Ugrupowania opozycyjne pracują nad konstruktywnym wotum nieufności wobec marszałek Sejmu Elżbiety Witek. W zamian za swoje 11 szabel Konfederacja oczekuje od pozostałych poparcia projektu ustawy „Stop segregacji sanitarnej”, którego istotą jest zakaz różnicowania sytuacji prawnej obywateli ze względu na zaszczepienie lub niezaszczepienie się̨ przeciwko COVID-19. Czy jednak lewa strona opozycji wystarczająco umiłowała praworządność, by powstrzymać forsowane przez rząd radyklane bezprawie?

Witek zarządza reasumpcję

Impulsem do całego zamieszania stała się osławiona reasumpcja. Rzecz dzieje się 11 sierpnia. Sejm niespodziewanie (przewagą dwóch głosów 229 do 227) przyjmuje wniosek PSL o odroczenie obrad do 2 września, co nie leży w interesie PiS. Tego dnia ma być głosowana nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji (lex TVN). Opozycja wiwatuje, a Witek natychmiast ogłasza 15-minutową przerwę, która przedłuża się do dwóch godzin. Następnie zwołuje Konwent Seniorów. Po powrocie na salę posiedzeń informuje zgromadzonych, że grupa 30 posłów złożyła wniosek o reasumpcję głosowania nad odroczeniem posiedzenia Sejmu. Tłumaczy, że zasięgnęła opinii pięciu prawników. Jak się później okazuje, kłamie – ekspertyzy pochodzą z 2018 roku i dotyczą zupełnie innej sprawy. Zarządza reasumpcję. Posły PiS wiwatują, opozycyjni podnoszą raban, że „oszuści”. Odbywa się drugie głosowanie. Tym razem minimalnie wygrywają ci, którzy mieli wygrać. Okazuje się, że trzech posłów głosuje odwrotnie niż przy pierwszym podejściu. To kukiści: Paweł Kukiz, Jarosław Sachajko i Stanisław Żuk. Czwarty członek koła Kukiz’15 – Stanisław Tyszka głosuje tak, jak poprzednio. Posiedzenie jest kontynuowane, w efekcie czego lex TVN zostaje przyjęta. Rozpoczyna się kolejna nawalanka.

Jak oni go k**** i jak oni nim k**** gardzą

Kukiści zapewniają, że się pomylili. (Poseł Sachajko twierdził potem, że chciał reasumpcji, ponieważ gdyby posiedzenie Sejmu zostało przerwane, nie doszłoby do głosowania ws. ustawy o powołaniu Akademii Zamojskiej). W każdym razie wersja pomyłki została podana jako wiążąca wyznawcom jedynie słusznej partii. Po stronie opozycji totalnej obowiązuje z kolei narracja, że Kukiz się sprzedał, zdradził. Standardowo – kto nie z nami, ten przeciw nam i trzeba go zgnoić. Przy czym skala tej fanatycznej, niepohamowanej wrogości, jaka spotkała go ze strony hołdowników tolerancji, była wyjątkowo duża, nawet jak realia polskiej walki plemiennej. Walki kuriozalnej tym bardziej, że od każdego, kto nie chce w niej uczestniczyć, i tak wymaga się, by opowiedział się po stronie Kaczora albo Donalda. Naprawdę hejt na Kukiza (a także atak na posła Sośnierza) powinny być kolejnymi sygnałami do opamiętania, choć niestety ciężko przypuszczać, aby tak się stało.

W tym kontekście warto jeszcze odnotować, że Kukiz w przeddzień głosowania pisał na Facebooku swoim o poparciu dla lex TVN i czy się z tym zgadzamy, czy nie, miał prawo zagłosować tak, jak chce. Post został usunięty, ale media zdążyły go opisać.

Sprzedał się czy pomylił? 

Czy trzej kukiści naprawdę się pomylili, wiedzą tylko oni, ale nie ma to najmniejszego znaczenia. Oba obozy zakomunikowały swoim odbiorcom, co mają myśleć i łupanka może trwać do czasu rozkręcenia następnej. Dla mnie osobiście z rozmaitych powodów Kukiz od dawna jest politykiem kompletnie niewiarygodnym. Stał się symbolem tego, z czym zapowiadał walkę – partyjniactwa i systemu III RP. Zdziwiłbym się raczej, gdyby przestał bez przerwy zmieniać zdanie i zaprzeczać temu, co wcześniej mówił. Nudne to, przewidywalne i w gruncie rzeczy bez znaczenia. Kukiz był z narodowcami, PSL („mafia, organizacja przestępcza”), teraz będzie u boku PiS („mentalnie i konstrukcyjnie partia bolszewicka”), potem obskoczy jeszcze Hołownię albo Lewicę i zniknie z tego cyrku z korzyścią dla siebie i dla Polski.

