W pierwszym swoim artykule na Portalu pisałem o gilotynie dwóch mechanizmów. Przedstawiłem w nim duet, moim zdaniem, największych zagrożeń wiszących na Polską bezpośrednio: Dualizm na Łabie i sojuszu niemiecko-rosyjskiego.

Przebiegunowanie w globalnym podziale pracy to moment, w którym jest szansa odwrócić wiekowe zależności, nadrobić lukę technologiczną względem innych. Potrzebne do tego są trzy czynniki: rodzimy kapitał, naukowcy i inżynierowie, oraz trzeci, główny, o którym wspomnę na końcu artykułu.

Jeżeli pracuję dla sąsiada, to po wypłaceniu należnego mi honorarium, sąsiad będzie czerpał z efektów pracy podług własnego interesu. Nie ma w tym nic dziwnego, czy czegoś anormalnego – ot życie. Jeśli natomiast zerkniemy na skalę makro i policzmy ilu z nas pracuje w firmach zagranicznych, a te z kolei zyski przekuwane są w interes państwa, z którego pochodzą, to daje nam to do myślenia. Dlatego istotny jest rodzimy kapitał inwestujący w naszym kraju oraz płacący podatki tylko dla polskiego fiskusa.

Bez naukowców i inżynierów nie jesteśmy w stanie tworzyć, udoskonalać, a także przewidywać trendów nowej technologii. Natomiast bez technologii nie stworzymy konkurencyjnych produktów przemysłowych – odpowiednio tanich, o konkurencyjnej jakości i wydawanych w terminie. Oprócz twardego zaplecza potrzebna jest również innowacyjność, a tej, zdaje się, nam akurat nie brakuje.

Moi znajomi z branży automotive przyjęli, ot taki sobie projekt od Niemców, który wydawał się szybki i łatwy. Kiedy pojechali do fabryki okazało dlaczego Germanie nie podjęli się zadania. Konstruktorzy, bo o nich mowa, zorientowali się, iż stanowiska na linii produkcyjnej i używane na nich narzędzia są już kompletnie na limitach wytrzymałości. Projekt wydawał się nie do zrobienia. Po 3 miesiącach nadgodzin i konstrukcyjnej szarlatanerii, oddali linie gotową do produkcji. Szczęki zbierano z ziemi.

Brakuje natomiast najbardziej czynnika trzeciego.

Sojusz niemiecko-rosyjski, jaki w tekstach nazywam Rapallo, jest coraz bardziej odczuwalny i przez to widoczny w mediach. Klaus Erst, szef komisji Bundestagu ds. energii, wypowiedział się niedawno, iż w tym pandemicznym zamieszaniu pora dokończyć Nord-Stream 2 i pomyśleć nad sankcjami odwetowymi, wymierzonymi w firmy z USA [Link]. Jako żywo widzimy wypychanie interesów Ameryki na rzecz niemieckich – czyli coś o czym pisałem już od jakiegoś czas, m.in. w Części trzeciej.

Spotkałem się kiedyś z opisem polityki wewnętrznej Rosji jako konfliktu telewizora z lodówką. Czyli nieustającego starcia propagandy i dobrobytu społeczeństwa. Kiedy ilość jedzenia spada, rośnie złość na telewizor. Jeżeli dochód ze sprzedaży ropy dalej będzie malał, do tego wirus będzie się rozprzestrzeniał w takim tempie jak teraz, to lodówka nabierze na sile. Nie zapominajmy o obecności militarnej Moskwy na Bliskim Wschodzie, która do najtańszych w trzymaniu nie należy. Kocioł w Lewancie w każdej chwili może  się wylać i jeżeli Rosja chce utrzymać status “gracza” będzie musiała wzmocnić tam swoją obecność, a to będzie kosztowało kolejne ruble. Przesunięciu w czasie ulegnie ukończenie słynnych reforma wojskowych oraz wzmocnienie rosyjskiej zachodniej flanki (czyli naszej wschodniej).

Wszystko to przekłada się na chwianie autorytetu Putina, a jak mawiają Chińczycy: jeśli jedziesz na tygrysie, nie możesz z niego spaść. Rosja słynie z wielkiej gry cieni na zapleczu politycznym, gdzie grupy interesów zwalczają się nawzajem. Mówi się, że pozycja Putina na Kremlu jest niepodważalna. Jeżeli jakimś cudem spadnie on z tygrysa, to nastąpi chaos do czasu wyłonienia nowego cara, zdolnego nad tym grajdołem zapanować. To niekoniecznie musi nastąpić szybko.

Kiedyś, w przypadkowej rozmowie z Michałem Kuziem, usłyszałem, że Niemcy są jak wielki golem, który realizuje wgrany program do momentu jego kolapsu. Potem następuje aktualizacja nowego oprogramowania.

Odnoszę coraz silniejsze wrażenie, że program UE jest zastępowany przez opcję “Witaj wieku XIX” (patrz Część trzecia). Imigranci nie są już mile widziani, pomoc południu Europy (Włochy, Grecja) zmierza do wartości zero, a hasła o solidarności europejskiej jakoś nikt już nie podnosi. Na spotkaniach trzeciej partii w Niemczech, Alternative für Deutschland, otwarcie pro-rosyjskiej, cytuje się Karla Haushofera, czołowego geopolityka Hitlera. Politycy niemieccy zawsze kierowali się tylko realpolitik. Kryzys pokazuje nam to jak na dłoni. Analitycy w Berlinie sumują dzienne słupki, licząc czy UE jeszcze im się opłaca. Kiedy słupki pokażą minus, Unia wyzionie ducha. Jeżeli tempo zmian kryzysowych się utrzyma, to, stawiam śmiałą tezę, akt zgonu wystawiony zostanie z końcem kadencji kanclerz Merkel.

To zwiastuje chaos na zachodzie. Niemcy, jak Rosjanie, preferują hierarchię i potrzebują silnych struktur państwowych. Poprzedni wiek nam to uświadomił.

Co my na to?

Kryzys jaki przechodzimy to nie tylko początek zmian sytuacji międzynarodowej, ale, wierzę w to z całego serca, także początek zmian społeczeństwa Polskiego.

Ostatnie wydarzenia wyraźnie ukazują nam jak nasza “elyta polityczna” jest od nas, szarych ludzi, odseparowana. Potrójna tarcza anty-kryzysowa; nazwanie klasy średniej ludźmi zarabiającymi 4 tyś. brutto; oficjalne ignorowanie prawa, które samemu się ustaliło (np. ostatnie wydarzenia z cmentarzy); używanie policji do ściągania kolejnych pieniędzy z obywateli; opozycja mająca do zaoferowania tylko zdjęcia z maseczkami i nienawiść do drugiej strony – absurd goni absurd. Kryzys to piekielnie silny jupiter, który odziera polityków ze splendoru władzy, punktuje nam ich głupotę i przedstawia ich inteligencję sięgającą paczki rodzynek (poza paroma wyjątkami, oczywiście).

Niall Ferguson w książce “Rynek kontra Ratusz” przez ponad 500 stron udowadnia, jak na przestrzeni dziejów hierarchie konkurowały z systemami sieciowymi. W Polsce hierarchia państwowa drży w posadach. Albo Polacy stworzą własną sieć, albo urzędnicza kaskada zostanie przejęta przez zewnętrzne centrum.

Tu dochodzimy do trzeciego, według mnie najistotniejszego, czynnika potrzebnego do awansu w światowym podziale pracy – wolności!

Z tysiącem obostrzeń prawnych, toną papierów, wystanymi godzinami w urzędach, absurdami podatkowymi, tracimy na impecie, a wraz z nami traci go gospodarka. Spowalnia i utrudnia tworzenie nowych sieci, powiązań rynkowych, biznesowych, fundacyjnych, wszelkiego rodzaju zrzeszeń, grup czy kół. Hierarchia właśnie tak broni się przed upadkiem.

Największe zadanie, jakie stoi dziś przed nami, to stworzenie lokalnych sieci i połączenie ich ze sobą kluczowymi węzłami (poszczególnymi ludźmi, kanałami youtube, itp.) na obszarze całego kraju. Proces ten, w konsekwencji, pomoże nam zrozumieć jak bardzo nasz, tj. obywateli Polski, los jest spleciony. Powodzenie mojego sąsiada, firmy, dostawcy, odbiorcy, klientów, jest moim powodzeniem. Współzależność uczy nas współpracy, spaja, a także pomaga nam odtworzyć etos narodu I Rzeczypospolitej – najbardziej demokratycznego narodu Europy.

Dlatego nawiązujmy kontakty, rozmawiajmy ze sobą, pomagajmy sobie. W tej chwili nie ma od tego nic ważniejszego. Wirus spowoduje upadek wielu firm na całym świecie. Zrobi się wielka próżnia w łańcuchu dostaw, a także luki w globalnym rynku. Jeżeli uda nam się odpowiednio szybko odnaleźć w tych warunkach i je wykorzystać, to stoi przed nami szansa awansu w tym światowym podziale pracy, o którym cały czas wspominam w moich tekstach. Będzie to łamanie Dualizmu na Łabie! Wymagałoby to od nas ogromnej pracy i elastyczności w działaniu. Nie da się tego skutecznie osiągnąć bez tworzenia sieci rynkowych i społecznych.

Serce bije mocniej, kiedy widzi się na szybach sklepów lub ścianach klatek schodowych oferty – z numerami telefonów! – pomocy dla ludzi starszych, pracujące w domach drukarki 3D tworzące ochronne przyłbice, które następnie wysyłane są do lekarzy i szpitali za darmo, albo kolorowe maseczki szyte przez ludzi w domach, żeby wrzucać je anonimowo do skrzynek na listy lub rozdawać sąsiadom! Tak właśnie powstają sieci.

Wolność nierozerwalnie wiąże się z odpowiedzialnością. Pora sięgnąć po obie!