W całej Polsce jesienią 2020 doszło do protestów, na skalę dawno u nas niewidzianą. Tysiące ludzi wyszło na ulice (co w czasie epidemii wirusa COVID jest dość ryzykowną zagrywką). Przyczyna protestu to wyrok Trybunału Konstytucyjnego, zabraniający aborcji eugenicznej (tzn. wynikającej z upośledzenia płodu). Decyzja to zła, i napsuje w Polsce jeszcze dużo krwi.

Jak to z wyjątkami było

Tzw. kompromis aborcyjny obowiązywał w Polsce od uchwalenia ustawy z 7 stycznia 1993 o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Ów akt prawny zezwalał na zabieg aborcji w trzech tylko przypadkach :

1. zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej
2. duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu [tzw. aborcja eugeniczna]
3. uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego [tzn. gwałtu lub kazirodztwa]

Kompromis – jak to nieraz bywa z kompromisami – był wyjściem trudnym, przyjętym po długich sporach i mało kogo zadowalał do końca. Tym niemniej okazał się rozwiązaniem trwałym (obowiązywał ponad 25 lat). Z upływem czasu zyskiwał też sobie zwolenników. Sondaż IBRiS pod koniec 2019 wykazał, że niemal 50% Polaków popiera właśnie kompromis, ok. 25% chce większej liberalizacji, a zaledwie 15% opowiada się za zaostrzeniem przepisów.[1]

Co ciekawe, kompromis z 1993 stanowił w Europie jedno z bardziej restrykcyjnych rozwiązań. Większość państw kontynentu przyjęła bowiem model aborcji na życzenie (abortion on demand) we wczesnych miesiącach ciąży. Istniał też model “brytyjski”, gdzie aborcja była dozwolona w ściśle określonych przypadkach, do których jednak wliczano trudną sytuację socjo-ekonomiczną kobiety. Był więc to model bardziej restrykcyjny niż w większości państw Europy, a bardziej liberalny niż w Polsce (podobne rozwiązanie do Wlk. Brytanii miała też Finlandia).

Pełny zakaz zabiegu istniał w kilku mikro-państewkach typu Andora, Monako, Liechtenstein czy Malta, (z wyjątkiem wyspiarskiej Malty był to jednak przepis raczej teoretyczny – do Francji czy Szwajcarii obywatelki mikro-państw mają blisko, a granice otwarte), Do niedawna wyjątkiem była też Irlandia. Na Zielonej Wyspie przyszła jednak “dobra zmiana” – w 2018 Irlandczycy przegłosowali dopuszczalność aborcji w referendum (2/3 głosów za !)

Aborcja eugeniczna – kość niezgody

Kontrowersyjny wyrok TK wymaga omówienia. Dotyczył on “tylko” 1 z 3 dotychczas dozwolonych przypadków, tzn. aborcji eugenicznej. Tyle tylko, że właśnie ów przypadek dotyczył ponad 90% zabiegów dokonanych legalnie w Polsce. Zniesienie przesłanki eugenicznej oznaczało więc w praktyce niemal całkowity zakaz aborcji w Polsce (z wyjątkiem dwóch skrajnych przypadków).

Pod wnioskiem do TK podpisało się niemal 120 posłów na Sejm, tzn. 1/4 izby, z czego ponad 100 z klubu PiS i 11 (komplet) z Konfederacji. Wysoki trybunał dopatrzył sie niezgodności przesłanki eugenicznej z trzema artykułami konstytucji z 1997. Tym samym owa przesłanka stała się w Polsce bezprawna (orzeczenia TK mają charakter ostateczny).

Co ciekawe, Polska wróciła w tej dziedzinie do stanu prawnego … z 1932. W tym właśnie czasie (za Piłsudskiego to było) Polska przyjęła nowy kodeks karny, na owe czasy dość postępowy. Aborcja co do zasady była zakazana, z dwoma wyjątkami – ciąży w wyniku przestępstwa (czytaj gwałtu) oraz w razie “ścisłych wskazań medycznych” (czyli poważnego zagrożenia zdrowia kobiety).

W taki to sposób nasi ustawodawcy (okrężną drogą, bo przez trybunał zamiast sejmu) cofnęli nasze ustawodawstwo w tym przedmiocie do czasów sanacji. I rozpętała się burza, którą wnioskodawcy chyba nie do końca potrafili przewidzieć.

Feministki vs “obrońcy życia poczętego” – dużo krzyku, mało rozumu

Jak to zazwyczaj bywa przy dużych sporach, najgłośniejsze bywają opcje skrajne. Z jednej strony mamy więc “obrońców życia poczętego”, z nieszczęsną Kają Godek na czele. Opcja ta po owym wyroku zaczęła wykrzykiwać, że “czas zabronić zabijania dzieci”, tzn. zakazać aborcji i w przypadku gwałtu czy zagrożenia zdrowia. Jednemu z takich radykałów (nazwisko przez litość przemilczę) zadałem na FB pytanie, czy aby na pewno byłby takim wojowniczym pro-life, gdyby niemiła przygoda spotkała jego siostrę lub córkę. Odpowiedzi (poza zablokowaniem) niestety sie nie doczekałem.

Z drugiej strony mamy hałaśliwe feministki – te nie zmarnują żadnej okazji, by przypomnieć że myślenie nie jest ich mocną stroną. Dotyczy to zwłaszcza aktywistek “strajku kobiet”, co to szczególnie upodobały sobie hasło [wyp***dalać] oraz [j***ać PiS] (swoją drogą słownictwo właściwe dla chlewa lub obory). Wśród postulatów zawodowych feministek szczególnie wzruszył mnie ten, gdzie żądały … dymisji całego rządu. Najwyraźniej dla aktywistek demokracja nie polega na wolnych wyborach (i szanowaniu ich wyników), tylko na spełnianiu wszystkich ich zachcianek.

Głosy rozsądku – nieliczne, ale dobitne

Wśród wrzasku z dwóch stron barykady dały się słyszeć pojedyncze głosy rozumne – czasem z najmniej oczekiwanej strony, bo pochodzące od … duchownych. Co światlejsi przedstawiciele kleru (ks. Isakowicz, o. Szustak, s. Chmielewska) z przyczyn doktrynalnych byli oczywiście przeciwnikami aborcji, wskazywali jednak na niestosowność – i nieskuteczność – państwowego przymusu w tej materii.

Nie zabrakło i tego argumentu – podnoszonego z wielu stron – że co bogatsze i zaradniejsze kobiety i tak ominą świeży zakaz, po prostu jadąc na zabieg za niemiecką lub czeską granicę. A tam już polskie prawo nie sięga, a granice w Schengen Zone mamy otwarte.

Wśród polityków rolę obrońcy kompromisu odegrał PSL. Lider ludowców, W. Kosiniak Kamysz, zaproponował referendum, przy czym jego wynik sugerował wpisać do konstytucji. Właśnie po to, by uniknąć niekończących się sporów.

Jak wyjść z tej pułapki ?

Nie ulega wątpliwości, że wyrok TK jest mocno niepopularny w społeczeństwie (zwłaszcza w jego młodszej części, co pokazały masowe protesty). Zarazem jednak prawo jest prawem, a złe prawo lepiej w demokracji zmienić niż je łamać.

Optymalnym wyjściem byłoby więc rozpisanie referendum, i wpisanie do konstytucji jego wyniku (jeśli żadna opcja nie uzyska większości, można wpisać kompromis z 1993, jako rozwiązanie pośrednie). Wymagałoby to uprzedniego porozumienia wszystkich sił politycznych, że uszanują wynik głosowania.

Z obecnych protestów powinniśmy wyciągnąć jeden zasadniczy wniosek – lepszy trudny kompromis (ale w społeczeństwie uznawany) niż rozwiązanie skrajne, a przyjęte w interesie krzykliwej mniejszości.

 

[1] https://dorzeczy.pl/kraj/123026/polacy-jasno-w-kwestii-adopcji-dzieci-przez-homoseksualistow-i-aborcji.html