O repolonizacji mediów mówił jednak konsekwentnie od dawna. Uważam też, że jest pewną bezczelnością zarzucanie mu przez środowiska PO czy dawne SLD, jakoby jego wolta 11 sierpnia miała charakter stricte korupcyjny. Jeśli okaże się, że ta hipoteza znajdzie potwierdzenie, będę zaskoczony. “Owszem, sprzedałem się. Ale nie za pieniądze tylko za ustawy, które będą służyć wszystkim Polakom…” – napisał szczerze Kukiz, odnosząc się do sprawy. Według doniesień medialnych we wrześniu ma na nowo ruszyć ofensywa w zakresie reform sądownictwa i niewykluczone, że Kaczyński naprawdę pozwoli na realizację jakichś postulatów Kukiza. Chodzi m.in. o ustawy o sędziach pokoju oraz tzw. antykorupcyjną będące elementami zawartego wcześniej porozumienia programowego. Bądźmy uczciwi. Wiele można Kukizowi zarzucić, ale nie to, że trwa w polityce dla kasy i posad.

Czy Witek złamała prawo?  

Czy Witek złamała regulamin Sejmu zarządzając reasumpcję? Jak w każdej innej potyczce tej domowej szarpaniny oba plemiona: PiS i anty-PiS, obstawiają z góry upatrzone pozycje. Żadne argumenty prawne nie są w stanie zmienić przyjętej w danej sprawie linii partyjnej.

Kluczowa jest tu przesłanka z art. 189 ust 1. Regulaminu Sejmu. Przepis stanowi: „w razie gdy wynik głosowania budzi uzasadnione wątpliwości, Sejm może dokonać reasumpcji głosowania”. Pozostałe przesłanki wymienione w dalszych ustępach zostały spełnione. Podstawowa kwestia jest taka, że reasumpcja nie jest dopuszczalna z powodu pomyłki, czy zmiany zdania posła. Dotyczy wyłącznie przypadków niezależnych od jego woli, np. awaria systemu.

Wiedząc o tym, wnioskodawcy wskazali w uzasadnieniu na nieprecyzyjnie zarządzenie przez marszałek Witek głosowania o odroczenie, bez podania daty, do kiedy ma być ono odroczone. Przedmiotem głosowania był wniosek PSL (zawierający konkretną datę), a Witek, zapowiadając je, powiedziała, że to ona jako marszałek zdecyduje o terminie. Czy wynik głosowania budził z tego powodu „uzasadnione wątpliwości”? No chyba niekoniecznie. Oceny prawników są jednak w tym zakresie podzielone. Kilka opinii m.in. tutaj i tutaj.

Przedstawiciele PO złożyli zawiadomienie do prokuratury, zarzucając Witek złamanie art. 231 kodeksu karnego (nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza). Bez względu na to, czy jest zasadny, czy nie, z góry wiadomo, że nie ma w tym momencie szans na pociągnięcie członków wierchuszki partii do odpowiedzialności karnej za cokolwiek. A jak jest z odsunięciem Witek z funkcji marszałka?

Od Lewicy po Konfederację

Obie strony liczą szable. Sejm odwołuje i wybiera marszałka Sejmu bezwzględną większością w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, w jednym głosowaniu. Przy pełnej sali – co należy przy tym głosowaniu założyć – potrzeba zatem 231 głosów. KO, Lewica, PSL i Polska 2050 mają łącznie 204 parlamentarzystów. Prawica ma 11, gowinowców ostało się póki co 6, koło Girzyńskiego Polskie Sprawy 4, niezrzeszeni 4. Wszyscy razem 229. Zostaje jeszcze 4 kukistów.

Oznacza to, że aby usunąć Witek ze stanowiska, potrzebne jest najszersze możliwe w ramach opozycji porozumienie – od Lewicy aż po Konfederację, uwzględniające w zasadzie wszystkich między nimi. A i to może nie wystarczyć właśnie ze względu na kukizowców. Jeśli bowiem w głosowaniu wezmą udział wszyscy posłowie PiS (227), to do obronienia swojej marszałek wystarczą same głosy Kukiza, Sachajko i Żuka. Artysta już zadeklarował, że opowie się przeciwko jej odwołaniu, ponieważ jego umowa z PiS obejmuje także głosowania w sprawach personalnych. Czwarty kukista to Stanisław Tyszka znany z niechęci do socjalizmu, a co za tym idzie do PiS-u. Wziął udział  w negocjacjach opozycji i należy się spodziewać, że poprze wniosek.

