(UWAGA! W tę kolejną, przykrą rocznicę, przypominam, niestety wciąż aktualny, felieton poświęcony zagadnieniom zasadniczym. Czy po kolejnym roku jesteśmy bliżej normalności?)
Czasem mam wrażenie, że to jacyś kosmici robią sobie jaja i wyświetlają na naszych ulicach hologramy, łudząco podobne do ludzi, jednak znacznie głupsze i podatne na wszystko co możliwe. Owe hologramy potrafią bez cienia zmęczenia łazić całymi dniami po mediach, ale mają ogromne problemy z powiedzeniem czegoś mądrego. Zostały zaprogramowane „na bazie” zwalczania Jarosława Kaczyńskiego, który jest ich głównym i jedynym punktem odniesienia.
Łatwo jest je zidentyfikować, trudniej przyczynić się do ich zniknięcia. Mają też pewną przypadłość. Nie potrafią ukryć swoich zamiarów. Dzięki temu, wiemy że pojawią się na ulicach także 13 grudnia. Za niemałe pieniądze wgrano im też soft, dzięki któremu będą gardłować „Stop dewastacji Polski”.
A teraz nieco dosadniej. Wrze we mnie i zalewa mnie krew, jak Pana Bogdana z Oleśnicy, gdy obserwuję ten cały teatrzyk. A właściwie scenę, na której do woli eksponują swoje brudne, partykularne interesy grupy wszelakiego wpływu. To, co wyprawia KOD, przy akompaniamencie totalnej opozycji, to działalność haniebna i antypaństwowa. Ale tego nie muszę chyba Ci wyjaśniać. Gdy posłuchałem ostatnio o tym jak podczas stanu wojennego, internowań i ścieżek zdrowia dochowywano kultury, zastygłem na chwilę w milczeniu, łapiąc się za serce.
Liczne, choć wciąż mniejszościowe środowiska, każdego dnia starają się w merytoryczny i rzeczowy sposób uświadamiać historycznie społeczeństwo. Próbujemy zasypać tę dziurę niewiedzy faktami i niezbitymi dowodami, by niezależnie od partyjnych sympatii czy antypatii, kierunek działań był dla każdego jasny. Żeby, krytycznie opisując rzeczywistość, realizować interes narodowy a nie słuchać o działaniu wbrew jemu. I nagle wychodzi na ulice banda zdrajców Narodu i oklaskuje ludzi, którzy pałowali ich bliskich w nie tak odległej przeszłości.
Dlaczego tak się dzieje? Jak podkreśla, m.in. prof. Marek Jan Chodakiewicz, zaprzepaściliśmy po ’89 roku szansę na prawdziwą niepodległość, pozwalając komunistom na dostosowanie się do nowych warunków w ramach tzw. transformacji. Nie chcę zagłębiać się w oczywistości, tym bardziej, że nie jest to pogląd odosobniony. Historia głównych aktorów polskiej sceny politycznej została pochowana po szafach. Zamiast ujawniać, utajniano. Wmówiono społeczeństwu, że pewne instytucje zniknęły a tak naprawdę przeszły do podziemia (Może o takie podziemie Panu chodziło, Panie Kijowski?). Na straży tajemnic i układów, stawiano prezydentów! To głowy państwa po ’89 roku miały (i mają) takie plecy, że gdyby pozdejmowali swoje rozmemłane koszule, to niektórzy potraciliby przytomność.
I w tym całym nieuporządkowanym syfie, po niewykorzystanych szansach sprzed lat, są jeszcze środowiska, które mają czelność protestować 13 grudnia przeciwko demokratycznie wybranej władzy. Nie jestem pragmatykiem i daleko mi do uległości wobec władzy z uwagi na to, że „jest lepiej niż było”, ale to, co wyprawia się w szeregach opozycji (wiemy której), to skandal.
Na koniec to, co najważniejsze. Moskiewscy słudzy odchodzą z tego świata. Oprawców żegna się z honorami. Pamiętamy o ich „zasługach” i bolejemy nad tym, że nie doczekali ukarania i potępienia. Tymczasem układ, oprócz zachowania ciągłości ukrytej przed opinią publiczną, stale się reprodukuje. Interesy swoich mentorów realizują ludzie, których znacznie trudniej będzie wytknąć palcem i postawić im zarzuty.
Polska nie wstanie z kolan tak długo, jak będzie miała spętane nogi.
PS Na koniec polecam Twojej uwadze artykuł Daniela Patrejko, który stanowi wspaniałe uzupełnienie tego tematu: PRZECZYTAJ O ESBECKICH EMERYTURACH (klik)


