Spośród wszystkich państw powstałych w wyniku upadku Związku Radzieckiego tzw. trzy Republiki Bałtyckie: Litwa Łotwa i Estonia zajmują miejsce szczególne. Choć pod względem położenia na mapie bliskie są sercu Europy, przez większość tejże uznawane są za peryferie.

Zamknięte na małym nizinnym obszarze u wschodnich wybrzeży Morza Bałtyckiego stanowią odrębny polityczno-kulturowy podmiot na arenie międzynarodowej i nierzadko występują jako monolit. Nie oznacza to jednak, że te małe państewka różnią się jedynie nazwą i barwami narodowymi. Zamieszkują je przedstawiciele dwóch dużych rodzin językowych (indoeuropejskiej i ugrofińskiej) oraz czterech grup językowo kulturowych: Bałtów, Słowian, Germanów i Estów. Tygiel narodowościowy jest wynikiem położenia na styku trzech geopolitycznych płyt: skandynawskiej, środkowoeuropejskiej i eurazjatyckiej, których ścieranie się na przestrzeni dziejów z jednej strony prowadziło do zagłady  jednych narodów a z drugiej wzbogacało lokalną kulturę o nowe elementy i zdobycze cywilizacji. Należy zaznaczyć, że pomimo licznych podobieństw w czasach współczesnych –  wielkości, położenia, zasobów naturalnych czy siły politycznej – wszystkie trzy państwa przeszły odmienną ewolucję, co miało niebagatelny wpływ na ich dzisiejszą politykę historyczną. Jakże bowiem porównać ponad ośmiowiekową tradycję państwową Litwinów ze stuletnią Estończyków? Utworzone na ziemiach etnicznie bałtyckich i ruskich Wielkie Księstwo Litewskie, które następnie weszło w skład jeszcze szerszego  organizmu państwowego – Rzeczpospolitej Obojga Narodów –  wystrzeliło naród litewski na karty historii i do dziś pozostaje dla Litwinów istotnym punktem odniesienia. Kwestia dogłębnej rutenizacji, a następnie polonizacji WKL budzi wśród Litwinów (ale też Białorusinów i Polaków) wielkie kontrowersje. Łotysze i Estończycy aż do XX wieku nie byli w stanie samodzielnie wytworzyć własnych ośrodków państwowych, w związku z czym ich tożsamość (bardziej aniżeli u Litwinów) budowana jest w oparciu o poczucie odrębności plemiennej/etnicznej. Nie oznacza to jednak, że między Litwą a Łotwą i Estonią zachodzi opozycja tożsamościowa/cywilizacyjna władcy : poddani. Kolejne fale imperializmów: rosyjskiego w XIX w a następnie nazistowskiego i sowieckiego w XX w. w pewnym stopniu „zrównały” doświadczenia wszystkich trzech narodów i dodały kolejny wspólny punkt odniesienia. Prawdą jest, że historia trzech republik naznaczona jest oporem i walką z silniejszymi sąsiadami: Moskalami/Rosją, Polską, Szwecją, Danią i elementem niemieckim. Także wydarzenia z historii najnowszej: wyzwolenie się spod jarzma sowieckiego, przystąpienie do NATO i UE, radzenie sobie ze skutkami kryzysu finansowego 2008 oraz obawa przed restauracją rosyjskiego imperium tym bliżej związuje losy Republik Bałtyckich.  Wszystko to odkłada się stopniowo w zbiorowej pamięci narodów, częstokroć w zromantyzowanej formie, by trwale wpływać na psyche mieszkańców, budząc u nich poczucie odrębności i dumy, trwale modulując ich sposób postrzegania świata i wpływając na prowadzoną przez nie politykę. Wszystko to odbija się na relacjach z sąsiednimi państwami. Polakom trudno zrozumieć (a tym bardziej przystać na) polonofobiczną postawę części Litwy, zaś Rosjanie stanowiący ćwierć populacji Łotwy i Estonii czują się zagrożeni i szykanowani przez aparat państwowy i proszą o pomoc Federacje Rosyjską. Różne postrzeganie tych samych faktów w myśl dziewiętnastowiecznej zasady sacro egoismo dodatkowo komplikuje sytuację i nakręca spiralę podejrzeń i nieufności.

