Populizm obecnie jest jednym z najbardziej nadużywanych słów. Bezmyślnie szafują nim na równi politycy i ich wyborcy, pragnąc zdyskredytować swych ideologicznych przeciwników. Nie myślą przy tym, że być może sami populistami są i tworzą zjawisko, którego konsekwencji nie rozumieją.

Vox populi, vox Dei?

Populizm pojawił się w XIX wieku w formie radykalnych ruchów reformatorskich i ideologicznych, stając się nieodłącznym zjawiskiem życia społecznego. Początkowo był to głos konkretnych grup społecznych np. francuskich rewolucjonistów, amerykańskich farmerów, ruchów radykalnych, czy antykapitalistów. W miarę rozwijania się demokracji przedstawicielskiej po populistyczny oręż sięgnęli także politycy, odwołując się – rzecz jasna – do ludu wybierającego.1 Tak narodził się populizm polityczny.

Istotą politycznego populizmu – choć niebezkrytyczną i niewszechogarniającą – jest uwielbienie przez populistów tej grupy społecznej, dzięki której zmaksymalizują swe prywatne korzyści. Odwołując się do „idei, zamierzeń, głównie politycznych i ekonomicznych, zgodnych z oczekiwaniami większości społeczeństwa” mają na celu zdobycie jego poparcia i zdobycia wpływów lub władzy.2 Stosują przy tym demagogię: chwyty dające łatwe efekty i poklask gawiedzi.

Populizm odwołuje się więc przede wszystkim do ludzkich emocji, gdyż to za ich pomocą najprościej jest sterować tłumem. Populista manipuluje obawą i nadzieją, sieje demagogiczną dezinformację i stosuje zasadę divide et impera, dzieląc społeczeństwo na „normalnych obywateli” i „skorumpowaną elitę”. Mechanizm jest prosty: niepewność wzbudza strach, a strach wzbudza nienawiść. To właśnie na takich ruchach wyrosły ideologiczne wizje i polityczne reżimy, takie jak faszyzm, nazizm, maoizm czy komunizm. Niewątpliwie stąd też wynika pejoratywna konotacja tego pojęcia.

Nieodłącznym elementem zjawiska jest przedstawianie prostych rozwiązań skomplikowanych problemów i późniejsze porzucanie ich. Przekonaliśmy się o tym podczas ośmioletnich rządów Platformy Obywatelskiej: „Przysięgam Polakom, że każdy, kto w moim rządzie zaproponuje podwyżkę podatków, zostanie osobiście przeze mnie wyrzucony” – zachęcał Donald Tusk w 2007 roku do głosowania na swoich ludzi. W exposé obiecywał podniesienie płac nauczycieli i pracowników ochrony zdrowia, walkę z korupcją i biurokracją oraz obniżenie bezrobocia. Tymczasem jego rząd podwyższył m.in. wiek emerytalny, podatek VAT i zawłaszczył fundusze z OFE.3

Nie inaczej działają obecne rządy Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński w 2011 roku grzmiał: „Ponad połowa ceny benzyny to podatki. Ja obniżyłbym akcyzę, ale do tego trzeba odwagi.” Tymczasem PiS zafundował nie tylko podwyżkę cen paliwa, ale i prądu, nieruchomości i gros innych produktów i usług.

W obydwu przypadkach cel partyjny został osiągnięty, a że fanatyczni i nierozgarnięci wyborcy mają krótką pamięć, bezrefleksyjnie przyklaskują każdemu nowemu „pomysłowi”.

Kto jest przeciw, ten jest z nami

Współcześni polityczni populiści tworzą pozorną siłę poprzez stosowanie wspólnego mianownika: „kto jest przeciw, ten jest z nami”. Początkowo to działa, lecz gdy przychodzi do „sformułowania pozytywnych celów, pożądanych rozwiązań, ruchy dzielą się i rozpadają na różnorodne – często skłócone – partie polityczne, frakcje czy grupy interesu, także wewnętrznie (wszelkie koalicje PO i PiS, KOD, Ruch Kukiz’15, partie Korwina-Mikke – przyp. red.). Współczesny populizm – widziany jako specyficzny antyelitarny ruch społeczno-polityczny, typ demagogicznego przywództwa i forma rządów »wyemancypowanych z prawno-konstytucyjnych ograniczeń« – jest przykładem takiego szerokiego i destrukcyjnego, lecz nietrwałego ruchu.”4 Szczególnie widoczne jest to w tzw. totalnej opozycji, która za wszelką cenę pragnie zaskarbić poparcie wszystkich przeciwników PiS-u, a tych nieulegających buńczucznym słowom nazywa głupcami.

