W ostatnich dniach w związku z epidemią i nabierającym coraz bardziej realnego kształtu kryzysem gospodarczym w internecie wiele osób zachęcało do kupowania polskich produktów, aby w trudnym czasie wesprzeć rodzimych producentów. W oddolną akcję promującą patriotyzm gospodarczy włączył się także rząd oraz prezydent. Jakkolwiek sama akcja jest piękna, to udziału w niej czynników rządzących nie sposób nie uznać za próbę odwracania kota ogonem i promowania własnego szyldu.

Wystarczy poczytać lub posłuchać, jak negatywnie eksperci czy przedsiębiorcy mówią o rządowej tarczy, by przekonać się o dwulicowości Dobrej Zmiany. Z jednej strony hasło: kupuj polskie. Z drugiej rzeczywistość: wypełniaj formularze, a może za jakiś czas łaskawie ci pomożemy. Oczywiście, tylko jeśli spełnisz nasze kryteria. Nie możesz więc zatrudniać więcej pracowników niż przewiduje limit, inaczej radź sobie sam. Nawet jeśli twoja branża całkowicie pada. Byłeś dużym misiem i nie zabieraj nam naszego cennego czasu.

Takie nastawienie rządu dobrze zobrazowało poniedziałkowe wystąpienie premiera  Mateusza Morawieckiego w Sejmie. Wezwał on UE do wprowadzenia na terenie wspólnoty nowych podatków: cyfrowego, od transakcji finansowych, od korporacji i od śladu węglowego. Ponadto zapowiedział również walkę z rajami podatkowymi.

Co do ostatniej kwestii, to w nieodległym czasie w podobnym tonie wypowiedział się Adrian Zandberg z partii Razem. Może już niedługo będziemy świadkami zawiązania nie tak znowu egzotycznej, patrząc na postulaty socjalne obu partii, koalicji PiS-Razem. Oczywiście dla dobra wspólnego. Gospodarkę ktoś w końcu będzie musiał uratować.

W dobie straszliwego kryzysu, gdy liczba bezrobotnych sięgnie kilku milionów, rząd jak nigdy będzie potrzebował wpływów do budżetu, które niewątpliwie okażą się nie tak wysokie, jakby tego chciano na Nowogrodzkiej. Współpraca z prawdziwą lewicą z Razem w celu rozbudowania aparatu fiskalnego państwa i dalszego wyciskania pieniędzy z obywateli stanie się nie możliwością, a koniecznością. Zwłaszcza jeśli Dobra Zmiana straciłaby większość w Sejmie. Wtedy dopiero nasze portfele poznałyby, czym jest prawdziwy socjalizm, a nie jakieś tam leninizmy, stalinizmy czy maoizmy. Nastałaby Dobra Zmiana+.

Wróćmy jednak do patriotyzmu gospodarczego. Niewątpliwie wiążę się on z kierowaniem się przy zakupach także tym, kto dany towar wyprodukował. Problem pojawia się wtedy, gdy nie wszystko, co chcielibyśmy kupić, jest wytwarzane przez polskich producentów lub jakość bądź cena polskich towarów nie odpowiada oczekiwaniom. Nie da się ukryć, że nasz kraj nie wytwarza wielu produktów, bez których współczesny człowiek nie mógłby funkcjonować.

Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest błędna polityka gospodarcza rządów zawiadujących od trzydziestu lat bałaganem nad Wisłą. Wszystkie bez wyjątku zgadzały się na istnienie patologicznego systemu podatkowo-koncesyjnego, który utrudniał bądź uniemożliwiał wielu Polakom prowadzenie działalności gospodarczej. Gdzie bylibyśmy obecnie, gdyby nie krępowały nas gorset biurokracji państwowej oraz wysokość i poziom skomplikowania ordynacji podatkowej?

Tymczasem od wielu lat jesteśmy informowani przez mainstreamowe media, zarówno lewoskrętne jak prawoskrętne, że patriotyzm gospodarczy to przede wszystkim, jeśli nie jedynie, uczciwość w kwestii płacenia podatków. Łączy się to z kreowaniem negatywnego wizerunku obywateli, którzy próbowali płacić niższe podatki, korzystając z luk w  przepisach albo uciekając do rajów podatkowych.