Polityka tożsamości to nic innego jak staranna budowa narracji wokół historycznych faktów – wyłuszczenia i wywyższenia spośród nich aspektów chwalebnych oraz negacja, przemilczenie bądź usprawiedliwienie  aspektów negatywnych. Ponieważ polityka historyczna jest de facto narzędziem w rękach decydentów, jej kierunek, intensywność oraz sam charakter są ściśle uzależnione od okoliczności politycznych. Dlatego poszczególne elementy polityki historycznej „państwa A” najlepiej opisywać poprzez opozycję wobec polityki historycznej „państwa B”. Podobnie jak rożna ocenę epopei napoleońskiej wystawią Anglicy i Francuzi, tak np. Unia w Krewie inaczej będzie postrzegana przez Polaków i Litwinów, czy też działalność Zakonu Kawalerów Mieczowych rodzi inne skojarzenia u Niemców, a inne u Łotyszy i Estończyków. W niniejszej pracy postaram się ukazać różne aspekty polityki historycznej Republik Bałtyckich na przykładach takich właśnie opozycji.

Kim jest Litwin?

Rozważania należałoby zacząć od kwestii absolutnie fundamentalnej – poglądu na „litewskość Litwinów”. Z niezrozumiałych powodów jest to zagadnienie zupełnie pomijane podczas lekcji historii w polskich szkołach. Większość ludzi żyje w przeświadczeniu, że samo odwołanie się do jakiegoś historycznego etnosu oznacza automatycznie realny związek między współczesnym i historycznym narodem. Jest to dosyć intuicyjne założenie, że Polak współczesny jest spadkobiercą „historycznych Polaków”, Francuz – Francuzów etc.  I choć takie uproszczenie wydaje się uzasadnione w większości przypadków, casus historycznych Litwinów jest  tego zaprzeczeniem. W tym wypadku ocena tożsamości Litwinów historycznych oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego będzie się różnić w zależności czy rozmawiać będziemy z Polakiem, Białorusinem czy  współczesnym Litwinem. Terminy odnoszące się do państwa i narodowości litewskiej przeszły ogromną ewolucję na przestrzeni dziejów by zatoczyć wielkie koło i powrócić do stanu pierwotnego w wieku XX. Żeby lepiej zrozumieć ten fenomen musimy cofnąć się do samych początków istnienia państwowości litewskiej.

Oryginalnie – tzn. od XI do XII wieku etnonim „Litwini” odnosił się do mieszanki plemion bałtyckich zamieszkujących współczesną Litwę oraz Ruś Czarną. Dzielili się oni na dwa główne związki plemienne – Żmudzinów na północy (od lit. Žemai, pol. „nisko”) i Auksztotów (od lit. Auksztas, pol. „wysoki”) na bardziej wyżynnym południu. Od początku wyższość cywilizacyjną przedstawiali Auksztoci i to właśnie ich zaczęto najprędzej utożsamiać z Litwinami, tak że sam etnonim zaniknął w kolejnych wiekach. Plemiona te od północy i południowego zachodu sąsiadowały z innymi plemionami bałtyckimi (Jaćwięgami, Prusami, Kurami, Zemgalami itd.) reprezentującymi podobny poziom rozwoju. Natomiast na wschód od Auksztotów rozpościerał się olbrzymi obszar księstw ruskich. Początkowo były one połączone w jeden organizm – Ruś Kijowska, która wskutek polityki dynastycznej szybko uległa rozbiciu dzielnicowemu. Litwini od XI wieku poddani byli kulturowej presji ze wschodu. Część tworzącego się możnowładztwa przechodziła na prawosławie dla doraźnych korzyści. Układ sił został radykalnie zmieniony wraz z Najazdem Mongolskim. Księstwa Ruskie zostały podbite i musiały płacić coroczną daninę. Wobec regularnych kryzysów w samym Imperium Mongolskim (a następnie w Złotej Ordzie) na terenach byłej Rusi Kijowskiej wytworzyła się wielka próżnia polityczna. W takich oto okolicznościach na arenę dziejów z impetem wkroczył Mendog, pierwszy król i jedna z najwybitniejszych postaci litewskich. W skutek jego błyskotliwej wielowymiarowej polityki zagranicznej oraz licznych podbojów maleńkie dotychczas władztwo Żmudzi i Auksztoty powiększyło się ponad dziesięciokrotnie. Dziś przypuszczalny dzień koronacji Mendoga jest świętem państwowym. Co najważniejsze, podbite ziemie (wraz z samym Kijowem) stały na wyższym poziomie rozwoju aniżeli tereny rdzenne litewskie. Podboje kontynuowane były przez ród Giedyminowiczów aż do drugiej połowy XIV wieku. Przewaga kulturowa etnosu wschodniosłowiańskiego przesunęła środek ciężkości państwa na tereny dzisiejszej Białorusi. Litwini masowo przechodzili na prawosławie, by podkreślić swój wyższy status. Zachodziła również gwałtowna rutenizacja litewskich bojarów. Procesowi temu najsilniej opierał się element żmudziński. Państwo przyjęło nazwę Wielkie Księstwo Litewskie i uznawszy się za spadkobiercę Rusi Kijowskiej, rościło sobie prawa do wszystkich ziem ruskich. Język ruski (starobiałoruski) stał się językiem urzędowym i swoistym lingua franca na terenach wielkiego państwa. „Bałtyckość” kojarzona była z wstecznictwem i nieokrzesaniem. Od XV wieku WKL pozostawało w bardzo silnym związku z państwem polskim, co z czasem dodatkowo wpłynęło na kulturową tożsamość Litwinów. W epoce jagiellońskiej WKL, choć poddawana tym razem presji ze strony kultury polskiej, postrzegane było jako organizm ruski a sami Litwini za jeden z odłamów Rusów. Wpływ polski nasilił się zwłaszcza po zrównaniu w prawach bojarów prawosławnych i katolickich w 1447r. Kolejnym wydarzeniem mającym fundamentalny wpływ na tożsamość ówczesnych Litwinów było zawarcie Unii Lubelskiej w 1569r.  Od tego momentu polonizacja terenów WKL, pomniejszonego o ziemie stanowiące dzisiejszą Ukrainę, postępowała w bardzo szybkim tempie. Zawarcie Unii Brzeskiej oraz zastępowanie języka ruskiego w litewskich urzędach przez język polski zwiastowało kolejny etap ewolucji tożsamości Litwinów. Od końca XVI w. aż do ostatniego rozbioru RON Litwini posiadali podwójną tożsamość narodową, przy czym w obu wypadkach łączoną z polskością. W węższym, regionalnym znaczeniu Litwini uznawali się za polskojęzycznych spadkobierców państwa Giedyminowiczów. W szerszym za integralną część Rzeczpospolitej Obojga Narodów. WKL, choć spolonizowane posiadało własne tradycje kancelaryjne i obrzędy, cechowało się też pewną odrębnością w sposobie zarządzania. Dopiero Konstytucja 3 Maja ujednoliciła prawa koronne i litewskie. Od tego momentu aż do narodzin narodowości nowolitewskiej pod koniec XIX wieku słowo „Litwin” oznaczało Polaka zamieszkującego województwo litewskie.

Ewolucja terminu Litwin oraz Litwa zatoczyła koło wskutek działań administracji carskiej po Powstaniu Styczniowym. Wówczas na terenach wiejskich zaczęto nauczanie w języku litewskim a w miastach w rosyjskim. Język polski został wyparty ze szkolnictwa na terenach byłego województwa litewskiego. Wraz z narodzinami nacjonalizmów w Europie bałtycka część ludności litewskiej zaczęła przypisywać sobie tożsamość litewską i budując ją w opozycji do spolonizowanej części społeczeństwa. Proces ten dopełnił się wraz z uzyskaniem przez Litwę niepodległości po I wojnie światowej. Ku wielkiemu zaskoczeniu Polaków z koronnej części RON, na Litwie istniały wówczas dwa narody określające się tym samym imieniem. Wciąż bowiem bardzo silna była „polska” tożsamość Litwinów, zwłaszcza wśród warstw szlacheckich i mieszczańskich. Gwałtowny proces lituanizacji, który został wówczas zapoczątkowany wzbudzał ogromne oburzenie wśród spolonizowanych Litwinów. „Nowolitewska” polityka historyczna traktowała ich jak zdrajców albo element co najmniej podejrzany. Podjęta przez II RP polityka historyczna starała się być wobec Litwinów inkluzyjna. Przewija się to zwłaszcza w różnych kołach literackich – np. w działalności tzw. Żubrów Kresowych ze Stanisławem Catem-Mackiewiczem na czele. Polityka swoistej henosis prowadzona przez II RP oraz wyraźne parcie „polskich” Litwinów do połączenia się z macierzą skutkowało Buntem Żeligowskiego. Wydarzenie to na trwałe wykopało rów nieufności między naszymi narodami. Krótki epizod okupacji hitlerowskiej a następnie 45 lat sowieckiego jarzma zamroził polsko-litewskie animozje.

Po upadku ZSRR temat rozgorzał na nowo. Tym razem okoliczności są jeszcze bardziej skomplikowane. Pojęcie litewskości zostało ograniczone do etnosu bałtyckiego (auksztocko-żmudzińskiego), tak, jak to miało miejsce przed podbojami Mendoga. Nielitewsko brzmiące nazwiska i nazwy ulic są lituanizowane wg zasad wykoncypowanych przez litewskich uczonych. Współczesna Litwa opiera swoją tożsamość na elementach kulturowych sprzed chrystianizacji. Nie oznacza to walki z Kościołem, ale widoczny jest zwrot ku tradycjom bałtyckim, strojom i obrzędom. Popularne są badania nad bałtycką jednością kulturową i religijną. Z punktu widzenia Republiki Litewskiej, budowanej na nowych/prastarych mitach założycielskich strach przed obcą ingerencją jest zupełnie uzasadniony. Stąd nieufność, a czasem wrogość wobec Polaków czy Rosjan jest zrozumiała, choć nadal pozostaje moralnie naganna. Natomiast polska polityka historyczna wobec Litwy zdaje się zupełnie pomijać wszystkie meandry ewolucji litewskiej tożsamości. Dla większości z nas Litwa stanowi legalną, historyczną i kulturalną kontynuatorkę Wielkiego Księstwa Litewskiego, pomniejszoną o większość swoich ziem wskutek zawieruchy dziejowej. Dlatego niewyobrażalnym wydaje nam się odrzucenie dziedzictwa WKL a zwłaszcza osiągnięć cywilizacyjnych i militarnych „złotego wieku” Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Sytuację dodatkowo komplikuje pojawienie się na mapie nowego gracza- Białorusi. Znaczna część dzisiejszych Białorusinów czuje bliski związek z dziedzictwem WKL, w nieoficjalnym godle widnieje Litewska Pogoń. Wśród dysydenckich środowisk Białorusinów (zwłaszcza mieszkających w Polsce) coraz silniej akcentowany jest związek Białorusi z dawnym państwem Giedyminowiczów. Samą Litwę zaś postrzegają jako tymczasowy nacjonalistyczny twór oparty o marginalne społeczności Żmudzinów i Auksztotów. Takie postawienie sytuacji naturalnie zaognia wzajemne relacje.

