Polska znalazła się w ogromnym niebezpieczeństwie. Skoordynowane w zakresie Holocaustu i II WŚ polityki historyczne – niemiecka i żydowska, zostały właśnie wsparte przez Stany Zjednoczone. Na naszych oczach trwają zaawansowane przygotowania do przeprowadzenia przez organizacje żydowskie, niemające żadnego tytułu prawnego do polskiego majątku, skoku rabunkowego na Polskę na kwotę około biliona złotych.
24 kwietnia Izba Reprezentantów USA — co prawda w obecności jedynie 1/5 deputowanych, ale jednak — przyjęła tzw. ustawę 447, której pełna nazwa brzmi „Justice for Uncompensated Survivors Today”, w skrócie – JUST. Ustawa daje Departamentowi Stanu możliwość wspomagania organizacji żydowskich w odzyskiwaniu majątków utraconych w trakcie Holocaustu. Problem w tym, że roszczenia wobec Polski dotyczą mienia, które nie ma spadkobierców, czyli nie podlega dziedziczeniu. Ludzie, którzy roszczą sobie prawa do tegoż majątku nie mają nic wspólnego z poprzednimi właścicielami, poza tym, że również są Żydami. Ustawa czeka na podpis prezydenta Trumpa. Do tej pory organizacje żydowskie szacowały roszczenia na 60-65 miliardów dolarów. W niedawnym liście Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego z Nowego Jorku do polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości podano już sumę 300 miliardów dolarów, przy czym chodzi tu o „zwrot” wartości tego mienia, bo z przyczyn oczywistych zapłacić się tego nie da. Ewentualna realizacja roszczeń, musiałaby zatem odbyć się stopniowo poprzez przekazanie organizacjom żydowskim mienia nieruchomego (budynków, ziemi, lotnisk, lasów itd.). Pełna realizacja dotyczyłaby 20% wartości nieruchomości w Polsce. Nasz kraj i tak jest już mocno skolonizowany gospodarczo, pozbawiony siły ekonomicznej i militarnej, oraz nieustannie penetrowany przez obce agentury. Realizacja roszczeń oznaczałaby katastrofę.
Poparcie tego typu pomysłów przez największe światowe mocarstwo, i to w majestacie prawa, oznacza w praktyce co najmniej kontynuację nagonki, ale należy się spodziewać nasilenia oskarżeń wobec Polaków o czyny niepopełnione, a także prób wymuszenia realizacji roszczeń. Choć oczywiście ustawa 447 nie będzie obowiązywała w naszym systemie prawnym, to chyba nikt przytomny nie zaprzeczy, że kto jak kto, ale USA posiadają cały szereg skutecznych instrumentów umożliwiających im wdrożenie pożądanych przez siebie rozwiązań w innych krajach.
Sytuacja jest kuriozalna, wręcz bezprecedensowa. Za zbrodnie popełnione na terenie okupowanej Polski przez III Rzeszę mieliby dziś płacić Polacy. Nie idzie tu bowiem o realne majątki następców prawnych, których można dochodzić w normalnym postępowaniu spadkowym w zgodzie z prawem. Natomiast mienie, którego nie ma kto odziedziczyć, przechodzi na własność państwa. Gdy przykładowo Polak (obywatel amerykański) umrze bezpotomnie w USA, to żadne polskie organizacje nie domagają się zainkasowania po nim majątku – bo to był Polak, i chyba nigdzie w Europie ani w Ameryce nie jest to możliwe. Tym bardziej nie do wyobrażenia jest, aby żądano od państwa USA — czyli od wszystkich jego podatników — jakiejś zapłaty za bliżej nieokreślone mienie, które przepadło bezpotomnie w przeszłości. A takie właśnie żądania zostały wysunięte wobec Polaków przez organizacje żydowskie, które najwyraźniej uważają, że mają jakieś nieokreślone prawa do majątku pozostawionego przez Żydów (obywateli polskich). Po raz kolejny widać, że dzisiejszych czasach chyba już nic nie może dziwić. Tu gra toczy się o zalegalizowanie i przeprowadzenie masowego rabunku. Beneficjentami mają być organizacje polityczne, społeczne, religijne, niemające żadnego tytułu prawnego do polskich nieruchomości. Żądania są tak absurdalne i tak radykalne, że każdy zdroworozsądkowo myślący człowiek mógłby, a raczej powinien pomyśleć, że roszczenia wobec Polaków, którzy jako naród walczyli przeciwko III Rzeszy, a wielu z nich — choć zdarzali się wyjątkowo donosiciele — ryzykowało własnym życiem ratując Żydów, nierzadko je tracąc, mają po latach płacić za zbrodnie hitlerowców, są wynikiem jakichś poważnych nieporozumień.
