O tych zawodach będziemy opowiadać naszym wnukom. Kamil Stoch jako drugi Polak w historii sięgnął po zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni i jako piąty skoczek narciarski zdobył czwarte trofeum Wielkiego Szlema tej dyscypliny. Ale to nie koniec. Złotymi zgłoskami w dziejach polskich skoków zapisali się także Piotr Żyła, drugi w całym turnieju, oraz Maciej Kot, który zajął czwarte miejsce. Trzech biało-czerwonych w czołówce. Czy ktoś by to obstawiał? Co zrobił z polskimi skokami narciarskimi Stefan Horngacher? Czy można już mówić o polskiej dominacji?

Po fantastycznym dla Polski sezonie olimpijskim 2013/2014, kiedy to aż trzech naszych reprezentantów wygrało zawody Pucharu Świata, a przede wszystkim kiedy to Kamil Stoch zdobył podwójne złoto olimpijskie oraz Kryształową Kulę, nadeszły dwa suche lata w polskich skokach. Apogeum kryzysu był zeszły sezon. Najlepszym z biało-czerwonych był Kamil Stoch, który zajął ostatecznie 22 miejsce w generalnej klasyfikacji PŚ. Formuła z trenerem Łukaszem Kruczkiem na czele się wyczerpała. Trener, za którego kadencji dwukrotnie zdobyliśmy drużynowe medale MŚ, Kamil Stoch dotarł na szczyt, a sama dyscyplina nabrała rozpędu i osiągnęła wyższy pułap, musiał odejść. To był czas na nowe wyzwania. Sam Kruczek został nowym opiekunem kadry Włoch, a polską przejął Austriak Stefan Horngacher. W przeszłości już pracował w Polsce jako trener kadry juniorów, gdzie miał do czynienia chociażby z Kamilem Stochem.

Co takiego uczynił były asystent trenerów Niemiec czy Austrii, że jako szkoleniowiec drużyny polskiej zaczął święcić pierwsze sukcesy po zaledwie kilku miesiącach pracy? Pierwszym małym cudem selekcjonera było wybicie z głowy Piotrowi Żyle jego starej formy najazdu na próg, słynnego „garbika”. To Horngacher w dobitny sposób pokazał Piotrkowi, że preferowany przez niego sposób wcale nie pomaga w szybszej prędkości na progu. Kluczem była także inwestycja Związku w nowy sprzęt, polecany przez Austriaka. Dwie platformy dynamometryczne czy przenośne kamery umieszczone w torach najazdowych okazały się bardzo pomocne nie tylko w samym treningu, ale także w korygowaniu błędów. To właśnie na nowym sprzęcie, Żyła osiągnął takie parametry, których Horngacher nigdy wcześniej nie widział. W ten sposób na dobre udowodniono, że słynny „garbik” trzeba przenieść do lamusa. Z kolei kamerki przyczyniły się do uporania się z odwiecznym problemem Polaków, czyli z niską prędkością najazdową.

To są te detale, cytując klasyka. Dbający o szczegóły Horngacher pokazał, że talentowi trzeba pomóc. Trzeba pójść z duchem czasu i zainwestować w technologię i nowoczesne rozwiązania. Do nich należą także kombinezony. Wreszcie dogoniliśmy resztę świata i zadbaliśmy również o ich odpowiednie kroje i parametry. Ba, nawet prześcignęliśmy wszystkich. Teraz każda reprezentacja chciałaby mieć tak efektywne „czekoladowe” kombinezony, jak nasza. Duża w tym zasługa Czecha Michała Doleżala, którego polecił nie kto inny, jak Stefan Horngacher.

Warto jeszcze pochylić się nad jednym, moim zdaniem kluczowym elementem, który znów zaczął funkcjonować dzięki nowemu trenerowi. Atmosfera. Mam wrażenie, że każdy rzuciłby się za każdym w ogień. Zresztą ogromna radość Stocha i Żyły w towarzystwie pozostałych kolegów mówi wszystko. Nawet ambitny i na pewno zazdrosny o wynik (chociaż sam miał wspaniały!) Kamila i Piotra Maciej Kot serdecznie radował się ze zwycięzcami TCS. Swoją drogą, niewiele zabrakło, abyśmy mieli polskie podium. Wszak Maciek stracił do Daniela Andre Tandego jedynie 7,5 pkt. Trener wprowadził nowe zasady, dyscyplina w kadrze nabrała nowego znaczenia. Nawet mały żarcik w postaci filmu z ważenia Żyły i Ziobry przed konkursem w Oberstdorfie został przez austriackiego szkoleniowca skrytykowany, a sami zawodnicy upomniani. Horngacher dba także o relacje zawodników z nim samym. W tym miejscu warto wspomnieć o grillu w Hinterzarten, czyli w miejscu zamieszkania Austriaka. Po zawodach Letniej Grand Prix w tym mieście selekcjoner polskiej kadry skoczków zaprosił ich na spotkanie towarzyskie do swojego domu. To tylko mały przykład integrowania się całej kadry, ale jak wiele pokazujący.

Kunszt trenerski Stefana Horngachera okazał się lekarstwem na problemy polskich skoków. Problemów, z którymi przestał sobie radzić Łukasz Kruczek. „Naprawił” nam Kamila Stocha, odrodził w nim mentalność zwycięzcy. Poradził sobie z fatalną techniką Piotra Żyły, a także okazał się nowym mentorem dla Maćka Kota, którego wadą zawsze były psychika i motywacja. Warto także pamiętać o Dawidzie Kubackim czy Stefanie Huli, którzy może nie grają pierwszych skrzypiec, ale są solidnym dopełnieniem ekipy i regularnie punktują w zawodach pucharowych.

To co teraz? Złoto w drużynie na Mistrzostwach Świata w Lahti, zwycięstwo w Pucharze Narodów a indywidualnie złote medale Kamila Stocha oraz jego wygrana w klasyfikacji generalnej PŚ? Powoli. Zamiast snuć marzenia, warto skupić się na kolejnych konkursach. A te, już niebawem w Polsce. Zaś polscy skoczkowie mają teraz kilka dni wolnego po morderczych konkursach TCS.