Rządzona przez kulturowych marksistów Szwecja przoduje w rzekomej „nowoczesności”, „tolerancji”, prawczłowieczyzmie i światopoglądowym „postępie”. Paranoja politycznej poprawności przekracza kolejne granice szaleństwa. Tak jak marksiści klasyczni interesowali się ekonomią, zwalczając własność prywatną, tak jedną z głównych obsesji rewolucjonistów neomarksistowskich stały się kwestie dotyczące seksualności. To m.in. przymusowa genderyzacja, seksualizacja dzieci, a także sprawy gwałtów i molestowania. Tym razem wymyślili ustawę „antygwałtową”, zgodnie z którą, mąż musi uzyskać formalną „wyraźną zgodę” żony na seks. W przeciwnym razie, będzie mógł zostać oskarżony o gwałt.
Rewolucyjna rzeczywistość
Szwecja jest ilustracją nieszczęścia do jakiego prowadzi marksizm kulturowy (neomarksizm). Najkrócej mówiąc (bo o marksizmie innym razem) narzędziem rewolucyjnym marksistów klasycznych był, jak wiadomo, proletariat, natomiast marksiści kulturowi obrali sobie jako narzędzia rewolucji grupy takie jak m.in.: mniejszości seksualne, kobiety, czy islamscy imigranci (zwani niekiedy „uchodźcami). Dlatego nieustanie tworzą narrację jakoby grupy te były straszliwie uciskane, podczas gdy ma to bardzo niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Na obecnym, chyba ostatnim odcinku istnienia tego nieszczęsnego państwa w jego socjaldemokratycznym kształcie, nim za pewien czas, na naszych oczach przyjmie ono formę Kalifatu, Szwedzi każdego dnia doświadczają upokorzenia ze strony wyznawców „religii pokoju”. Ale to towarzyszące stopniowej islamizacji upokorzenie, to efekt uboczny dominacji ideologii marksizmu kulturowego, odrzucającego wartości cywilizacji europejskiej, których miejsce zajmują wartości cywilizacji islamskiej. Tępione są wszelkie postawy konserwatywne, władze zwalczają objawy przywiązania do prawa naturalnego i tradycyjnych wartości. Mimo opłakanych rezultatów, kontynuowany jest szaleńczy eksperyment multi-kulti. W ramach przymusowej „integracji”, islamscy imigranci traktowani są jak książęta w porównaniu ze Szwedami, którzy nie dość, że muszą ich utrzymywać, to nie mogą się nawet zająknąć, że goście wcale nie chcą się integrować, żeby nie dostać natychmiast po białej głowie z blond czupryną pałą „rasizmu”, „faszyzmu” czy „ksenofobii”. Cenzura osiąga już zaawansowane standardy orwellowskie „Roku 1984”. Przyodziani w dziennikarskie kostiumy funkcjonariusze medialni, wraz z pełniącymi funkcje „autorytetów moralnych” salonowymi celebrytami, dbają o dopuszczenie do obiegu tylko ściśle wyselekcjonowanych poprawnych politycznie treści. Poglądy inne niż lewicowe, stały się po prostu systemowo niedopuszczalne.
Przyzwyczajeni do absurdów
Do komicznych, ale tylko z pozoru komicznych sytuacji dochodzi w Szwecji w związku z funkcjonowaniem socjaldemokratycznego modelu tzw. „państwa opiekuńczego” – będącego w rzeczywistości jedynie kosztownym złudzeniem. Jak bardzo to „postępowe” państwo „troszczy się” o człowieka, przekonał się pewien profesor prawa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, który poleciał na kilka dni do Szwecji, żeby wziąć udział w konferencji naukowej. Otóż po zakwaterowaniu się w pokoju hotelowym udał się do sklepu, gdzie kupując alkohol, zgodnie ze szwedzkim prawem został wylegitymowany. Kilka godzin później odwiedzili go szwedzcy urzędnicy, i pouczyli, że spożywanie alkoholu jest niedobre i szkodzi zdrowiu. Przez idiotyczne procedury, jakiś Björn z Helgą traktują dorosłego, starszego już mężczyznę, autora książek naukowych, jak małe dziecko.
W 2015 roku szwedzkie państwowe radio oskarżyło szwedzkie apteki o „rasizm”, ponieważ sprzedają zbyt jasne plastry. Telewizja SVT zabroniła swoim funkcjonariuszom medialnym używania słowa „imigrant”, i jako obowiązującą nowomowę nakazała sformułowanie: „obszar pozbawienia ekonomicznego/ społecznego”. Innym razem telewizja publiczna wypuściła „edukacyjną” bajkę dla dzieci w wieku 3-6 lat, z organami płciowymi w roli głównej i piosenką „Siusiak w galopie”. Galopującą głupotą wykazały się z kolei szwedzkie feministki, które biegały po ulicach Sztokholmu udając konie. Powód? „walka z patriarchatem”.
