Pokój gwarantowany amerykańską hegemonią, Pax Americana, dobiega końca. Co poniektórzy twierdzą, iż już się skończył. Wielka militarna pięść USA nie jest już tak dominująca, jak choćby 20 lat temu. Owemu słabnięciu towarzyszą napięcia na granicach wpływów Waszyngtonu, a my, jak już kilkukrotnie pisałem, leżymy na jednej z nich. Jak się ma do tego tragedia Smoleńska?

Pomost Bałtycko-Czarnomorski to jedno z miejsc, na których USA zależy dziś najbardziej. Pewnego rodzaju centrum, czy punktem wyjściowym do rozciągania wpływów na tą przestrzeń, jest Polska. Dlatego strategicznego powodu USA zabiega o obecność nad Wisłą. Co jednak się stanie, kiedy nad Potomakiem zapadnie decyzja o tym, iż Chiny to na tyle ogromne wyzwanie, że do stawienia mu czoła siły z Europy muszą zostać przekierowane na Pacyfik?

Niektórzy analitycy nazywają to “Pułapką Kindlebergera”. Polega ona na rosnącej próżni bezpieczeństwa. Słabnące imperium nie jest w stanie utrzymać swoich wpływów w aktualnych granicach, więc owe limes stają się łakomym kąskiem dla regionalnych mocarstw dążących do zwiększenia swojej potęgi kosztem hegemona. Już raz w swej historii doświadczyliśmy takiego mechanizmu.

Jest rok 1920. Szczegóły traktatu Wersalskiego są ustalane, a kilka miesięcy wcześniej Dmowski swoim słynnym przemówieniem pomaga w ustaleniu zachodnich granic II RP. O ile na zachodzie warunki pokoju są negocjowane, a potem respektowane, o tyle na wschodzie podpisane w Wersalu dokumenty mają znaczenie papieru pochłaniającego wilgoć w butach. Jedyny argument w negocjacjach z Rosją to siła militarna.

Nie było wtedy żadnego aktora tak potężnego, aby wymusić na Leninie obediencję wobec zasad, które on (ów aktor) ustalił lub wynegocjował. Świeżo powstała Sowiecka Rosja liczyła, że na fali swojej rewolucji, wykonując marsz na zachód, rozszerzy irredentę klasy robotniczej i tym samym osłabi armię kapitalistów. Józef Mackiewicz pisze w “Lewej Wolnej” o tym, jak w przededniu Bitwy Warszawskiej dochodziło na ulicach stolicy do rozruchów robotniczych; w Niemczech strajkowali kolejarze blokujący pociąg ze sprzętem dla Polski; w portach Wielkiej Brytanii protestowali z tych samych powodów stoczniowcy.

Pomiędzy Warszawą a Moskwą, po odejściu pokonanych w I WŚ Niemców, nie było nikogo, kto mógłby realnie wpłynąć na konflikt. O strefach wpływów oraz przebiegu granic  zdecydował wynik Bitwy Warszawskiej.

Czy Ameryka opuści Pomost? Wątpliwe, acz możliwe. Musimy więc być przygotowani na taką ewentualność.

Jacek Bartosiak kończy “Rzeczpospolitą, między lądem a morzem” rozdziałem, w którym opisuje rezultaty gier strategicznych – wojny NATO, Polska kontra Rosja. Przedstawione są dwa scenariusze: defensywny i ofensywny. Pierwszy kończy się przegraną, a drugi – odsyłam do lektury(!) – nieco inaczej. Kluczem uzyskania przewagi nad Rosją jest zamknięcie Bramy Smoleńskiej.

Tu właśnie leży tytułowa tragedia Smoleńska. Miasto, które kojarzy nam się dziś z jednym. Rozpamiętując 10 kwietnia 2010 roku, nie jesteśmy nawet świadomi tego, co to miejsce dla nas znaczy. To tam za I RP leżała druga największa twierdza Europy Wschodniej, która w konfliktach Warszawy z Moskwą przechodziła z rąk do rąk. Lądowa brama pomiędzy Dźwiną a Dnieprem ma znaczenie strategiczne zarówno dla Polski jak i dla Rosji. Jest to punkt, z którego do Moskwy i Warszawy prowadzi równina, idealna dla manewrowych działań wojsk lądowych. Po jego przekroczeniu armie mogą rozwinąć odpowiednie formacje wojskowe dla przyjętej strategii zdobycia pierwszej albo drugiej stolicy. Z Bramy Smoleńskiej do Polski jest około 700 km,a do Moskwy mniej niż 400 km.

Co do szczegółów militarno-strategicznych i kompletnego uargumentowania powyższych tez odsyłam do wykładów wspomnianego wcześniej Jacka Bartosiak na YouTubie. Naprawdę, jest w czym wybierać, a prawie w każdym z nich Bartosiak podnosi temat Bramy.

To jest naszą tragedią Smoleńską, że dziś, na słowo Smoleńsk, pewna część Polaków ociera łzy, a druga zgrzyta zębami ze złości. Musimy przebić się przez ten mur histerii i rozpowszechniać wiedzę o tym, jak ważna dla nas strategicznie jest Brama Smoleńska.

Stefan Batory by pochwalił!