 Unie polsko-litewskie

Powyższy wywód wskazuje na proces ewolucji tożsamości Litwinów, nie tłumaczy jednak w pełni wrogiego obrazu Polski i Polaka, jaki często można spotkać w litewskich środkach masowego przekazu oraz kulturze wysokiej. Niechęć wobec Polaków jest dla nas najczęściej niezrozumiała. Wszak w naszym mniemaniu (które nabyliśmy wskutek odpowiednio prowadzonej narracji historycznej) z Litwą łączyły nas stosunki więcej niż serdeczne. Wg nas w zgodzie budowaliśmy wielki, unikatowy na skalę światową organizm państwowy zaś polonizacja litewskich elit postępowała oddolnie. Od czasów Unii w Krewie nie mieliśmy poważnych zatargów i aż do dwudziestolecia międzywojennego żyliśmy w symbiozie. Razem stawialiśmy czoła różnym przeciwnościom losu: obcym najazdom, buntom, rokoszom, kryzysom politycznym. W umyśle przeciętnego Polaka, ale też w dyskursie historycznym próżno szukać obrazu Litwina – rozbójnika który plądruje polskie ziemie, gwałci i rabuje. A przecież tak było zanim doszło do strategicznego polsko-litewskiego zbliżenia w XIV wieku. Obraz ten postanowiliśmy wyprzeć, zamazać a w najlepszym wypadku zaliczyć do zaszłości tak odległych w czasie, że nie warto o nie kruszyć kopii. Podobny mechanizm negacji w imię „wyższej idei„ lecz o odwrotnym wektorze nastąpił w przypadku stosunku dzisiejszych Litwinów do wiekowego sojuszu z Polską. Kością niezgody wydaje się być stosunek do zawieranych przez nas unii. Podczas gdy dla nas było to wyrazem mądrości ówczesnych władców i zbliżało nasze narody, dla Litwinów kolejne traktaty z Polską odbierały Litwie część po części jej bałtycki charakter i wprowadzały na ziemie litewskie obcą mowę i kulturę.

W odróżnieniu do Polaków Litwini za grzech pierworodny swoich władców uważają Unię w Krewie w 1385 r. Strategiczny sojusz o antykrzyżackim ostrzu dał początek procesowi który doprowadził do niemal zupełnego rozpuszczenia się etnosu litewskiego w polsko-ruskiej masie. Podczas gdy Polacy zaakceptowali Władysława Jagiełłę jako swojego władcę i do dziś darzą go wielkim poważaniem, dla Litwinów symbolizuje on zdradę bałtyckich ideałów i dziedzictwa. Jagiełło jest też tyranem, który wielokrotnie próbował narzucić obcą władzę na ich ojczyznę. Dużo korzystniej wypada przy Jagielle jego brat stryjeczny Witold Kiejstutwicz, zwany przez Litwinów Wielkim. Postać ta naturalnie również pojawia się na kartach naszych książek historycznych, jednak nie poświęcamy mu wiele miejsca. Mowa jest zazwyczaj o niesnaskach między kuzynami, buntach litewskich i walce o władzę. Dla Litwinów zaś jest to postać pierwszoplanowa przełomu XIV i XV wieków, zaś same bunty rozumieją jako dramatyczne zrywy niepodległościowe. Pisząc o Jagielle i Witoldzie nie sposób nie wspomnieć o wydarzeniu kluczowym dla tego regionu świata i jednym z mitów założycielskich Unii Polsko-Litewskiej, czyli słynnej Bitwie pod Grunwaldem. Również w tym przypadku Litwini podkreślają rolę manewru wielkiego księcia Witolda, twierdząc (słusznie), że zastosowana przez niego wschodnia taktyka „uderz i uciekaj” doprowadziła do rozerwania szyków Krzyżaków i ich ostatecznej klęski. Z dumą podkreślają, że nawet na obrazie Matejki to Witold jest postacią centralną, zaraz obok Wielkiego Mistrza Krzyżackiego. Widzą to w kontrze do polskiej historiografii, która wyniku bitwy dopatruje się w całościowej strategii Jagiełły.  Skoro nawet w zwycięstwie grunwaldzkim nasze narody potrafią doszukać się nieporozumień, nie sposób dziwić się że tak odmiennie oceniamy resztę naszej historii. Dzieje naszych narodów mogłyby się potoczyć zgoła odmiennie, gdyby doszło do zapowiedzianej przez cesarza Zygmunta Luksemburskiego koronacji Witolda (intencją było rozbicie sojuszu polsko-litewskiego). Wobec sprzeciwu papieża Marcina V do koronacji ostatecznie nie doszło, a tuż przed śmiercią Witold ofiarował władztwo wielkoksiążęce Władysławowi Jagielle. Tym samym unia polsko-litewska została uchroniona, zaś kolejni polscy władcy pomni jej istoty regularnie zacieśniali więzy między naszymi państwami. Ostatecznie unia personalna przerodziła się w realną w Lublinie w 1569r. Odtąd oba państwa łączyła nie tylko osoba władcy, ale powołano nowy dualistyczny twór państwowy – Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Wydarzenie to wraz z wyrównywaniem praw polskiej szlachty i litewsko-ruskich bojarów budzi wśród Polaków i Litwinów skrajnie odmienne emocje. Podczas gdy dla nas stanowi to symbol dalekosiężnej wizji naszych władców, troski o rację stanu i wyraz tolerancji i otwarcia na „bratni naród”, dla Litwinów kojarzy się ze zdradą litewskiego możnowładztwa i śmiertelnym ciosem w tradycję litewskiej odrębności. Dopełnieniem koszmaru dla Litwinów było wprowadzenie języka polskiego do kancelarii WLK w 1699r. Natomiast reformy Sejmu Czteroletniego ukoronowane Konstytucją 3 Maja nie są odbierane przez Litwinów jako szczytowe działo ówczesnej europejskiej myśli państwowej, a jako potwierdzenie niższego statusu (lub jego braku) ludności rdzennie litewskiej.