Do tej pory razem z partią Kaczyńskiego głosowali również dwaj posłowie niezrzeszeni: Zbigniew Ajchler i Łukasz Mejza. Istnieje też możliwość, że do 15-17 września, kiedy odbędzie się następne posiedzenie Sejmu, zarówno PiS, jak i opozycja zwerbuje któregoś z niezrzeszonych lub z innej formacji na okoliczność głosowania ws. Witek. Opozycja nie ukrywa, że rozmawia także z posłami partii rządzącej.

Kto kandydatem?

Wiadomo, że wszystkie opozycyjne kluby i koła osiągnęły konsensus co do tego, żeby wystawić wspólnego kandydata. Na razie nie dokonano wyboru i jeśli z tego powodu plan upadnie, będzie to spory blamaż. Swoją drogą, publicysta „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha słusznie zwrócił uwagę, że to właśnie były wicemarszałek Tyszka mógłby być akceptowalnym dla całej opozycji kandydatem. Nieoficjalnie krążą też nazwiska m.in. Władysława Kosiniaka-Kamysza, Piotra Zgorzelskiego, Władysława Teofila Bartoszewskiego, Małgorzaty Kidawy-Błońskiej czy Jarosława Gowina.

Warunki prawicy

Ten ostatni zapowiedział, że będzie rekomendował swoim posłom głosowanie za odsunięciem Witek. Z kolei Konfederacja postanowiła skorzystać z okazji i spróbować przeforsować dwa postulaty. Oczekuje pisemnych zobowiązań od wszystkich, którzy chcą odwołać obecną marszałek, że zablokują rządowy Nowy Ład oraz poprą projekt ustawy Konfederacji Stop segregacji sanitarnej, której istotą jest zakaz kategoryzowania obywateli przez władzę poprzez różnicowanie ich sytuacji prawnej ze względu na zaszczepienie lub niezaszczepienie się przeciwko COVID-19. Projekt niedopuszczony zresztą do procedowania przez marszałek Witek. (Podpisany przez 11 posłów PiS).

Pierwszy punkt wydaje się dość łatwy i oczywisty do zaakceptowania. Należy wprawdzie mieć na uwadze, że towarzysze ze współtworzącej Lewicę partii Razem ochoczo zapatrują się na kolejny program socjalny, ale klaruje się już wariant, aby jednak go odrzucić. Natomiast zgoda entuzjastów konstytucji na zakaz segregacji sanitarnej Polaków jest dużo mniej prawdopodobna.

Nie czas na postulaty programowe? To kiedy?  

Wprawdzie politycy lewej strony opozycji unikają w swoich wypowiedziach jasnego przekreślenia postulatu Konfederacji, ale z ich wcześniejszych działań wynika, że są skłonni podżyrować wejście przez władzę na kolejny stopień bezprawia.

Katarzyna Lubnauer z KO wymijająco odpowiedziała na pytanie, czy projekt prawicy jest całkowicie nie do zaakceptowania. Podkreśliła, że w interesie całego Sejmu jest „bezwzględne głosowanie za odwołaniem Witek”. W podobnym tonie wypowiedział się zaraz po ogłoszeniu ultimatum Radosław Sikorski, oceniając, że „uzależnianie zmiany marszałka Sejmu od poparcia reszty opozycji dla waszych [Konfederacji – red.] konkretnych ustaw jest nie fair. Marszałek ma tylko przestrzegać reguł demokracji parlamentarnej” – napisał na Twitterze.  – Póki co, opozycja ze sobą rozmawia. Bez głosów Konfederacji tego się nie przeprowadzi, a ugrupowanie to ma swoje żądania. […] Jeśli opozycja jest skłonna ulec oczekiwaniom Konfederacji łącznie z zakazem segregacji sanitarnej, to niech to zrobi. Ja na pewno nie będę w tej sprawie po stronie PiS-u – wskazał z kolei Marek Sawicki z PSL. Borysa Budki oznajmił zaś, że nie jest to odpowiedni czas na stawianie warunków programowych i, że jeżeli opozycja wejdzie teraz w takie kwestie, to szanse na stworzenie w tej sprawie większości przepadną. Kiedy wobec tego wolnościowcy i narodowcy mieliby stawiać żądania, jeśli nie teraz, kiedy ich głosy są reszcie opozycji niezbędne?

Zobacz też: Polska na nowo (cz.2) Odpowiedź prawicy na skutki rządowego lockdownu

Stop segregacji sanitarnej

W tym momencie po raz enty wychodzi totalność lewej strony opozycji. To znowu wygląda bardziej na jakieś odruchy warunkowe wywołane nienawiścią do kaczystów, niż na chęć osiągnięcia celu. A polityka, która ma dać cokolwiek konstruktywnego nie na tym polega. Tym bardziej, że na stole położono dość umiarkowane w istocie warunki jak na tak arcyważną – jak sama opozycja podkreśla – sprawę.

Stop segregacji sanitarnej ma stanowić formę zabezpieczenia elementarnego porządku prawnego. Jej zadaniem byłoby podkreślenie przez Sejm, że rząd nie może pod pozorem „walki” z epidemią łamać konstytucyjnych praw i wolności obywatelskich, które nie przestają przecież nikomu przysługiwać skoro, nie wykreślono ich z ustawy zasadniczej, ani nie ograniczono inną ustawą. Ponadto, sądy wyraźnie wykazały, że zdecydowana większość obostrzeń została wprowadzona nielegalnie i nie może obowiązywać w państwie określającym się mianem państwa prawa.

Można wątpić, czy decydenci Platformy przeczytali choćby info medialne o projekcie konfederackiej ustawy. Gdyby to zrobili, wiedzieliby, że w gruncie rzeczy nie wprowadza ona do systemu prawnego niczego nowego. Stanowi jedynie powtórzenie norm, które już wynikają z innych aktów prawnych, m.in. wprost z Konstytucji RP i prawa unijnego (Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności i Karty Praw Podstawowych). Konfederacja przywołuje 10 przepisów Konstytucji RP oraz 4 przepisy aktów normatywnych prawa unijnego, które są w jej ocenie łamane poprzez segregację sanitarną.

Projekt nie ma też nic wspólnego z tzw. antyszczepionkowością. Konfederacja wbrew bezczelnym kłamstwom wielu ośrodków prasowych nie zniechęca nikogo do szczepienia na COVID-19. Jest taka samo przeciwna tym, którzy domagają się zmuszania do szczepienia, jak i tym, którzy chcieliby komukolwiek tego prawa odmówić. Oczekuje jednak, że dobrowolność nie będzie wyłącznie sloganem, lecz będzie respektowana.

Warto pamiętać, że szczepionki są warunkowo dopuszczone przez Europejską Agencję Leków, ponieważ znajdują się na etapie badań klinicznych, czego twórcy preparatów nie ukrywają. Koncerny te wynegocjowały dla siebie brak prawnej odpowiedzialności za ich dalekosiężne skutki. Szczepionka na tę chorobę jest dostępna i każdy, kto chce podnieść w ten sposób swoją odporność, może to spokojnie zrobić. Nie ma żadnych powodów, by przymuszać do tego wszystkich metodami państwa policyjnego. Trzeba skończyć wreszcie z kultem wirusa i przestać promować koronacelebrytów, którzy szczują na każdego, kto nie chce histeryzować. Ludzie mają już dość tego szaleństwa.

Projekt przewiduje m.in. zakaz łamania tajemnicy lekarskiej, całkowicie wyklucza tzw. paszporty covidowe, chroni przedsiębiorców i klientów przed bezprawną weryfikacją stanu medycznego. Kluczowy przepis zabrania „wprowadzania wymogu ujawniania informacji o zaszczepieniu lub niezaszczepieniu się przeciwko COVID-19, w celu udziału w jakichkolwiek wydarzeniach kulturalnych, sportowych, edukacyjnych itp., a także uzyskania możliwości wejścia do budynków użyteczności publicznej lub zakupu usług”. Wskazane zostały m.in. siłownie, kina, hotele, kasyna, lokale gastronomiczne, hale konferencyjne, kluby taneczne, budynki administracji publicznej. Dalej przepis zakazuje ustanawiania wyjątków powyżej limitów dla osób zaszczepionych. Inny artykuł zakłada dopisanie „zaszczepienia lub niezaszczepienia przeciwko COVID-19” do wykazu cech chronionych w kodeksie pracy.

Naprawdę jeżeli dla polityków opozycji są to punkty niedopuszczalne czy kontrowersyjne, to po raz kolejny potwierdzi się, że ich umiłowanie konstytucji i praworządności jest wyjątkowo wybiórcze i, że rację ma poseł Braun zaliczając ich do „zjednoczonego frontu covidowego”.

Szersze omówienie projektu Stop segregacji sanitarnej w nagraniach poniżej: