Dynamika szargania polskiej godności w ostatnich dniach jest tak wysoka, że nie sposób odpowiedzieć na każdy z ciosów odrębnym felietonem. Warto natomiast wychylić choć czubek głowy spoza bańki dezinformacyjnej i odnotować najcięższe obrażenia. Oczywiście, zadane nam przez sojuszników za sprawą „przejęzyczeń” i innych podobnych subtelności.
Prezydent Andrzej Duda podczas uroczystego obiadu otwierającego konferencję bliskowschodnią wyraził oczekiwanie otwartej i szczerej dyskusji; zadeklarował, że Polska chce być w tym neutralnym pośrednikiem – informował Krzysztof Szczerski – szef gabinetu prezydenta (media nie mogły uczestniczyć w tym spotkaniu). Obawiam się, że Polska straciła na to szanse zanim jeszcze dowiedziała się o organizacji warszawskiej konferencji. Ciężko też mówić o pośrednictwie, gdy strona irańska nie została zaproszona do rozmów.
Szef tzw. polskiej dyplomacji – Minister Jacek Czaputowicz – wyraził dziś nadzieję, że konferencja rozpocznie proces, który być może nazwiemy „procesem warszawskim”. Ja z kolei wyrażam taką obawę a już same wypowiedzi Pompeo, Netanyahu i Mitchell z ostatnich godzin nie pozostawiają wątpliwości co do naszej „podmiotowości”.
Mike Pompeo – sekretarz stanu USA
Jeszcze we wtorek Minister Spraw Zagranicznych Jacek Czaputowicz spotkał się ze swoim amerykańskim odpowiednikiem, który raczył wspomnieć „jednego z żydowskich partyzantów, którzy ryzykowali życiem przeciwstawiając się nazistowskiej machinie wojennej”, zmarłego niedawno w USA – Franka Blajchmana. Ów Blajchman, zanim wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, pełnił po wojnie obowiązki kierownika Wydziału Więzień i Obozów Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Państwowego w Kielcach. W 2010 roku Instytut Pamięci Narodowej wszczął wobec niego śledztwo w sprawie podejrzenia o mordowanie członków polskiego ruchu oporu. W książce „Wolę zginąć walcząc. Wspomnienia z II Wojny Światowej” pisał o „drapieżczo antysemickiej” Armii Krajowej czy Narodowych Siłach Zbrojnych, „wykonujących rozkazy Niemców”. Mike Pompeo przedstawił go później podczas konferencji jako przykład „niezłomności polskiego ducha i oddania amerykańskim ideałom”.
Pan sekretarz nie omieszkał też wezwać nas, „polskich kolegów” do poczynienia postępów w zakresie kompleksowego ustawodawstwa dotyczącego restytucji mienia prywatnego dla osób, które utraciły nieruchomości w dobie Holocaustu. Z pewnością ponaglenia te nie byłyby tak delikatne, gdyby Ustawa 447 nie przyznawała Departamentowi Stanu USA prawa do „jedynie” wspomagania, poprzez kanały dyplomatyczne, organizacji międzynarodowych zrzeszających ofiary Holocaustu w odzyskiwaniu „żydowskiego mienia”. Niekorzystne dla Polski regulacje mamy przecież przygotować, a przynajmniej przyjąć, sami.
Benjamin Netanyahu – premier Izraela
Na nic zdały się zdarte gardła i opuszki palców przedstawicieli panującej w Polsce formacji, produkujące narrację wokół warszawskiej konferencji, jako spotkania o charakterze pokojowym (przykład). „Idę stąd na spotkanie z 60 ministrami spraw zagranicznych i wysłannikami krajów z całego świata przeciwko Iranowi” – powiedział przed Pałacem Kultury i Nauki Benjamin Netanyahu, dodając, że to „otwarte spotkanie z przedstawicielami czołowych krajów arabskich, które zasiadają wspólnie do rozmów z Izraelem, żeby przybliżyć nasz wspólny interes, czyli wojnę z Iranem”.
Wypowiedź ta pojawiła się na oficjalnym koncie twitterowym Premiera Izraela, ale szybko została usunięta, co tłumaczono błędem w tłumaczeniu. Netanyahu miał mówić o „zwalczaniu wpływów Iranu” a nie „wojnie”. Aron Heller, korespondent Associated Press, podkreślił, że był na miejscu i wyraźnie słyszał słowo „milchama”, oznaczające wojnę.
Did @netanyahu really say “war” with Iran? I was there and the word was ”milchama” = war. pic.twitter.com/ZzhrDs2lWA
— Aron Heller (@aron_heller) February 13, 2019
Być może w pełni wiarygodne tłumaczenie przyniesie nam przyszłość, jednak kontekst całej wypowiedzi ciężko uznać za pokojowy. Zwłaszcza, że w podobnym duchu, stojąc u boku premiera Izraela, wypowiedział się dzisiaj Pompeo: ” Nie można osiągnąć pokoju i stabilizacji na Bliskim Wschodzie bez skonfrontowania Iranu. To po prostu nie jest możliwe z powodu ich szkodliwego wpływu w Libanie, Jemenie, Syrii i Iraku „. Sekretarz stanu USA podkreślił też potrzebę „zredukowania irańskich wpływów na Bliskim Wschodzie” a obrazu dopełnił przytakujący mu Netanyahu (link).
Andrea Mitchell – korespondentka NBC News
Jeśli wspomniane wyżej ciosy nie wybiły jeszcze komuś z głowy złudzeń co do naszej „podmiotowości”, wątpliwości postanowiła rozwiać wczoraj wieczorem, relacjonująca warszawską konferencję dziennikarka NBC – Andrea Mitchell. Powiedziała bowiem na wizji, że powstańcy w getcie warszawskim walczyli przeciwko „polskiemu i nazistowskiemu reżimowi”.
Andrea Mitchell @MSNBC; this statement is completely false.
The Jews rose up only against the Nazi German occupier who had been occupying Warsaw, Poland since '39 and terrorising Jews and Poles.
The undersupplied Polish resistance actually provided some weapons and assistance. pic.twitter.com/AKDdYeEZfp
— Stefan Tompson (@StefanTompson) February 13, 2019
„Stanowczość” reakcji na te skandaliczne słowa pozwoliła jej, już dzisiaj, opublikować na twitterze zdjęcie Pence’a, Netanyahu i Morawieckiego, składających wieńce pod pomnikiem bohaterów getta. Przejęta zapewne wczorajszą „wpadką” (jak próbuje się nam wmówić) w opisie do obrazka pominęła jednego z nich. Nie muszę chyba mówić którego.
.@VP and Israel’s PM Netanyahu lay wreath honoring Polish Jews who died on 1943 Warsaw Ghetto uprising against Nazi occupiers pic.twitter.com/0co4p1QQWM
— Andrea Mitchell (@mitchellreports) February 14, 2019
Jeszcze przed niespełna dwoma laty czytałem o rosnącej w zawrotnym tempie wymianie handlowej Polski z Iranem i perspektywiczności tego rynku dla naszej gospodarki. Dziś, nawet perski MSZ stawia pytania o koincydencję ostatnich zamachów z warszawską konferencją. W obliczu zarzutów o pogwałcenie prawa międzynarodowego nie może nas też dziwić ekwilibrystyka dyplomatyczna, towarzysząca opisywanym wydarzeniom.
https://twitter.com/wszewko/status/1095824678881579010
Coraz popularniejszym określeniem naszej roli na arenie międzynarodowej staje się podnóżek. Pozwolę sobie nie zgodzić się z tą diagnozą. Po pierwsze, nie są mi znane aspiracje podnóżka w stosunkach międzynarodowych. Secundo, nie było mi danym zetknąć się z ustawodawstwem, nadającym podnóżkowi prawo do reprezentowania innych mebli czy związaną z tym odpowiedzialność.
Jak mają się wobec rzeczywistości deklaracje sprawujących władzę w Polsce polityków, dotyczące naszej podmiotowości? Jak widać. Nasz sojusznik zza Wielkiej Wody zorganizował w naszej stolicy nie nasze rozmowy na temat nie naszej (z punktu widzenia interesu Polski) wojny. Co w takim razie „naszego”? Wina za Holocaust, nieuregulowany dług wobec Żydów i materialno-wizerunkowe koszty konferencji.