Powstanie listopadowe 1831 (nazwane tak od daty pierwszego starcia, pod koniec listopada 1830) bywa wychwalane jako bohaterski polski zryw przeciw złemu rosyjskiemu zaborcy. Gdyby natomiast ocenić je pod kątem Realpolitik (tzn. 1. szans powodzenia, 2. wyniku końcowego 3. późniejszych konsekwencji) należałoby je ocenić bardzo krytycznie. Owo starcie od początku nie miało bowiem szans na wygraną, a jego rezultatem była zmiana polskiej sytuacji na gorsze, i to zmiana drastyczna.

Witamy w Kongresówce

Królestwo Polskie (od utworzenia na Kongresie Wiedeńskim w 1815 zwane nieoficjalnie Kongresowym) było odrębnym państwem w unii personalnej  z Rosją (cesarz Rosji był również królem Polski). Królestwo Polskie miało szereg odrębnych instytucji – własny sejm, rząd, armię, pieniądz i prawo (w tym i  konstytucję, jedną z bardziej liberalnych w Europie). Symbolem odrodzenia stał się Uniwersytet Warszawski, wtedy właśnie utworzony (1816).

Nie było to państwo suwerenne (w zakresie polityki zagranicznej było zależne od Rosji, czyli od cesarza-króla), jednak owe warunki polityczne były znacznie lepsze od tych z 1795 (gdy ziemie Polski zostały zwyczajnie wcielone do trzech mocarstw rozbiorowych).  W XIX w. żadna polska państwowość nie miała takiej samodzielności, jak owo Królestwo (z wyjątkiem Księstwa Warszawskiego, które jednak miało epizodyczną, bo kilkuletnią żywotność).

Władca nie przestrzegał jednak prawa zbyt ściśle, po 1820 wprowadzając np. cenzurę prewencyjną, oraz wprowadzając tajność obrad Sejmu (rażąco łamało to polską tradycję, gdzie parlament zawsze obradował jawnie).  Dużo złego narobił też wielki książę Konstanty (brat cesarza, naczelny wódz armii Królestwa). Swoim aroganckim zachowaniem prowokował częste samobójstwa w wojsku, i stopniowo stał się bardzo niepopularną postacią.

Wojna bez widoków na wygraną

Bezpośrednim powodem wybuchu walk (pod koniec listopada 1830) były plany cesarza-króla, dotyczące wysłania polskich wojsk przeciwko zbuntowanej Belgii (walczącej wtedy o oderwanie od zjednoczonych Niderlandów). Mało kto wie, że wśród pierwszych ofiar  powstańców (dowodzonych przez 30-letniego porucznika) było sześciu polskich generałów, przeciwnych wszelkim buntom w wojsku. Pierwszym celem spiskowców był książę Konstanty, którego nie udało się złapać (podobno ukrył się w kobiecych komnatach).

W styczniu 1831 polski Sejm zdetronizował rosyjskiego cesarza Mikołaja, pozbawiając go polskiej korony.  Oznaczało to deklarację niepodległości i otwartą wojnę. Królestwo Polskie (4 mln ludności) stało więc przeciwko Rosji (45 mln).Tego starcia Polska nijak wygrać nie mogła, bo na pomoc Francji, (będącej właśnie po kolejnej rewolucji z lipca 1830), nie można było liczyć. Należy przy tym pamiętać, że od zachodu graniczyliśmy z Prusami, akurat w 1830 przychylnymi Rosji, i bardzo niechętnymi polskim powstaniom (same Prusy zagarnęły wszak Poznańskie).

Krótki czas między detronizacją władcy a upadkiem Warszawy (styczeń-wrzesień 1831) był jedynym momentem w XIX w. gdy istniało rzeczywiście suwerenne państwo polskie. Ze względu na potężną przewagę rosyjskiego przeciwnika, owa niezależność nie miała długiego życia.