Niestety, tu nic nie jest przypadkowe. Narracja skoordynowanych w zakresie Holocaustu i II wojny światowej polityk historycznych – niemieckiej i żydowskiej (organizacji żydowskich), budowana była systematycznie przez co najmniej 20 lat, (a przez Niemców, znacznie dłużej). W 2011 roku włączyło się także państwo Izrael. „kiedy Gerhard Schroeder został w 1998 roku kanclerzem Niemiec — piszą autorzy książki o antypolonizmie S. Michalkiewicz i T. Sommer — to wkrótce wygłosił znaczące przemówienie, w którym oświadczył m.in., że okres niemieckiej pokuty dobiegł końca. Była to deklaracja, że Niemcy nie będą już przyjmowały żadnych suplik roszczeniowych (…) Dla strony Żydowskiej stworzyło to zupełnie nową sytuację, bo skoro niemiecka polityka historyczna zmierza do stopniowego zdejmowania odpowiedzialności — również materialnej — za II wojnę, to znaczy, że eksploatacja Holocaustu też dobiega końca – chyba, że przerzuci się tę odpowiedzialność na winowajcę zastępczego”. Zaczęło się od zdumiewającego zarzutu, że naród polski zachował się wobec zagłady Żydów „biernie”. Potem była już „antysemicka” AK, „Polskie obozy śmierci”, operacja Jedwabne (proszę przyjrzeć się sprawie bliżej), łgarstwa Tomasza Grossa – socjologa, po napluciu na Polaków „Sąsiadami” awansowanego do rangi światowej sławy historyka (na tej samej zasadzie, na której Władysław Bartoszewski został mianowany „profesorem”), Idy, Pokłosia, słowa w liście prezydenta Komorowskiego o Polakach jako „narodzie sprawców”, niezliczone już oskarżenia w świecie o „antysemityzm”, wreszcie o „współodpowiedzialność za Holocaust”, aż ostatnio, jak podały izraelskie media, prezydent Izraela powiedział, że Polska odpowiada za Holocaust, bo obozy koncentracyjne spotkały się z życzliwością ze strony Polski. Z kolei MSZ Izraela bez cienia zażenowania pisze, że „Polska przoduje wśród krajów europejskich w zgładzeniu największej liczby Żydów”. „Nie ma to oczywiście nic wspólnego z prawdą, bo to jest tylko element wojny psychologicznej, której celem jest najpierw skonfundowanie przeciwnika, zepchnięcie go do defensywy i w ten sposób doprowadzenie do stanu psychicznej bezbronności. Rodzajem amunicji w tej wojnie jest oskarżenie wszystkich wokół o antysemityzm. Ludzie zaczynają się bronić przed tym oskarżeniem, ale problem polega na tym, że to Żydzi decydują, kto jest antysemitą, a kto nie. W ten sposób próbują wymusić na innych pożądane dla siebie zachowania” – pisze Stanisław Michalkiewicz. A ponieważ nieustannie mają za plecami potęgę Stanów Zjednoczonych, to są w polityce światowej wyjątkowo skuteczni. Dlatego mamy się czego obawiać, ale sprawa nie jest całkowicie przegrana. Coś zrobić zawsze można.
Mecenas Stefan Hambura zaleca zdecydowane spotęgowanie działań propagandowych. Np. Polska Fundacja Narodowa powinna wykupić bilbordy, zacząć organizować w Stanach konferencje naukowe przedstawiające prawdę o przebiegu i sprawcach Holocaustu na terenie okupowanej Polski. Mecenas uważa, że należy próbować „przekierować” roszczenia na rzeczywistego sprawcę zagłady i wywłaszczenia polskich Żydów, tzn. na Niemcy. Wydaje się jednak, że strona polska powinna się ograniczyć do nie uznania roszczeń, ponieważ próba „przekierowania” nie tylko nie przyniesie rezultatów, ale co gorsza da podstawy do twierdzenia, że Polska w pewnym sensie uznaje ich zasadność.
Dotychczas państwo polskie wyraźnie sobie nie radzi. Nie odważyło się nawet przyznać, że mamy poważny konflikt z częścią środowisk żydowskich, i że zapowiadane przez Israela Singera „upokarzanie Polski na arenie międzynarodowej” stało się faktem. Brakuje stanowczych działań rządu odkłamujących udział Polaków w Holocauście, podczas gdy światowa opinia publiczna jest bez przerwy zarzucana kolejnymi coraz bardziej bezczelnymi narracjami o polskim „antysemityzmie”. Nie może być tak, że jakikolwiek polski rząd, w obawie przed tym co powiedzą Żydzi, nie ma odwagi jasno i otwarcie wystąpić przeciwko szkalowaniu naszego narodu. Jednocześnie zamyka się usta niewygodnym naukowcom, czego doświadcza np. specjalistka w dziedzinie stosunków polsko-żydowskich dr. Ewa Kurek. Media prawicowe również zbyt późno podjęły problem. Tylko nieliczni opiniotwórczy publicyści jak Stanisław Michalkiewicz czy Grzegorz Braun ostrzegali przed zagrożeniem, i to od dobrych kilku lat, przez co natychmiast znaleźli się pod ostrzałem zawodowych tropicieli „antysemityzmu”.
Ustawie 447 mocno przeciwstawiła się amerykańska Polonia. Jej przedstawiciele zapowiadają, że nie złożą broni. Na oficjalnej stronie Białego Domu, w domenie „We the people” zamieszczono petycję do Donalda Trumpa aby nie podpisywał ustawy JUST. Autorzy petycji wskazują na absurdalność roszczeń pisząc, że „przywrócenie bezpotomnej własności opartej na pochodzeniu etnicznym jest bezprecedensowe w historii prawa”. Jeżeli do 22 maja petycja zbierze 100 tysięcy podpisów, to prezydent USA będzie zobowiązany się do niej odnieść. To już wiele, bo nagłośni sprawę, może uda się coś ugrać. Ponadto niemal cała amerykańska polonia to wyborcy republikanów, zatem Trump będzie ich potrzebował starając się o reelekcję. Oczywiście lobby żydowskie jest nieporównanie silniejsze, a w sporze tym to nie merytoryczne argumenty będą decydujące, i Trump zapewne ustawę podpisze. Trzeba jednak wykorzystać wszystkie dostępne środki aby temu przeciwdziałać. Warto podpisać i rozesłać petycję znajomym. Link znajduje się tutaj.