15 czerwca 2025

Za co sprzedaliśmy swoją godność?

-

W czasach, gdy polityka stała się niemal synonimem manipulacji i bezwartościowych obietnic — co, jak się zdaje, dostrzega już niemal każdy — zaskakujące pozostaje, że wciąż tak wielu ludzi wybiera na urzędników państwowych właśnie manipulatorów, kłamców, a niekiedy i przestępców. Na pierwszy rzut oka nie powinno to dziwić. W końcu istotą manipulacji jest sprawienie, by człowiek nie zorientował się, że jest oszukiwany. Jednakże powierzchowne wyjaśnienia tego zjawiska nie wystarczają. U jego korzeni znajduje się bowiem coś znacznie głębszego — brak poczucia godności.

Wielu Czytelników w tym miejscu zapewne poczuło zrozumiały odruch obronny. Spróbuję jednak wykazać, że niesłusznie. Sam wiem, że wciąż mam przed sobą sporo pracy w niektórych gałęziach życia, by w pełni odzyskać szacunek do samego siebie — i konsekwentnie, we własnym tempie, do tego dążę. Są jednak obszary, z którymi ani ja, ani ktokolwiek inny, nie poradzi sobie sam. Bo godność nie jest wyłącznie sprawą jednostki — zależy także od ludzi, którymi się otaczamy: od najbliższych nam osób, przez lokalną społeczność, aż po cały naród. Dotyczy to w równym stopniu każdego z nas.

O definicji godności pisałem szerzej w jednym z wcześniejszych artykułów — zainteresowanych odsyłam do tamtego tekstu. Na potrzeby tej refleksji przyjmijmy jednak podstawowe, ale wystarczające ujęcie: godność to nic innego, jak szacunek do samego siebie. I właśnie ten szacunek możemy zarówno umacniać, jak i odbierać — sobie lub innym — na wiele sposobów.

Szacunek do samego siebie budujemy przede wszystkim poprzez konsekwentną pracę nad własnym charakterem i poprzez szanowanie granic drugiego człowieka. Umacniamy go, kiedy żyjemy w zgodzie z wartościami: prawdą, sprawiedliwością, odpowiedzialnością, gotowością do rozwoju, samodzielnością czy odwagą przyznania się do błędów. Z kolei odbieramy począwszy od zaniedbywania własnego ciała i umysłu (np. przez niezdrowy styl życia, bezrefleksyjne konsumowanie ogłupiających treści czy publiczne uprzedmiotowianie siebie), poprzez arogancję, kłamstwa i kradzieże, aż po najcięższe formy przemocy, jak morderstwa i wojny.

Niech to wybrzmi jasno i klarownie: człowiek, który zaniedbuje siebie, to człowiek, który w jakimś stopniu zatracił szacunek do samego siebie. Natomiast człowiek, który narusza podstawowe prawa drugiego człowieka — do życia, wolności czy własności — to człowiek, który szacunek do samego siebie zatracił całkowicie. Gdyby bowiem radził sobie z życiem w sposób dojrzały i odpowiedzialny, nie potrzebowałby manipulować, zmuszać i ranić innych, by osiągnąć swoje cele. Krzywdząc innych ludzi, odbiera im fundamentalne prawo do integralności — do ich szacunku wobec ich ciała, myśli i wartości.

W efekcie wszyscy tracimy. