“Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia”. Tymi słowami Henryk Sienkiewicz rozpoczyna Ogniem i Mieczem. Odnoszę wrażenie, że incydenty roku 2020 również zwiastują jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Pandemia i światowy lockdown, styczniowy kryzys w Iraku, zamieszki na ulicach pierwszego imperium światowego (USA), masowy dodruk niemal każdej waluty, jeszcze ten ogromny wybuch w Bejrucie sprzed kilku dni. A jestem przekonany, że wiele pominąłem.

Rozmawiałem 2 lata temu z ojcem i kiedy mówiłem mu, że mamy cichy konflikt USA-Chiny, skwitował mnie podniesioną brwią i słowami o bezapelacyjnej dominacji Ameryki, która jakby chciała, rozgromiłaby Pekin w trymiga. Dziś już tak nie twierdzi.

Każdy z nas widzi klincz tych mocarstw – USA nakłada kolejne cła na chińskie produkty, oburzenie i napięcie dyplomatyczne towarzyszą amerykańskim manewrom na Morzu Południowochińskim, a jeszcze nie zapominajmy o wyścigu technologicznym, którego przejawem jest afera o 5G.

21 lipca USA nakazały zamknięcie chińskiego konsulatu w Houston. Chiny 24 lipca odpowiedziały zamknięciem konsulatu amerykańskiego w Chengdu. Po tym wydarzeniu Radosław Pyffel powiedział w jednym z wywiadów, że narzędzia dyplomatyczne się wyczerpały. 6.08, Jacek Bartosiak stwierdził, iż jedyne co USA zostało, to zamknięcie Chinom dostępu do dolara. Potem zostaje już tylko wojna.

Od kilku lat słyszymy jakoby Chińczycy posiadali najbardziej zaawansowane wojska rakietowe na świecie. Chwalą się, iż jeden z modeli ich pocisków potrafi pojedynczym uderzeniem zatopić amerykański lotniskowiec. Pentagon potwierdził pierwszą z informacji, co do drugiej nie wiem.

Bodaj dwa lata temu w cieśninie Bab-al-mandab miał miejsce incydent z amerykańskim okrętem wojskowym. Rebelianci z Jemenu (najpewniej zaopatrywani przez Iran) mieli wystrzelić pocisk krótkiego zasięgu, wczesnej generacji, który chybił celu. Na szczęście, bo amerykański system przeciwpowietrzny nie zareagował. Jak to się ma do dzisiejszego zagrożenia chińskim atakiem saturacyjnym (tzn. wielu pocisków na raz)? Wygrana USA naprawdę stoi pod wielkim znakiem zapytania.

Nie łudźmy się, że echa tego konfliktu nie dojdą do nas. Amerykanie i Chińczycy budują koalicję. Iran oraz Państwo Środka podpisali pakt starożytnych kultur. Do ich ćwiczeń koło cieśniny Ormuz dołącza Rosja. Nikt chyba nie wątpi dziś w antyamerykańskie nastawienie Rosji.

Tak samo, wszyscy na  świecie pewni są, że Polska jest sprzymierzeńcem USA. Wszyscy poza Ameryką. Antagonizm polsko-rosyjski będzie przybierał na sile w miarę, jak amerykańsko-chiński kocioł będzie bulgotał coraz głośniej. Jestem o tym przekonany i pisałem o tym chyba w każdym tekście.

Co na to wszystko Europa? Co zrobią Niemcy? Znamy odpowiedzi na te pytania? Śmiem wątpić.

Gilotyna dwóch mechanizmów, o której pisałem na samym początku mojej działalności na Publicystycznym, skrzypi, skrzeczy i szczęka coraz głośniej!

Siadam dziś do twittera i widzę wylew nienawiści z okazji zaprzysiężenie prezydenta. Nic konkretnego, zero merytoryki, tylko nienawiść (polecam #dudaniejestmoimprezydentem). Podczas kampanii najważniejsze było rapowanie, udowadnianie, że nie jest się takim niskim, rozprawy na temat tęczy czy zgłaszanie obecności na marsze…

W obliczu takich zmian, ogromnych zagrożeń, zachowujemy się jak pijane dzieci we mgle, szarpiące się nawzajem.

Na początku roku myślałem, że mamy więcej czasu. Jeśli nie zmienimy tego natychmiast czeka nas świst gilotyny. Rozpocząłem Sienkiewiczem, skończę Mickiewiczem, którego ostatni wers wiersza, “Do matki Polski” z 1830, spędza mi sen z powiek. Mam nadzieję, że nie zaśniecie dziś razem ze mną.

“Zwyciężonemu za pomnik grobowy

Zostaną suche drewna szubienicy,

Za całą sławę krótki płacz kobiecy

I długie, nocne rodaków rozmowy”