Poważana, w dość osobliwych kręgach, femino-pisarka Manuela Gretkowska wywołała ostatnio brązową burzę swoimi wulgarnymi uwagami odnośnie braku postępowości w III Rzeczypospolitej. Pomińmy milczeniem kwestie oryginalności ortograficznej pisarki. Dość elektronicznego atramentu wylano na ten temat. Gretkowska nie należy do nazbyt ciekawych postaci nadwiślańskiego życia kulturalno-politycznego. Jej działalność publiczną dobrze ilustruje klapa partii kobiet, której do tej pory nie udało osiągnąć się zauważalnych sukcesów.

Uważam, że w tej brązowej burzy bardziej od wulgarnej formy istotna jest treść wypowiedzi Gretkowskiej. Bynajmniej nie z uwagi na oryginalność czy autorytet autorki, ale na reprezentatywny dla lewicowych elyt III Rzeczpospolitej sposób myślenia. Femino-pisarka uraczyła nas typowym lewackim bełkotem, który ma się nijak do otaczającego nas świata, ale za to jest w pełni dostosowany do poziomu intelektualnego lemingów czytających kodomickie media. Wystarczy porównać sytuację w niepospolitej Polsce i poczciwej Europie Zachodniej, by przekonać się, jak bardzo Gretkowska rozmija się z rzeczywistością. Pomimo wielu wad prawno-ustrojowych, III Rzeczpospolita  nie osiągnęła jeszcze standardów poprawności politycznej propagowanej wzorem brukselskich eurokratów przez postkomunistyczne antyelity nad Wisłą. To nie w Polsce, ale w Republice Federalnej Niemiec – wskazywanej nam przez tutejszych pogrobowców Stalina jako wzorzec demokracji – wsadza się ludzi do więzień za krytykę islamu.

Zwróćmy uwagę, że pomimo oskarżeń o zamach na demokrację, łamanie konstytucji i ograniczanie wolności słowa sprawujący obecnie władzę  obóz „dobrej zmiany” dotychczas nikogo nie posadził za krytykę takich czy innych poczynań rządu. Pomyślmy przez chwilę, co by się stało, gdyby Prawo i Sprawiedliwość zaczęło stosować wzorce znad Renu? Wówczas to rozmaite lewackie gadzinówki zostałyby co najmniej obciążone wysokimi karami za łamanie standardów demokracji. Być może zobaczylibyśmy wówczas tak dantejskie sceny, jak wywlekanie prominentnych redaktorów w kajdankach i stawianie ich przed nieomylnym obliczem demokratycznej sprawiedliwości. Nagrodzono by ich wówczas za lata wiernej służby ojczyźnie. Nie sądzę, aby podobne naśladownictwo przypadło do gustu lewactwu.

Przejdźmy teraz do kwestii tzw. uchodźców. Niepospolita, zaściankowa Polska ich nie przyjmuje, czym naraża się postępowym państwom Europy Zachodniej. Oskarżają nas one z tego powodu o wiele bezecnych praktyk, z których najbardziej charakterystyczną ma być nieczułość na ludzką krzywdę. Spójrzmy jak owa zupełnie niepospolita wrażliwość na zmieniła sytuację w Europie Zachodniej. Jej miłujący pokój mieszkańcy, którzy przywykli do życia w dobrobycie, muszą się w ekspresowym tempie przyzwyczajać do występowania mniejszych lub większych zamachów terrorystycznych w ich krajach. Prezes-naczelnik Jarosław Kaczyński może nie jest najbardziej zręcznym politykiem, zwłaszcza jeśli chodzi o dobór personalny współpracowników, ale w zestawieniu z leaderami Europy Zachodniej, którzy nakazują swoim współobywatelom, aby przyzwyczaili się do terrorystycznych incydentów i spokojnie malowali asfalt kredkami, nabiera cech męża stanu. Pomimo tego, iż pani Gretkowska wyznaje dość osobliwe poglądy, nie podejrzewam jej o skłonności masochistyczne w rodzaju chęci wylatywania w powietrze wraz z islamskimi zamachowcami. Dlatego sugerowałbym wspomnianej pisarce skorygowanie wpisu – nazwanie Europy Zachodniej, może nie tak wulgarnie jak poprzednio Polskę, ale za to trafnie, Unią Głupoty Niepospolitej.

Jako szanująca się feministka, Gretkowska nie mogła zakończyć wpisu bez zwyczajowego w tamtych środowiskach ataku na Kościół Katolicki. Straszenie zaściankiem, ciemnogrodem czy wojującym katotalibanem od dawna pozostaje w arsenale postępowych twierdzeń, które zwykle rozmijają się z rzeczywistością. Podobnie jest i w tym przypadku. Niestety, jak łatwo można zauważyć, nauczanie Kościoła Katolickiego ma zaiste niewielki wpływ na nadwiślańskich polityków, nawet (a może  zwłaszcza?) na tych, którzy oficjalnie deklarują się jako wierzący i praktykujący. Mogliśmy się o tym przekonać w zeszłym roku, gdy „dobra zmiana” nie poparła społecznego projektu ustawy o zakazie aborcji, ustępując rozbrykanym, jak się po czasie okazuje za zagraniczne pieniądze, lewaczkom i lewakom. Ciekawe z jakiego powodu postanowili się oni ubrać w jednolite, czarne stroje? Czyżby chcieli zademonstrować w ten sposób pokrewieństwo ideowe z brunatnymi koszulami? Wszakże nie od dziś wiadomo, że skrobankową wolną amerykankę na ziemiach polskich po raz pierwszy wprowadził nie kto inni jak Adolf Hitler.