17-letni Muzułmanin, który zgwałcił 12-latkę został ukarany 180 godzinami prac społecznych, co sąd uzasadnił „problemami z niepokojem i bezsennością”. Niedawno 2-letni wyrok usłyszał Erytrejczyk Robel Yosef, gwałciciel, którego ofiara zmarła w trakcie procesu. Wyższy wyrok zapadł w słynnej sprawie Elin Krantz. Być może dlatego, że sprawy nie udało się zatuszować. Promująca całkowite otwarcie granic Szwecji dla Murzynów z Afryki urodziwa lewicowa działaczka, została zgwałcona i brutalnie zamordowana przez azylanta z Etiopii Ephrema Tadele Yohanessa, a zdjęcie jej zmasakrowanych zwłok przedostało się do internetu.
Z powodu niebezpieczeństwa ze strony agresywnych imigrantów, Szwedzi nie mogą czuć się bezpieczni na ulicach własnych miast nawet w środku dnia. „Chodzenie po nocy samej, jest absolutnie wykluczone”, komentuje zaś jedna z molestowanych szwedek. Stałym elementem tego — stosując język Róży Marii Barbary Gräfin von Thun und Hohenstein — „ubogaconego kulturowo” miejsca , jest masowa przestępczość czynników „wzbogacających”. Rośnie liczba stref no-go, podpalenia samochodów, pobicia, napady (również na policjantów i dziennikarzy), są już na tyle powszechne, że media nawet gdyby porzuciły polit-poprawność i chciały o nich informować, musiałby na to poświęcać całe serwisy informacyjne.
Szaleńczy, jakże nieudany eksperyment zbudowania wzorcowego państwa „postępowego”, nieustannie dostarcza przykładów swojej absurdalności. Dzięki jeszcze nieocenzurowanym źródłom internetowym przykłady można wymieniać w nieskończoność. Gdyby chodziło tylko o część Skandynawii, to „sorry, taki mamy klimat”, ale Szwecja nie jest jedynym europejskim państwem, w którym w XX wieku, dominującą, formatującą umysły współczesnych ludzi ideologią, stał się marksizm kulturowy.
Źródło problemu
To masowo sprowadzani do Szwecji islamscy imigranci z Bliskiego Wschodu, a także z Afganistanu, Somalii, Erytrei czy Etiopii, są prawdziwym źródłem wciąż rosnącej liczby gwałtów. Ciężko to zatuszować, choć lewicowi aktywiści i funkcjonariusze medialni dwoją i się troją, uprawiając nieprawdopodobną wręcz ekwilibrystykę słowną, żeby tylko ukryć niewygodną prawdę, że odpowiedzialni za gwałty są właśnie uwielbiani przez lewicę przybysze o ciemnej karnacji. Całe korowody cymbałów pracują więc nad konstruowaniem kolejnych fantastycznych wyjaśnień. A to, że winni są Szwedzi, a to efekt rozszerzonej definicji gwałtu. Pewien psychoterapeuta z tytułem profesorskim! Börje Svensson, wpadł nawet na pomysł, że zatrważająca liczba gwałtów spowodowana jest upałami! Coś jednak trzeba z tym robić, bo przecież epitet „europejskiej stolicy gwałtów”, który przylgnął na dobre do Szwecji, nie pasuje do obrazu wzorcowego „wielokulturowego”, „nowoczesnego” społeczeństwa. Jak zatem przystało na socjaldemokratyczne „państwo opiekuńcze”, na każdy problem, rozwiązaniem mają być kolejne regulacje prawne, i ewentualnie kolejne urzędy zajmujące się egzekwowaniem kolejnych absurdalnych zakazów i nakazów. I tym razem nie jest inaczej. Jeszcze w 2015 roku Bengt Hesselberg, ekspert w dziedzinie przestępstw seksualnych śmiał się: „My prawnicy czasem żartujemy, że niedługo trzeba będzie mieć pisemną zgodę zanim pójdzie się z kobietą do łóżka”.
Ustawa o „zgodzie seksualnej”
1 lipca 2018 roku wejdzie w życie nowa ustawa o „zgodzie seksualnej”, na mocy której mężczyzna będzie potrzebował „wyraźnej zgody” kobiety zanim pójdzie z nią do łóżka. Co ciekawe, przepisy te obejmą także małżeństwa. Mężowie będą potrzebowali „wyraźnej zgody” żony przed współżyciem, inaczej będą mogli zostać oskarżeni o gwałt. Na czym ma polegać taka zgoda? Musi to być wyraźny gest lub słowo. „Ustna zgoda wystarczy. Kto chce być jednak pewien powinien zdobyć zgodę pisemną” – zaznacza „Augsburger Allgemeine”. Ustawa wprowadzi także „10-letni plan walki z przemocą mężczyzn wobec kobiet” i „plan elektronicznego dozoru osób stosujących przemoc domową”. Nowe prawo przyspieszyła nieco słynna akcja #MeToo skierowana przeciwko gwałtom i molestowaniom seksualnym w różnych branżach. Ustawę poparła oczywiście koalicja rządząca – Szwedzka Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza i Partia Zielonych, oraz wszystkie pozostałe partie parlamentarne.
