Drugi raz pozwalam sobie na tekst nie dotyczący polityki międzynarodowej. Schemat wewnętrznego działania państwa, ekonomia, czy społeczne analizy narodu, to bardzo  złożone zagadnienia, wymagające ogromnej wiedzy. Ale nie da się przejść obojętnie obok tego, co dzieje się ostatnimi czasy na naszych ulicach.

W kwietniu 2019 napisałem tekst “Gdzie kończy się demokracja a zaczyna nienawiść”. Artykuł zawiera tezę, że “nienawiść” jest czynnikiem, który spajał warstwy społeczne w rewolucji. Wrogiem rewolucji we Francji była monarchia z królem na czele, w hitlerowskich Niemczech byli to Żydzi, gniewem na burżuazję zarządzali bolszewicy. Zadaję pytanie: co za afekt stoi za hasłami “jebać pis” lub “wypierdalać”?

W momencie Rewolucji Październikowej władza caratu chwiała się w posadach. Front sypał się i wiadomości wojenne informowały wyłącznie o klęskach. Morale wojsk leciało na łeb, na szyję. Głód wśród chłopów po stracie rosyjskiego spichlerza, w postaci Ukrainy i jej czarnoziemów, zaczął dawać się we znaki. (W ogóle, w każdej wojnie najbardziej eksploatowana grupa społeczna to właśnie chłopi.) Co najmniej od dekady władza cara była coraz bardziej kwestionowana przez rosnącą inteligencję socjalistyczną oraz ich periodyki, kształtujące opinię publiczną.

Niezadowolenie wielu warstw społecznych rosło z roku na rok. Ulicami miast zaczęły maszerować pochody z przeróżnych okazji (pierwszą była, o ironio, dzień kobiet). Czy ludzie w tych marszach skupiali się w imię masowego mordowania “białej Rosji”, odebrania wszelkiej własności prywatnej, terroru czekistów czy tworzenia gułagów? Czy oni naprawdę popierali tę wielką czystkę, która nastąpiła po objęciu władzy przez Lenina et consortes? Śmiem twierdzić, że protestujący ludzie byli sfrustrowani nieudacznością cara i podległego mu systemu, ale nie pragnęli skąpać Petersburga i Moskwy we krwi setek tysięcy ofiar samej rewolucji. Nie mówiąc już o milionach zabitych, zagłodzonych i zapracowanych na śmierć wrogów komunizmu. Koniec końców, tym “kontrrewolucjonistą” mógł okazać się najzacieklejszy bolszewik.

Rząd dobrej zmiany w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, fruwając daleko od rzeczywistości, doprowadził do frustracji niemal całe społeczeństwo. Jego mandat społeczny chwieje się w posadach. Do tego dochodzą kolejne informacje z frontu walki z corona wirusem o rosnącej liczbie chorych i zatkanych szpitalach.

Owszem, z częścią postulatów “Strajku Kobiet” się zgadzam. Beż żadnych wątpliwości organizatorzy dostrzegają problemy trawiące dzisiaj nasz kraj. Myślę, że raczej wszyscy je zauważamy, stąd tak wielkie poparcie dla tego ruchu. Przywdziewając czerwony piorun, czyli symbol tego strajku, ogromna liczba ludzi na ulicach oraz w internecie, podpisuje się pod całością postulatów strajku. Podniesienie tego logo jest jednoznacznym poparciem dla ruchu całościowo, nie selektywnie.

Zatem czy wszyscy z czerwonym piorunem popierają m. in. bezpłatną antykoncepcję, aborcję na żądanie, czy “ściganie mowy nienawiści jako źródła przemocy”?

Bezpłatne zapobiegania ciąży równa się temu, że ściągane z podatków pieniądze, będą przeznaczane w jednym rzędzie na np. 500+, służbę zdrowia, remonty dróg oraz antykoncepcję!

Czy wszyscy strajkujący są za tym, aby porzucić kompromis aborcyjny, na rzecz przerywania ciąży w każdym momencie, nie podając przyczyny? Usunięcie ciąży jest na tyle błahym aktem, że nagle, te 70% społeczeństwa, które przed strajkiem chciało kompromisu, porzuciło, od tak, swoje stanowisko?

Mowa nienawiści. Coś, co przeraża mnie najbardziej. W “Innym Świecie” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego czytamy o tym, jak jeden z więźniów trafił do gułagu, bo wśród znajomych powiedział pewnego razu “Wyzwolić Zachód! Od czego? Od takiego życia jakiego myśmy nie oglądali na oczy?”. To wystarczyło by skazać go na 10 lat katorżniczych robót jako wroga komunizmu. Mowa nienawiści to tak niezdefiniowany termin, że naprawdę, przypadek powyżej jest jej przykładem. Jak dla mnie – brzmi to bardzo groźne.

Wkładając maskę z czerwonym piorunem, udzielamy również poparcia dla języka jakim przywódcy marszu się posługują. Po opublikowaniu na portalu youtube serii filmików, jak z mikrofonów na protestach wylewa się potok przekleństw i wyzwisk, od razu w innych mediach społecznościowych pojawiły się dla tego usprawiedliwienia. Co więcej, pojawiły się też wyrazy afirmacji dla owych obelg!

Jednego dnia towarzyszyłem temu marszowi w Katowicach. Większość uczestników prześcigała się w wypluwaniu coraz to nowszych kombinacji wyzwisk i przekleństw. Etyka i kultura przestrzeni publicznej sięga dna. Niezależnie od powodów, dla których się protestuje, nie może być miejsca na wulgaryzm jako hasło przewodnie.

Aby uwiarygodnić moją tezę posłużę się cytatem z książki “O Wielości Cywilizacji” wielkiego historyka i twórcy nauki o cywilizacjach, Feliksa Konecznego:

“Upadek Rzymu zaczyna się od tego, że znaleźli się tacy, którzy uznali za moralne wszystko, co było prawem (…) Ludzie uczciwi musieli się wycofać do życia prywatnego, bo nastała bezetyczność w publicznym. W konsekwencji osoby posiadające stanowiska publiczne wyzuły się z etyki także w swym życiu prywatnym (…) Nie trzeba było długo czekać na konsekwencję taką, iż kto umie sobie radzić z prawem, może sobie darować sumienie. To już nie dwie etyki, lecz bezetyczność przeciwko etyce jakiejkolwiek”.

Żebyśmy mieli jasność – nie porównuję Strajku Kobiet do Rewolucji Październikowej. Znalazłem między nimi pewne podobieństwa, którymi się dzielę. Tyle i nic więcej.

Niemal wszyscy na tych protestach podnoszą hasło wolności. Upatrują jej w możliwości podjęcia każdej decyzji, od tak. Lekceważymy konsekwencje, zapominamy o balaście każdego postanowienia i tego, że będzie się ono za nami ciągnęło do końca życia. Nie będzie od nich ucieczki. To nie jest wolność, to beztroska.

Czytając teksty sprzed 1939 roku odnoszę wrażenie, że ludzie ci rozumieli wolność inaczej. Znaczyło to dla nich coś innego. Doceniali ją i widzieli w czymś innym, niż my. Wydaje mi się, że nie byli tak małostkowi. Tym bardziej widać to w “Innym Świecie”, o którym już wspomniałem. Tam, w gułagu, wolność to było życie.

My, ze strachu, z tej wolności rezygnujemy. Na koniec jeszcze, trochę krótko, acz sentymentalnie, Baczyński o wolności.

Jak piersi nieba chcę być wolny,

W chmury się wbić w koronach drzew.”