Drang nach Osten – Drang nach Esti

W odróżnieniu do Litwinów etnogeneza Łotyszy i Estończyków trwała o wiele dłużej i dopełniła się dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Narody te, zwłaszcza Łotysze, wciąż wykazują silne tendencje „patriotyzmu regionalnego”, tzn. utożsamiają się bardziej z terenem zajmowanym niegdyś przez dany związek plemienny niż z państwem estońskim czy łotewskim. Nie oznacza to jednak, że na terenach zajmowanych niegdyś przez Estów, Liwów, Łataglów, Zelów, Zemgalów i Kurów nie istniały wcześniej silne ośrodki państwowe. Istniały, tyle, że nieestońskie i niełotewskie. Au contraire. Ziemie zwane w średniowieczu i epoce nowożytnej Inflantami (z niem. Livland) od XII wieku stanowią arenę walk o wpływy między reprezentantami trzech płyt geopolitycznych: skandynawskiej (Szwedzi, Duńczycy), środkowoeuropejskiej (Niemcy, Polacy) i eurazjatyckiej (Rusowie i Rosjanie). Jeszcze wcześniej bo od IX wieku tereny te penetrowane były przez  Waregów, którzy objęli kontrolą szlak handlowy biegnący od Morza Czarnego, przez tereny ruskie aż do Skandynawii. Waregowie przy dużym udziale ludów ugrofińskich (w tym Estów) przyczynili się do utworzenia sieci państw ruskich z dominującą rolą Kojowa i Nowogrodu Wielkiego. Państwa te bardzo szybko uległy slawizacji i po przekształceniach przerodziły się w Ruś Kijowską. Wraz z ustaniem naporu z północy przodkowie Łotyszy i Estończyków mogli odetchnąć z ulgą na około wiek. Nie wykorzystali jednak tego czasu na działania państwowotwórcze, jakie zachodziły już powoli u Litwinów na południu. Zamiast tego pogrążyły się w bratobójczej walce o ziemię. Ta niefrasobliwość okazała się dla mieszkańców Inflant katastrofalna w skutkach. Wkrótce z zachodu przybyli kolejni najeźdźcy – od XII wieku datuje się tam wzmożoną aktywność Danii. Tym razem nie chodziło jedynie o zdobycie kontroli nad szlakami handlowymi. Podbojom towarzyszyła nowa motywacja ideologiczna – chęć chrystianizacji pogańskich dotąd plemion. Naturalnie niesienie kaganka oświaty było jedynie pretekstem do zniewolenia i opodatkowania tamtych terenów. W ślad za Duńczykami wyruszyli Niemcy uzbrojeni w bullę papieską. Wydarzeniem przełomowym w tym okresie było założenie Rygi przez biskupa Alberta von Buxhoevden w 1201r. i zaproszenie tam niemieckich rycerzy zakonnych rok później. Zakon Kawalerów Mieczowych w kilka lat rozrósł się tak bardzo, że biskup Albert musiał poprosić Niemcy i Danię o pomoc w zwalczaniu ich wpływów. Co ciekawe, Kawalerom Mieczowym w walce z Niemcami i Duńczykami chętnie pomagali Estowie z północy. Wkrótce państwo zakonne wykorzystując lokalne animozje znacznie poszerzyło swój stan posiadania. Postępy Kawalerów Mieczowych zostały zatrzymane przez Bałtów (Żmudzinów i Zemgalów) w 1236 roku w bitwie pod Szawlami. Załamanie się potęgi zakonu przyszło wraz ze słynną bitwą rozegraną na zamarzniętym jeziorze Pejpus w 1242r. Po obu stronach walczyły zaciężne oddziały Estów i Kurów. Zwycięstwo Aleksandra Newskiego na zawsze powstrzymało niemiecki Drang nach Osten i zasygnalizowało trwałą obecność elementu ruskiego. Wkrótce Zakon Kawalerów Mieczowych połączył się z Zakonem Krzyżackim tworząc na wschodnim wybrzeżu Morza Bałtyckiego zdominowany przez Niemców pas ziemi zakonnych. Duńczycy zniechęceni nieprzychylną postawą miejscowej ludności i nękani problemami wewnętrznymi usunęli się w cień na ponad trzy wieki. Do rywalizacji o tereny Łotwy i Estonii, zwane z łacińska Terra Mariana dołączyła wkrótce Rzeczpospolita Obojga Narodów i Szwecja. Wskutek wielu wojen inflanckich (tzw. dominium Maris Baltici) Inflanty zostały podzielone na część polską (polsko-litewską), szwedzką i rosyjską. Wiek XVIII to tężenie wpływów rosyjskich w regionie, przerwane na krótko Wielką Wojną Północną. Od 1721r. do końca pierwszej wojny światowej dominacja Imperium rosyjskiego była niezagrożona. Mimo to utrzymywał się wysoki wpływ kultury niemieckiej. Krótki okres Międzywojnia rozbudził apetyty małych bałtyckich narodów. Nadzieja na stałą niepodległość została złamana podziałem tej części świata przez pakt Ribbentrop-Mołotow. Jednak prometejski ogień suwerenności nie zgasł do końca. Estończycy i Łotysze byli pierwszymi narodami jawnie kontestującymi sowieckie władztwo nad ich terenami. Do historii przeszła tzw. „Śpiewająca Rewolucja” w 1988r. czy „Bałtycki Łańcuch” utworzony przez ponad 2 miliony mieszkańców ciągnący się od Wilna do Tallina. Wszystkie trzy Republiki Bałtyckie szybko otrząsnęły się z radzieckiego uścisku i wstąpiły na drogę gwałtownych reform gospodarczych i ustrojowych.

Opisane powyżej fakty historyczne ukazują rodzaj bałtyckiej Wielkiej Gry pochłaniającej uwagę i środki największych potęg tego regionu. Wojny o dominium Maris Baltici dla każdego z mocarstw miały inne znaczenie. Dla Wielkiego Księstwa Moskiewskiego i Imperium Rosyjskiego tereny Łotwy i Estonii stanowiły upragnione „okno na świat” czyli jakże konieczne połączenie z niezamarzającym morzem. Dla Szwecji i Danii wojny inflanckie powodowane było chęcią stworzenia z Bałtyku rodzaju morza wewnętrznego (Mare Nostrum). Dla Niemiec były częścią parcia na wschód i rozpościerania swoich wpływów nad słabo zaludnionymi terenami. Dla Polski i Litwy zaś kontrola nad Inflantami była próbą zahamowania parcia rosyjskiego i szwedzkiego a także punktem wypadowym na Psków czy Moskwę. Jak w tym wszystkim odnajdują się Łotysze i Estończycy? Dla nich gra toczyła się z początku o wartość najwyższą, jaką jest suwerenność. Po złamaniu oporu w XIII w. stali się bezwolnymi masami ludu rozgrywanymi przez wielkich ówczesnego świata. Wobec własnej słabości mogli jedynie patrzeć jak wielkie armie maszerują przez ich terytoria, plądrują ich spichlerze, narzucają obce religie i obyczaje. Nigdy nie zapomnieli krzywd wyrządzonych przez potężniejsze ośrodki państwowe. Nie jest jednak tak, że negują wszystkie elementy kulturowe przyniesione przez obcych. Estonia wyraźnie akcentuje przywiązanie do skandynawskiego kręgu kulturowego, podkreślają przyjazne stosunki z „fińskimi braćmi” ale także ze Szwecją. Łotwa szczyci się wpływami niemieckimi, widocznymi zwłaszcza w urbanistyce. Choć podobnie jak na (w) Litwie wyraźnie widać odwołania do przedchrześcijańskich tradycji i wierzeń, zarówno Łotwa jak i Estonia są luterańskie i podkreślają swój związek z zachodnim (germańskim) kręgiem kulturowym.