Nie inaczej jest na podwórku europejskim i amerykańskim. Nasilenie się tendencji patriotycznych i narodowych zmusiło lewicę do szafowania populizmem. Sukcesy wyborcze Wolnościowej Partii Austrii (Austria), Frontu Narodowego Le Pen (Francja), Fideszu (Węgry), Szwedzkich Demokratów (Szwecja), Alternatywy dla Niemiec (Niemcy) czy Donalda Trumpa (USA) stały się solą w oku poprawnych politycznie socjaldemokratów i postkomunistów.5 Komicznym zjawiskiem jest to, że dociekają oni przyczyn pojawienia się prawicowego populizmu wszędzie, tylko nie u samych siebie. Nie dostrzegają, że ruchy te wyrosły głównie na społecznym niezadowoleniu ze skutków multikulturalizmu, który nomen omen także został wdrożony na populistycznych hasłach o biednych dzieciach i młodych matkach uciekających przed wojną. Takie partie jak Die Linke (Niemcy), Komunistyczna Partia Francji (Francja), Odrodzenie Komunistyczne (Włochy), Socjalistyczna Partia Ludowa (Dania) czy Partia Lewicy (Szwecja), choć nie odnotowujące znaczących sukcesów wyborczych, opierają się na chwytliwych sloganach o „ludziach na dole” i “establishmencie na górze” oraz antykapitalistycznych, protekcjonistycznych i socjalnych rozwiązaniach, które w rzeczywistości nie zdają egzaminu.6

Populizm działa więc przede wszystkim w nurcie opozycyjnym. Sprowadza się do krytyki zastanej rzeczywistości i obietnicy, że w przyszłości będzie ona dużo lepsza, jeśli „to my wygramy, a nie oni”. Sprzyjają temu wszelkiej maści nośniki informacji: kręgi sąsiedzkie, radio, telewizja i media społecznościowe.

Uleganie prostym, bezrefleksyjnym hasłom w konsekwencji doprowadza do degeneracji i rozzuchwalenia się zwycięskich partii (łatwo i szybko osiągnięte cele) oraz obniżenia poczucia wartości społeczeństwa i pogłębienia patologii (oszukani głosujący dotychczas przeświadczeni o swojej wyższości intelektualnej, sami się weryfikują). Innymi słowy zanika wówczas i polityczny racjonalizm, i społeczna świadomość7.

W istocie o populizm oskarżony może być każdy, bez względu na to, czy głosi idee i rozwiązania niemoralne i głupie, czy słuszne i mądre. Dlatego właśnie zjawisko to występuje zarówno na lewicy i prawicy. Populistą może zostać zarówno socjalista, domagający się 75% opodatkowania ludzi pracujących, jak i kapitalista domagający się obniżenia podatków do poziomu 10%. Wystarczy, że taką, a nie inną wolę przejawia pewna grupa społeczna (zazwyczaj większość) i przeciwnicy dostają darmową broń do ręki.

Populizm populizmowi nierówny

Podejrzewam, że każdemu w tej chwili zapaliła się zielona lampka nad głową. Czy zawsze bowiem, gdy społeczeństwo wskazuje rozwiązania, które docelowo ułatwią życie, to popierającemu te rozwiązania politykowi z góry należy przylepić łatkę populisty i demagoga? Czyż w takim wypadku nie powinniśmy mówić raczej o mądrości tych ludzi?

W mojej opinii, liczą się intencje i życiorys człowieka. Spójność poglądów, choć nie wykluczająca przyznawania się do błędów i zmiany zdania oraz wymierne osiągnięcia są jedynym sposobem na odróżnienie realnie pragnącego poprawić stan życia polityka od polityka-populisty.

Łatwość bowiem zarzucania populizmu i demagogii, wynikającej z nieprecyzyjności tych pojęć i tym samym niezwykłej trudności ich zdefiniowania, nie wymaga właściwie żadnego uzasadnienia. Działa tu wyłącznie zasada „kto pierwszy ten lepszy” – kto pierwszy zarzuci populizm, ten wygrywa dyskusję.

Zjawisko odwoływania się do woli ludu nasila się szczególnie w okresie kampanii wyborczych, dlatego ważna jest świadomość społeczna z zakresu psychologii, ekonomii i prawa. Wiedza zawsze zapobiega uleganiu tanim chwytom nieuczciwych ludzi. Siła populistów bowiem – jak już wspomniałem na początku – bierze się ze społeczeństwa, a nie partii i ich członków. Politycy żerują wyłącznie na ludzkiej naiwności i niewiedzy, i dopóki sami na to pozwalamy, dopóty oni robią wszystko, by się na tym wzbogacić, bez względu na konsekwencje. Taki to populizm naszych czasów.

 

Przypisy

  1. D. Kasprowicz, Dwa oblicza populizmu, Instytut Obywatelski, s. 1.
  2.  Populizm, [w:] Słownik Języka Polskiego, PWN
  3. P. Śmiłowicz, Dorobek ośmiu lat rządów Platformy, 19.10.2015.
  4. J. Pakulski, Ruchy populistyczne i degeneracja elit przywódczych – analiza weberowska, Zoon Politikon 7/2016, s.69
  5. M. Syska, Nowy populizm w Europie, Nigdy Więcej nr 16, 2008
  6. A. Kropka, Populizm lewicowy na przykładzie partii “Die Linke” w Republice Federalnej Niemiec, s. 80-81
  7. Tamże, s.57