Nie minął miesiąc od feralnych wydarzeń z październikowego zgrupowania, a o pijackich ekscesach niektórych polskich piłkarzy już nikt nie pamięta. Gdy Przegląd Sportowy podsycał nerwową atmosferę ujawniając aferę karciano-alkoholową byłem pewien, że zaszkodzi to drużynie i cała sprawa nie pomoże w szlifowaniu formy na dalsze mecze eliminacji. Jednak taka jest rola dziennikarzy, aby nie ukrywać także niesnasek w zespole. Zwłaszcza, że ten problem, jak się okazało, pomógł reprezentacji zrobić kolejny milowy krok naprzód.
Jesteśmy świeżo po meczu z Rumunią i tuż przed spotkaniem towarzyskim ze Słowenią. Moim zdaniem największym wygranym trwającego zgrupowania jest Łukasz Teodorczyk. Człowiek, który w tym sezonie gra jak natchniony. Zdobył dla Anderlechtu Bruksela już 15 goli, a w reprezentacji ustrzelił jak dotąd klasycznego pawia w hotelu podczas ubiegłego zgrupowania. Choć to drugie z pewnością nie było dziełem natchnienia, tylko zupełnie innego stanu, to po miesiącu możemy orzec, że cała sytuacja zmotywowała napastnika reprezentacji Polski do pokazania lepszej wersji siebie. Pierwsze osiągnięcie „Teo” pozwoliło mu zdobyć zainteresowanie klubów Premier League, a drugie pośmiewisko kibiców i złość Nawałki. Ale na szczęście dla niego, nie na długo.
Nasz trener zachował się bardzo profesjonalnie. Nie wywalił żadnego z aferowiczów na zbity pysk. Dał wszystkim zamieszanym ostatnią szansę, podkreślając publicznie, że kolejny taki wybryk skończy się wyrzuceniem z kadry. Wszystkie brudy wyczyścił wewnątrz ekipy, mówiąc mediom tylko to, co było konieczne. I choć oficjalnie żadne nazwisko z jego ust nie padło, to możemy być pewni jednego – Adam Nawałka jest świetnym pedagogiem także poza boiskiem. Choć nigdy wcześniej nikt w to nie wątpił.
W tym kontekście ciekawe jest zachowanie Kamila Grosickiego po bramce na 1-0 z Rumunami. „Grosik” tonował radość kolegów, samemu podbiegając do trenera i padając mu w ramiona. Czyżby w ten sposób wyraził podziękowania za danie mu szansy? Sam zainteresowany mówił, że wiele zawdzięcza trenerowi, stąd taka, a nie inna reakcja. Można tylko gdybać.
W ostatecznym rozrachunku i tak nie mamy co się czepiać reprezentacji. Nawet słynne zgrupowanie sprzed miesiąca zakończyło się kompletem punktów. Wiemy więc, że pod względem sportowym wszystko jest w najlepszym porządku, choć faktycznie po Euro nastąpił lekki regres formy. To zdanie było aktualne tylko do piątku. Wynik piątkowego starcia z Rumunią zamknął usta krytykom.
Lepiej nasi piłkarze nie mogli odpowiedzieć na ujawnione znamiona kryzysu. Moim zdaniem byliśmy świadkami najlepszego meczu Polski od spotkania z Niemcami na Euro 2016. Wtedy też prezentowaliśmy dobrą formę przez cały mecz. No i jedno jest bardzo ważne. Wrócił Michał Pazdan, czyli wróciło „zero” z tyłu. Warto wspomnieć na koniec, że wygrana ze Słowenią może nam dać nawet 12 miejsce w rankingu FIFA! Po zwycięstwo!
A wracając do wspomnianego Teodorczyka: choć z Rumunią zagrał tylko jakieś 15 minut, to miał udział przy obu akcjach bramkowych z drugiej połowy. A dziś, tj. tuż przed meczem ze Słowenią, ma jeszcze szansę na pokazanie się jako rasowy snajper. Wszak, jak wiadomo Robert Lewandowski nie zagra, a Milik leczy kontuzję. Tak więc dziś można się spodziewać Teo show na stadionie we Wrocławiu. Mam nadzieję, że wspomnicie moja słowa.