Za nami wybitnie niemerytoryczne i żenujące przedstawienie, w wyniku którego, na wiele tygodni, sparaliżowano działanie państwowych instytucji. Problem w tym, że ów ubogi intelektualnie spektakl, ani nie rozpoczął się 16 grudnia ani też nie zakończył wczoraj wraz z “zawieszeniem” okupacji sali plenarnej przez zaplątaną w wewnętrzną nieudolność opozycję.

Mamy jednak do czynienia z nową jakością w sztuce cyrkowej, bowiem zwyczajowo klaun pojawia się na arenie epizodycznie, realizując przeważnie misję rozgrzania publiczności przed właściwym pokazem czy zapewnienia oddechu po karkołomnych akrobacjach. W tym przypadku, możemy zauważyć nadreprezentację klaunów, która całe widowisko sprowadza do jałowego pajacowania. Ale czy na pewno? Może ta tępota usypia jedynie naszą czujność a właściwy show jeszcze się nie zaczął?

Jest szansa, że wstrzymane zostanie epatowanie wigilijnym pasztetem i zapętlanie ujęć z popisów wokalnych Muchy. Krwawiłem oglądając codziennie te same obrazki, które sukcesywnie rozmywały powagę sytuacji. A skoro do 25 stycznia mamy nieco spokoju, uporządkujmy nieco ten cały bałagan.

Kryzys

To bez wątpienia słowo klucz. Fakt, iż totalnie kompromitująca się opozycja wznieca burzę niemal wokół każdego oddechu Jarosława Kaczyńskiego jest bezsprzeczny. Wciąż zastanawiam się jednak, czy tego pożaru, Prawo i Sprawiedliwość, celowo nie gasi benzyną. Niestety, kiedy zastanowimy się na spokojnie nad poszczególnymi posunięciami obozu władzy, zauważymy bardzo ostrożną kalkulację. Przez ostatnie tygodnie, wielokrotnie słyszeliśmy o potrzebie stanowczej reakcji na okupację sali plenarnej, możliwości zrobienia kroku wstecz ze spokojem gwarantowanym przez sejmową większość. Osobiście nie popieram szukania kompromisu z siłami, które tak cynicznie niszczą zarówno wewnętrzny jak i zewnętrzny obraz Polski. Skoro i tak, jeśli będzie taka potrzeba, uczestnik manifestacji położy się na ziemi i stanie się obrazem konfliktu za granicą, nie ma potrzeby zabawy w subtelności. Przecież, czego by PiS nie zrobił i tak będzie to nielegalne i niedemokratyczne. Naczelnik wybrał jednak inne rozwiązanie i trzeba przyznać, z perspektywy czasu, skuteczne. Mamy zawieszenie protestu, uchwalony i podpisany przez prezydenta budżet i  po raz kolejny skompromitowaną opozycję, która teraz “musi wymyślić coś nowego”. W politycznej rozgrywce to kolejny punkt dla rządzących.

Najwięksi przegrani

W tak ważnym czasie, jakim jest przełom roku, jesteśmy uwikłani w polityczny spór. Niezależnie od sondaży i tego, kto komu robi akupunkturę, przegrywa godność polskiego życia publicznego, traci Polska i jej obywatele. Zamiast dyskusji o bilionowym długu publicznym, zmianach w prawie w nowym roku, napiętej sytuacji geopolitycznej, cały dniami faszeruje się nas fakturami Kijowskiego, Maderą a na kolację serwuje słynny pasztet.  To oczywista konsekwencja polaryzacji społeczeństwa, którą cementuje postawa równie “obiektywnych” mediów. Do tego dochodzi dewaluacja pojęć. Obym się mylił, ale gdybyśmy faktycznie doświadczyli wojny domowej, puczu czy równie groźnych zjawisk, nikt się tym specjalnie nie przejmie. Przecież wszystko to mamy już od dawna. I poniekąd wracamy do punktu wyjścia. Politycznie, PiS ewidentnie zyskał na tym całym cyrku, siejąc jeszcze większy  zamęt w szeregach opozycji. Jeśli jednak, faktycznie jest to kryzys moderowany, którym na chłodno zarządza Naczelnik Jarosław Kaczyński, wyrazy potępienia należą się niemal każdej ze stron konfliktu.

Zawieszenie

Chociaż obiektywnie prorządowe środowiska momentalnie obwieściły sukces PiS’u, przypominam, że de facto nie zmieniło się nic. Protest jest zawieszony i nawet jeśli nikt nie będzie blokował 25 stycznia mównicy, Platforma już naradza się “co dalej?”. Wygląda na to, że jednopunktowy program opozycji: “Odsunąć PiS od władzy” też nie ulegnie rozszerzeniu. Czy jest zatem z czego się cieszyć?

Konsekwencja

Jedynym sposobem na zmianę czegokolwiek, jest wzrost świadomości obywateli, którzy zdejmą z oczu partyjne klapki. Niestety, to wszystko jest tak poukładane, żeby Polacy wiedzieli jeszcze mniej i w końcu machnęli ręką. Albo i na to będzie im szkoda sił. Nieprecyzyjne prawo pozostawia z kolei pole dla kolejnych destrukcyjnych precedensów. Bez merytorycznej pracy i krytycznej opozycji, niezależnie od tego, która ze stron punktuje, traci Polska.