Po detronizacji monarchy na Warszawę ruszyła rosyjska armia (ponad 100 tys.). Początkowe starcia (Stoczek, Iganie, Olszynka Grochowska) były pomyślne dla Polaków. Przełomowym momentem dla powstania była bitwa pod Ostrołęką (maj 1831), po której inicjatywa strategiczna przeszła na trwałe w ręce Rosjan.
Zdobycie Warszawy (wrzesień 1831) oznaczał klęskę powstania. Jego koniec wyznaczyło przekroczenie pruskiej granicy pod Brodnicą przez wojsko polskie, oraz kapitulacja twierdz Modlin i Zamość (październik 1831). Kampania 1831 ujawniła kilka talentów wśród polskich generałów (J.Chłopicki, J.Bem, czy zwłaszcza I.Prądzyński). Nierówność sił (na niekorzyść Polaków) była jednak zbyt duża, by powstanie miało jakąś szansę powodzenia.

Przegrane powstanie oznaczało radykalne pogorszenie warunków politycznych. Królestwo Polskie zostało włączone do Cesarstwa Rosyjskiego, z odrębnego (choć zależnego) państwa stając się zwykłą prowincją imperium. Zlikwidowano sejm, rząd, armię, konstytucję, a nawet uniwersytet w Warszawie. Tysiące Polaków zostało zesłanych na Syberię czy wcielonych do rosyjskiego wojska (a służba w nim trwała wówczas i 20 lat). Taka była cena, którą Polacy zapłacili za listopadowy bunt podchorążych.

A gdyby wzorem Finlandii ?

Tymczasem na północ od Królestwa Polskiego istniał po 1815 podobny twór państwowy – Wielkie Księstwo Finlandii, również zależne od Rosji (a utworzone  po utracie Finlandii przez Szwecję). Finowie wcale nie chcieli się buntować przeciwko władzy rosyjskiego cesarza  (z Petersburga do Helsinek jest dużo bliżej niż do Warszawy).
Zresztą  rosyjscy władcy długo nie naruszali fińskiej autonomii. Aż po 1890 nadszedł krótki okres rusyfikacji,  któremu położyła kres rewolucja 1905 (przywracająca dawny status Finlandii). Kolejna rewolucja w 1917 umożliwiła Finom oderwanie sie od Rosji i utworzenie w 1918 niepodległej republiki. Nietrudno więc ocenić, że Finowie na swoim postępowaniu wyszli w XIX w. dużo lepiej od Polaków.

Co by było bez powstania ?

Wyobraźmy sobie teraz, że powstania 1831 nie było –  nieszczęsny listopadowy bunt udało sie zdusić w zarodku, ale polskimi siłami (np. z rozkazu owych sześciu generałów, którzy zginęli tamtej nocy z rąk spiskowców). Jak wyglądałaby Polska, gdyby stan prawny z 1830 utrzymał sie przez kolejne dekady ?

Autonomiczne Królestwo, istniejące przez resztę XIX w. nie przeżyłoby takich zjawisk jak rusyfikacja szkolnictwa i zesłania patriotów na Syberię.  Sieć kolejowa z pewnością byłaby rozwinięta dużo lepiej, przez co kraj byłby bogatszy. A i ludność żydowską szłoby w dużym stopniu spolonizować, gdyby istniały w tym czasie polskie szkoły i uniwersytet w Warszawie.

Z pewnością istnienie odrębnego Królestwa wpłynęłoby pozytywnie na życie Polaków i na Kresach, i w dwóch innych zaborach. Ani Austria, ani Prusy nie poszłyby zbyt daleko w germanizacji, mając tuż za miedzą polskie państwo z własną armią. Wreszcie w 1914 Królestwo Polskie (wtedy zwane już Krajem Nadwiślańskim) liczyło ponad 10 mln ludności. Gdyby utrzymało status z 1830, bez trudu mogłoby wystawić ponad 300 tys. armię. Nietrudno ocenić, że sprawa polska więcej by wtedy ważyła w Europie niż z 15 tys. ochotników w Legionach Polskich pod rozkazami Austrii.

Po owocach ich poznacie

Jeśli stosować powyższą zasadę (zresztą wziętą z Biblii), należy ocenić powstanie listopadowe bardzo surowo. Spiskowcy z listopada 1830 pchnęli Polskę do wojny z przeciwnikiem dużo silniejszym, bez żadnego wsparcia zewnętrznego, praktycznie bez szans na wygraną. Rachunek za przegrany bunt płacił cały naród, na dziesiątki lat pozbawiony odrębnego (choć zależnego) państwa.
Trudno uniknąć gorzkiego wniosku, że Polacy w 1830 nie zdali egzaminu z Realpolitik (gdy przykład Finlandii udowodnił później, że była to dużo lepsza droga).