W ostatnim czasie nasz kraj przeżywa prawdziwy wysyp intelektualnych autorytetów, niepozostawiających suchej nitki na rządzie Prawa i Sprawiedliwości. W ten ,,trend” znakomicie wpisują się trzej byli prezydenci Polski: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski, którzy nie zważając na jakikolwiek obiektywizm postanowili z całych sił poprzeć ,,totalną opozycję”. Kasandryczne wizje byłych rezydentów Pałacu Prezydenckiego wieszczących bliski koniec rządów PiS są doskonałym dowodem na słuszny wybór Polaków i odstawienie na śmietnik historii tercetu Wałęsa, Kwaśniewski i Komorowski.
Byli prezydenci RP postanowili wymazać z pamięci dzielące ich niesnaski, dawne uprzedzenia i zewrzeć szyki w batalii o odsunięcie znienawidzonego PiS od władzy. Ukoronowaniem ,,współpracy” Wałęsy, Kwaśniewskiego i Komorowskiego stał się ogłoszony kilka tygodni temu list, w którym zdecydowanie odcinają się od ich zdaniem eurosceptycznej polityki rządu dryfującego w stronę międzynarodowej marginalizacji Polski. Zatroskani o przyszłość Polski i Unii Europejskiej apelują do gabinetu Beaty Szydło o zaprzestanie egoistycznej i populistycznej polityki. Pomijając absurdalność owych deklaracji wyklutych z nienawiści do partii Jarosława Kaczyńskiego, byli prezydenci pragną być traktowani, jako ojcowie wejścia Polski do UE.
Prym w zmasowanych atakach na rząd i Jarosława Kaczyńskiego wiedzie Lech Wałęsa, który desperacko zabiega o odwrócenie uwagi opinii społecznej od swojej agenturalnej przeszłości. Ofensywa TW ,,Bolka” zbiega się w czasie z grafologicznym potwierdzeniem autentyczności podpisów Wałęsy na donosach i pokwitowaniach z okresu jego współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Były prezydent kreujący się na zbawcę ojczyzny swoje teorie traktuje niczym prawdę objawioną, niepodlegającą jakiejkolwiek dyskusji. Szczególnie ,,błyskotliwym” pomysłem Wałęsy na pozbawienie PiS władzy wydaje się postulat zebrania większej sumy podpisów pod referendum o odwołanie rządu niż głosów zdobył PiS w wyborach parlamentarnych. Zaledwie 5 711 688 podpisów nie powinno stanowić większego problemu dla człowieka, który w pojedynkę obalił komunizm i latami prowadził wyszukaną grę ze służbami PRL. Oczywiście Wałęsa nie byłby sobą, gdyby również nie znał przyczyn katastrofy smoleńskiej, za którą odpowiada Lech Kaczyński sterowany przez brata Jarosława.
W sukurs Wałęsie przychodzi Bronisław Komorowski, który ewidentnie nie może przełknąć goryczy porażki z Andrzejem Dudą. Komorowski idzie jeszcze dalej niż Wałęsa prorokując, że rządy PiS przyniosą Polsce średniowiecze. Zagrożeniem dla państwa są niezdrowe relacje z kościołem i antyaborcyjne pomysły PiS. Wyborcza frustracja sprawiła, że Komorowski znacznie zaostrzył swój język w politycznym dyskursie twierdząc, że w niedalekiej przyszłości z obecną władzą trzeba będzie się krwawo lać na ulicy dechami. Konfrontacyjna retoryka Komorowskiego obliczona jest na jak najszybsze odsunięcie PiS od władzy, nawet drogą pozaparlamentarną. ,,Sezonowe państwo PiS” czeka niechybny koniec, o czym w opinii Komorowskiego wiedzą doskonale Niemcy, marginalizując pozycję polskiego rządu w Europie. Celem Komorowskiego w odróżnieniu od pogodzonego z losem Wałęsy jest zapewne powrót do wielkiej polityki w glorii chwały i zajęcie miejsca bezbarwnego lidera PO Grzegorza Schetyny.
Najskromniejszą aktywnością z trójki byłych prezydentów wykazuje Aleksander Kwaśniewski. Dwukrotny prezydent Polski rzadko zabierając głos na temat partii rządzącej sugeruje m.in., że PiS stosuje praktyki podobne do tych funkcjonujących w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a nadrzędnym celem formacji J. Kaczyńskiego jest wpisanie w konstytucji kierowniczej roli PiS. Kwaśniewski ubiera nawet prezesa PiS w szaty I Sekretarza PZPR. W sumie nie wiem czy to krytyka, czy sentyment za epoką Polski Ludowej. Wynurzenia Kwaśniewskiego brzmią szczególnie groteskowo biorąc pod uwagę, że sam był aktywnym członkiem PZPR w latach 1977-1990 i tajnym współpracownikiem SB o kryptonimie TW ,,Alek”. Kwaśniewski z Wałęsą stają w jednym szeregu w kwestii katastrofalnych skutków polityki PiS dla Polski, jednak w kwestia genezy wprowadzenia Jarosława Kaczyńskiego do świata wielkiej polityki powoduje nawrót dawnych animozji pomiędzy nimi. Wałęsa uparcie twierdzi, że Kaczyński jest owocem dwóch kadencji Kwaśniewskiego, który podstępem odebrał mu prezydenturę i zmarnował wiekopomną szansę na wyprowadzenie Kaczyńskich z polityki, podobnie jak uczynił to z wojskami radzieckimi na terenie Polski. Kwaśniewski nie pozostając dłużny Wałęsie przypomina, że to on wprowadził J. Kaczyńskiego do polityki, mianując go szefem swojej kancelarii prezydenckiej.
Nadal wysokie notowania w sondażach Prawa i Sprawiedliwości nie powinny przysłonić prawdziwego obrazu rzeczywistości, z jaką się mierzy. Opozycja opanowała trawiący ją wewnętrzny pożar i pełnymi garściami wykorzystuje potknięcia rządu Beaty Szydło. Wydawało się, że po fiasku grudniowego ,,puczu” akolici Jarosława Kaczyńskiego na długie miesiące nie muszą obawiać się konkurencji bezradnej opozycji. Jednak na własne życzenie PiS podarował ,,totalnej opozycji” drugie życie. Seria wizerunkowych błędów formacji Jarosława Kaczyńskiego na czele ze sprawą Misiewicza mogą skutkować odpływem znacznej części rozczarowanego elektoratu w stronę innych ugrupowań. Mimo wielu osiągnięć, jakimi może pochwalić się obecna ekipa rządząca, najbliższe miesiące będą dla niej walką o utrzymanie status quo przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku. Jednego możemy być pewni trio: Wałęsa, Kwaśniewski i Komorowski w dalszym ciągu będzie brylować w mediach sprzyjających opozycji i na wszelkie sposoby zniechęcać społeczeństwo do Prawa i Sprawiedliwości.