Podatki istniały i zawsze będą istnieć. Ale nie oszukujmy się. Każdy z nas chciałby płacić możliwie najniższe, otrzymując w zamian jak najlepsze państwo. Tymczasem u nas płacimy i płacimy, ale choćby poczucia racjonalności funkcjonowania państwa nie doświadczamy. Doskonale wiemy, że polska biurokracja od lat jest przerośnięta i niewydolna.

Kolejne ekipy, zamiast naprawić ów szkodliwy stan rzeczy, przechodzą nad tym do porządku dziennego. Adaptują się, urządzając swoich biernych, miernych, ale wiernych ludzi na stołkach państwowych, utrzymywanych z pieniędzy podatnika. Obywatel ma płacić i koniec. Nie ważne, czy podatki są racjonalne i nie za wysokie. Jak będziesz grzeczny, to od czasu do czasu wydzielimy ci parę groszy w rodzaju 500+ czy trzynastek.

Ale płać, bo jeśli nie, to będziesz przestępcą. Wsadzimy cię do więzienia. Posiedzisz jak za zabójstwo ojca i matki. Bo tyle teraz grozi za fałszowanie faktur [Zob.]. Co zresztą pokazuje, jakie są priorytety władzy.

Ciekawe, że rozum zbiorowy obywateli uznaje często mienie państwowe za niczyje. Wiele razy było to piętnowane w mediach i przez polityków. Tłumaczono to tym, iż Polacy tyle lat mieli do czynienia z obcymi władzami, że nie mają szacunku do własnej. Do tego najlepszej, bo demokratycznej. Stąd też brak świadomości o tym, że to, co państwowe, należy do nas wszystkich.

Tylko jak uznać takie ławeczki niepodległości, którymi Dobra Zmiana przyozdobiła polskie miasta, za naszą wspólną własność. Komu i do czego były one potrzebne? Naprawdę można było znaleźć milion właściwszych i tańszych sposobów na uczczenie stulecia odzyskania niepodległości. Wydanie olbrzymich środków z budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej na takie nietrwałe i szkaradne bezguścia nikomu nie przyniosło pożytku. Oczywiście poza tymi, którzy na tym zarobili.

Te ławeczki dobrze pokazują, jak działa w Polsce system państwowego, ewentualnie lokalnego, patriotyzmu gospodarczego. Władza ustala podatki i je pobiera. Obywatel płaci bardziej lub mniej dobrowolnie. W końcu zebrane środki są wydawane. Ale ponieważ władza wydaje nieswoje środki na nieswoje potrzeby, to dostajemy takie ławeczki. Uroczystości, rocznice czy ostatnio budżety obywatelskie często są pretekstami do wydania państwowych środków na takie badziewia. Schemat funkcjonuje od lat, niezależnie od partyjnych szyldów.

Patriotyzm, wbrew temu, co sądzą nasi ultrapatrioci, nie polega na żyrowaniu w ciemno każdej polityki naszego rządu. Jeśli władza postępuje źle lub głupio, to mamy nie tyle prawo, co  wręcz obowiązek ją krytykować. Podobnie jest z patriotyzmem gospodarczym. Kupujmy polskie towary i korzystajmy z usług polskich przedsiębiorstw, jeśli spełnia to nasze oczekiwania, lecz nie wspierajmy w ciemno wszystkiego i zawsze bez względu na jakość i uczciwość.

Postępujmy racjonalnie, ponieważ patriotyzm działa w obie strony. Ważne jest, by naród kochał swój kraj a przedsiębiorcy nie starali się okpić konsumentów i siebie nawzajem. Ale wskazane jest również, by rządzący prowadzili politykę państwa tak, żeby realizować interes jego obywateli, a nie tylko swoich partii czy rodzin. Dlatego też, dopóki rządy nad Wisłą nie zaczną prowadzić racjonalnej i uczciwej polityki w sferze gospodarczej, to zachęcanie do patriotyzmu konsumenckiego przez ministrów nie będzie niczym innym niż zwyczajną obłudą.