Tym razem temat jest na tyle gorący, że ledwo oparłem się pokusie opisania go samymi nagłówkami. O łatwopalności benzyny wiedzą nawet dzieci, jednak partia panująca najwyraźniej wagarowała na lekcjach z chemii lub fakultecie z marketingu politycznego. Póki łapanie się za głowę nie jest (jeszcze) przedmiotem opodatkowania, zachęcam do wspólnej refleksji nad rozlanym paliwem.
Jeszcze nie tak dawno, każdy ruch legislacyjny koalicji rządzącej PO-PSL poprzedzały liczne sondaże i kalkulacje, czy dana ustawa „przejdzie” i czy przypadkiem nie odbije się to w słupkach poparcia. W efekcie przyjętej strategii, tzw. opinię publiczną karmiono bzdetami a szkodliwe i niewygodne wizerunkowo prawo uchwalano cichaczem lub wcale. Prawo i Sprawiedliwość, niemal od początku panowania, stosuje odmienną „strategię”. W obieg publiczny puszczane są niemal wszystkie plotki, pomysły, projekty ustaw etc., a jeśli się mylę, to strach pomyśleć, co jeszcze leży na biurku Naczelnika. Przyznam szczerze, że jest to taktyka zupełnie dla mnie niezrozumiała. Chaos informacyjny, to uszczerbek nie tylko dla PiS’u ale i całej tzw. opinii publicznej. Te sondaże na żywym organizmie też nie nadają powagi wspomnianym przedsięwzięciom. Na koniec, kiedy syreny rozwyją się na dobre, rządzący potrafią z łatwością rezygnować z poszczególnych pomysłów. Jako czytelnik publicystyczny.pl, wiesz dobrze, że takie rozwiązania to często zasłona dymna, skalkulowana na chłodno w gabinetach pijarowców. Mam jednak wrażenie, że w przypadku opłaty paliwowej, wytwornica politycznego dymu nie zadziałała jak powinna.
Ze świecą szukać entuzjastów tego nowego podatku. Nawet w szeregach PiS’u nie wszyscy potrafią zagryźć wargi. Dzisiejsze wystąpienie młodego posła (oficjalnie jeszcze z Prawa i Sprawiedliwości) Łukasza Rzepeckiego, który propozycję własnego ugrupowania określił mianem złej, antyludzkiej i antyobywatelskiej, bije w sieci rekordy popularności. Poniżej załączam wideo, na którym tłumaczy on skutki wprowadzenia nowego podatku. Jako że o rzeczach oczywistych nie wypada się rozpisywać (wpływ wzrostu cen benzyny na niemal każdą dziedzinę naszego życia), pragnę zwrócić uwagę na potencjalne skutki tego całego ambarasu w wymiarze politycznym.
https://www.facebook.com/lukromanczuk/videos/1960977670848864/
Bak opozycji, której totalnie skończyła się benzyna i utknęła na politycznym bezdrożu, został zalany do pełna. Można powiedzieć też nieco metaforycznie, że Jarosław Kaczyński sam dostarczył jej kanister (konferencja z rekwizytem z czasów rządu Donalda Tuska). Co ciekawe, nie tylko dostali na tacy propozycję, którą łatwo zrównać z ziemią i przekonać do jej szkodliwości społeczeństwo, ale jeszcze (w politycznym rozrachunku) do ich krytyki dołączył się poseł, którego nie udało się „upilnować”. Pozostaje masa niuansów, bo z jednej strony należą się słowa pochwały dla posła Rzepeckiego za jego szczerość, z drugiej jednak to istotne zachwianie pewnego (nie)ładu politycznego, którego następstwa mogą być niezwykle szkodliwe. Swoją drogą, czy młody poseł PiS’u nie miał świadomości na jakiej liście zajął zaszczytne ósme miejsce?
Dochodzimy tym samym do kluczowych konsekwencji tego „wybryku”. Podobno na specjalnie zwołanym posiedzeniu klubu, Naczelnik miał postawić sprawę jasno, mówiąc że albo pakiet kontrowersyjnych ustaw „przejdzie” albo będą przyśpieszone wybory (tzn. możliwość oddzielenia ziarna od plew – przyp. red.). Nie posunę się tak daleko, by doszukiwać się w całej tej zadymie jedynie usprawiedliwienia dla oczyszczenia partyjnych szeregów, ale wcale by mnie to nie zdziwiło.
Tak oto znaleźliśmy sie między młotem a kowadłem. Jeśli panująca partia uraczy nas nową opłatą paliwową, szykujcie portfele (a właściwie możecie je wyrzucić). Jeśli jednak nie uda się przeforsować kolejnej daniny i faktycznie Naczelnik zarządzi przyśpieszone wybory, Siara z Wąskim już wiedzą jak skomentować, co stanie się wówczas z misternym planem. Prawo i Sprawiedliwość ma prawo liczyć na powtórzenie wyniku z 2015r., ale tak korzystnego podziału mandatów moim zdaniem nie ma prawa zakładać. Pamiętajmy, że monokoalicyjny rząd większościowy, to w niemal całej mierze zasługa konkurencji i błędów, które popełniła w swej strategii. Reaktywowane za sprawą grup bojówkarzy pokroju Obywateli SB i KOD’u siły komunistyczno-postkomunistyczne na powrót mogą znaleźć się w Sejmie. Przerażone elity rolnicze również zadbają, by ZSL nie drżał o przekroczenie progu wyborczego. Podmuchów, które rozsypać mogą całą tę układankę jest wiele a wystarczy tylko jeden. Jak pomyślę sobie o powrocie SLD do parlamentarnej polityki, to sam robię się czerwony.
Dopóki sytuacja się nie wyjaśni, pocieszam się, że partia, która stworzyła tak genialne narzędzie wyborcze jak 500+ nie zaryzykuje jego zniszczeniem. Nawet najwięksi abnegaci ekonomiczni zauważą w końcu, że to co „dostają” rozpływa się gdzieś pośród rosnących cen towarów i usług. O tych, którzy nie są beneficjentami dobroci Prawa i Sprawiedliwości już nie wspomnę.
Ale jest pewien pozytyw. Te negatywne skutki przyćmić może kolejny sukces dobrej zmiany. W moim skromnym odczuciu, mechanizm ustalania wysokości opłaty paliwowej zasługuje co najmniej na Nobla. Stawka zależna od inflacji, którą sama nakręca, to najprawdziwsze, ekonomiczne perpetuum mobile.