Nietrudno zauważyć jak wiele niedorzeczności wywoła nakaz uzyskania „wyraźnej zgody”. Kierująca szwedzkim związkiem adwokatów Anne Ramberg alarmuje, że nowa regulacja spowoduje falę oskarżeń, które sparaliżują sądy. „Utoną w tym prawdziwe przypadki gwałtów. Policja już teraz jest całkowicie przeciążona” – ostrzega. W małżeństwach wystąpią spory o to, czy sporządzać zgodę pisemną, czy nie. Co jeśli małżonkowie podpiszą, ale w danym momencie któryś z nich nie będzie miał ochoty? Aneks? W praktyce będzie trzeba sporządzać zgodę każdorazowo. Prędzej czy później — lewica już się o to postara — mężczyźni, w obawie przed pozwem zaczną naciskać na kobiety o zgodę na piśmie. A co jak Mustafa … Nie no, Magnus dysponujący już całym segregatorem, zgubi zgodę, akurat tę od Hildy, która postanowiła się na nim zemścić bo zostawił ją dla Ingrid i oskarżyła go o gwałt? Może powstanie w takim razie rejestr elektroniczny? A może książeczki kopulacyjne? Ile będzie sytuacji, w których kobiecie z jakiegoś powodu się odwidzi, i już jako powódka będzie twierdziła, że tamten gest wcale nie był zgodą na seks. Partner proszę wysokiego sądu źle mnie zrozumiał, ale bałam się przeciwstawić. Niech wypłaci parę Koron i po sprawie. W tym kraju chyba wszystko jest możliwe. Nie będzie więc żadnym zaskoczeniem, jeżeli marksiści naprawdę stworzą kolejny urząd, z dostępnym specjalnym formularzem, wypełnianym z inicjatywy mężczyzny przez godzącą się na seks kobietę.
Prawdziwy cel ustawy
Oczywiście cele ustawodawcy są tu zupełnie inne niż oficjalnie podawane. Chodzi o uzyskanie wyraźnego wzrostu liczby oskarżeń o gwałty wobec rodowitych Szwedów, co ma przełożyć się na rozmycie odpowiedzialności muzułmanów. Neomarksiści bardzo chcieliby wytrącić z rąk przeciwników sprowadzania do Europy islamskich imigrantów, argument dotyczący gwałtów. Patrzcie! Mówicie imigranci, a tu znów pozywani są Szwedzi! – oburzą się „autorytety moralne”. Musimy pamiętać, że lewicowcy, którzy mają pełne gęby „tolerancji”, w rzeczywistości nie tolerują żadnych odmiennych poglądów. Nie znoszą sprzeciwu wobec własnych utopijnych wizji „postępowego” społeczeństwa, a żeby było ono „postępowe” nie może składać się jedynie z rodowitej ludności danego terytorium. Musi być mieszanką żyjących w symbiozie przedstawicieli różnych ras, kultur i wyznań. O ile różne kultury wywodzące się z tego samego kręgu cywilizacyjnego mogą koegzystować, to dwie różne cywilizacje w żadnym razie – ani w Szwecji, ani nigdzie indziej. Ale lewicowcy prędzej doprowadzą własny kraj do zbiorowego samobójstwa niż przyznają, że eksperyment multi-kulti im nie wyszedł.
Co do samych imigrantów, to rzecz jasna, ta idiotyczna ustawa nie wpłynie w żaden sposób na ich zachowanie, ponieważ ci z nich, którzy — z różnych przyczyn — są gotowi do gwałcenia, nie przestaną tego robić. Wiara w to, że tacy troglodyci jak Robel Yosef czy Ephrem Tadele Yohanes będą pytać o zgodę na współżycie, a w wypadku odmowy z pokorą odejdą, to jak wiara, że Platforma Obywatelska i Nowoczesna bronią demokracji i praworządności. (choć Yohanes grzecznie spytał, ale Elin Krantz odmówiła). Islamscy imigranci stosują się do prawa Szariatu, a nie do prawa szwedzkiego. Ponadto dobrze zdają sobie sprawę ze swej — łagodnie mówiąc — uprzywilejowanej pozycji. Rozumieją, że mogą więcej, bo władze stoją tu po ich stronie przeciwko własnemu narodowi, a raczej tego, co z niego jeszcze zostało. Wiedzą wreszcie, że czas płynie na ich korzyść.