokratów”, to jak napisać, że wyborcy nie chcą głosować na Petru i innych intelektualistów”. Kulturowi marksiści bynajmniej komunizmem się nie brzydzą, o ile jest to eurokomunizm. Bolszewicy byli źli, Stalin był zły, ale Habermas, Marcuse, Gramsci czy Spinelli, wręcz przeciwnie. O podobieństwach komunizmu i demokracji dobrze wie wspomniany prof. Legutko, autor znakomitej książki „Triumf człowieka pospolitego”, w której pozwolił sobie na porównanie obu tylko z pozoru przeciwstawnych ustrojów.
Potępić cymbała
W rezolucji znalazł się obrzydliwy zapis, w którym unioparlament apeluje „do rządu polskiego o podjęcie stosownych działań w związku z KSENOFOBICZNYM i FASZYSTOWSKIM marszem, który miał miejsce w Warszawie w sobotę 11 listopada 2017 r., oraz o zdecydowane potępienie tego marszu”. Jednak lewactwo szczytowało chyba w momencie, gdy Guy Verhofstadt, mówił o Marszu Niepodległości że „60 tysięcy FASZYSTÓW, NEONAZISTÓW i zwolenników supremacji białej rasy przemaszerowało 300 km. od Auschwitz”. Dla takich cymbałów jak Verhofstadt granice głupoty, bezczelności i łajdactwa po prostu nie istnieją. Oczekiwałbym, żeby powołana do tego Polska Fundacja Narodowa wytoczyła w pilnym trybie procesy takim żałosnym kreaturom, jak wspomniany Verhofstadt”, skomentował tą kuriozalną wypowiedź Joachim Brudziński z PiS. Wiadomo już, że sprawą zajmie Ordo Iuris. Prawdopodobnie będzie reprezentować czarnoskórego Polaka dr Bawera Aondoo-Akaa, choć zapewne ostatecznie pójdzie pozew zbiorowy. W akcję włączy się też Reduta Dobrego Imienia, która już wystosowała dwa pozwy.
Z taką Polską marksistom nie po drodze
Wielka ofensywa dezinformacyjna skierowana przeciwko Polsce wchodzi zatem na coraz wyższy poziom. Walka, jak wiadomo, zaostrza się w miarę postępów socjalizmu, bez względu na to, czy rewolucja toczy się w brutalnej formie w Związku Radzieckim, czy w łagodnej, i trochę później na zachodzie Europy. Unia Europejska jest całkowicie zdominowana przez współczesnych rewolucjonistów, rządzą nią ideowi neomarksiści (marksiści kulturowi). Jeśli rewolucja ma się udać, nie mogą pozwolić na daleko idące suwerenne decyzje i zachowania państw, w których władzy nie sprawuje ideologiczna lewica, powiązana personalnie i strukturalnie z unijną nomenklaturą. Dopóki Polska pozostanie takim krajem, będzie przez marksistów zajadle atakowana. A tacy polskojęzyczni komuniści i inni demokraci? Cóż, „Plagą elit politycznych XVIII wieku w Polsce był tak zwany jurgielt, czyli wysługiwanie się za pieniądze obcym państwom. Teraz oczywiście nazywa się to inaczej, bardziej elegancko, ale istota rzeczy jest taka sama”, powiada Stanisław Michalkiewicz.