Podsumowanie

Polityka historyczna jako narzędzie w rękach polityków wydawać się może materią zupełnie plastyczną, to znaczy zależną w pełni od woli decydentów. Takie postawienie sprawy byłoby jednak poważnym spłyceniem tego terminu. Polityka historyczna, zwłaszcza w dobie prowadzenia dyplomacji publicznej i powszechnego dostępu do informacji wymaga zaangażowania jak najszerszych mas ludzkich, aby być skuteczna. Odgórne kreowanie dowolnej wizji świata i własnej tożsamości możliwe jest obecnie jedynie w Korei Północnej. Tak więc rolą polityków jest nie tyle tworzenie nowego obrazu historii, lecz akcentowanie konkretnych barw na istniejącym już obrazie. Akcenty te nie mogą być kreowane wbrew powszechnie dostępnej wiedzy. Jednak mimo globalizacji przepływu informacji wciąż istnieje poważny rozziew pomiędzy oceną konkretnych faktów historycznych w zależności od uprzednio przyjętej narracji historycznej. Ta zaś budowana jest zgodnie z zasadami gadamerowskiej hermeneutyki, tzn. poprzez stałe nawarstwianie się i przyswajanie informacji otrzymywanych od rodziców, dziadków, nauczycieli w szkole podstawowej i średniej. Cząstki narracji budowane są przy współudziale wykładowców akademickich, środków masowego przekazu, środowiska w którym dorastamy, związków wyznaniowych i kultury wysokiej. Wobec tego kolejne warstwy informacji nachodzą na siebie i tworzą  potężny gmach jakim jest pogląd na naszą tożsamość. Gmach tym większy i trwalszy im więcej bodźców otrzymamy.

Nie powinno zatem dziwić, że nawet w dobie szerokiego dostępu do Internetu, mnogości środków masowego przekazu i pogłębionej wymiany kulturowej posiadamy zgoła odmienną ocenę konkretnych faktów czy postaci historycznych. I tak dla jednych mickiewiczowska Inwokacja odnosić się będzie do części polskich ziem odebranych w wyniku rozbiorów, dla innych tęsknotę za rdzennie litewską macierzą. Dla Polaków Władysław Jagiełło pozostanie wielkim władcą i zwycięzcą spod Grunwaldu, dla Litwinów zaś będzie zdrajcą o tyrańskich zapędach. Czy oznacza to, że skazani jesteśmy na wieczne nieporozumienie, błądzenie we mgle, a wszelki dialog jest z zasady niemożliwy? Absolutnie nie.

Poniższa tabela zawiera uproszczone narracje omawianych narodów w odniesieniu do łączących je wydarzeń historycznych:

Bibliografia:

  • Alan Palmer, Północne sąsiedztwo. Historia krajów i narodów Morza Bałtyckiego, Książka i Wiedza
  • Andres Kasekamp, Historia Państw Bałtyckich, PISM, Warszawa 2013
  • Stanisław Cat-Mackiewicz, Kropki nad i. Dziś i jutro, UNIVERSITAS, Kraków 2012
  • Wolfgang Froese, Historia państw i narodów Morza Bałtyckiego, PWN, Warszawa 2007