Realizacja obietnicy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości dotycząca likwidacji gimnazjów powoli nabiera kształtu. Ustawą zajmuje się Sejm, a w internecie pojawiły się propozycje nowych programów nauczania z poszczególnych przedmiotów

Wyzwanie

Partia rządząca wzięła na siebie wielkie zobowiązanie, od którego powodzenia może zależeć jej los w kolejnych wyborach. Trzeba jednak podkreślić, że obecnie ustawodawcy są w lepszej sytuacji niż byli 15 lat temu, gdy powoływano gimnazja. Wtedy program nauczania „cięło się od góry”, tzn. trzeba było w jakiś sposób oddzielić program VII i VIII klasy od programu w pozostałych klasach szkoły podstawowej i wrzucić go do gimnazjum wraz z programem odpowiadającym programowi ówczesnej I klasy szkoły ponadpodstawowej. Zawirowania z programem gimnazjów nie miały końca, a sam rząd PO-PSL zafundował polskim dzieciom dwukrotną zmianę podstawy programowej. Teraz program jest budowany „od dołu”, co ułatwia działanie. Wiadomo, co dzieci wiedzą i umieją po VI klasie podstawówki i wiadomo, czego powinny się jeszcze nauczyć i dowiedzieć przed jej ukończeniem.

Nie lada wyzwaniem będzie zorganizowanie łączonej rekrutacji do liceów i techników w roku 2019. Wtedy zbiegną się dwa roczniki. Młodzież urodzona w 2003 r., będąc ostatnim rocznikiem uczęszczającym do gimnazjum, skończywszy jego trzecią klasę przystąpi do rekrutacji do I klasy trzyletniego liceum lub czteroletniego technikum. W tym samym czasie młodzież urodzona w 2004 r., ukończywszy VIII-klasową szkołę podstawową, przystąpi do rekrutacji do I klasy czteroletniego liceum lub pięcioletniego technikum. Jeśli wtedy dojdzie do bałaganu i chaosu, PiS może się nie pozbierać. Dużo zależy od samorządów, które obecnie nie są przychylne reformie. Wynika to ze zdominowania samorządów przez PO i PSL. Jeśli w wyborach samorządowych 2018 r. pozycja tych partii w sejmikach wojewódzkich osłabnie, być może opór będzie mniejszy. Niemniej jednak należy mieć się bardzo mocno na baczności. Ten nietypowy rok szkolny z podwójnym rocznikiem klas pierwszych rozpocznie się we wrześniu 2019 r., czyli na dwa miesiące przed wyborami parlamentarnymi!

Osobnego komentarza wymaga kwestia szkół artystycznych. Prezydent Andrzej Duda w niedawnym wywiadzie słusznie odniósł się do obaw wyrażanych przez środowisko nauczycieli tego rodzaju szkół. Podlegają one nie pod Ministerstwo Edukacji Narodowej, a pod Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dlatego to Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydaje rozporządzenie określające reżim prawny, w jakim te placówki działają. Według informacji udzielonych mi przez MKiDN, Ministerstwo chce pozostawić 6-letni cykl nauczania w muzycznej szkole podstawowej, która byłaby 8-letnia! To by oznaczało po pierwsze pozbawienie podstawowych szkół muzycznych możliwości wydania dyplomu ukończenia podstawowej szkoły muzycznej, a po drugie skazałoby na niebyt licea muzyczne (będące szkołami muzycznymi II stopnia z pionem ogólnokształcącym), ponieważ nie byłoby takich osób, które równocześnie nabywałyby uprawnienia do rekrutacji do liceum (absolwenci podstawówki) i rekrutacji do szkoły muzycznej II stopnia (absolwenci szkoły muzycznej I stopnia, wg tego projektu 6-letniej). Ten pomysł, który wg nieoficjalnych informacji forsuje Dyrektor Departamentu Szkolnictwa Wyższego i Edukacji Kulturalnej Lidia Skrzyniarz, jest piramidalny. Należy mieć nadzieję, że Pan Prezydent podejmie odpowiednie rozmowy mające na celu zmianę tego kuriozalnego pomysłu. Nie wolno przy okazji tej reformy wylać dziecka z kąpielą! Polacy by tego PiS-owi nie zapomnieli.

Szansa

Reforma edukacji stwarza nową perspektywę. Perspektywę, w której nie będzie – przykładowo – studentów I roku studiów filologicznych, którzy nie umieją podzielić wyrazu na sylaby lub nie odróżniają spółgłoski dźwięcznej od bezdźwięcznej. Perspektywę edukacji w zakresie samodzielnego myślenia, a nie rozwiązywania testów. Perspektywę młodzieży, która oczytuje się w dziełach literatury – tych klasycznych i tych nowszych – i która swobodnie porusza się w świecie rozumiejąc rozmaite kody kulturowe i kojarzy najważniejsze cytaty.

Przedstawiciele poprzedniego rządu chwalili się, że polscy uczniowie stopniowo pięli się w wynikach międzynarodowych testów. Niestety wcale nie musi to oznaczać, że poziom nauczania rośnie. Może to oznaczać także dwie inne rzeczy. Po pierwsze, uczniowie uczeni są pod te konkretne testy tak, aby wypadali na nich jak najlepiej. Po drugie, poziom nauczania w innych krajach spada szybciej niż w Polsce. Obecnie obowiązująca podstawa programowa w porównaniu z tą obowiązującą przed reformą oświaty zakrawa o żart. Niemal anegdotyczne są wytyczne w rodzaju „na poziomie podstawowym obowiązują wszystkie funkcje trygonometryczne z wyjątkiem cotangensa”. Jest szansa, aby wyjść z tych oparów absurdów i naprawić polską oświatę.

Jeśli te szanse zostaną zaprzepaszczone, Polacy rządzącym tego nie podarują.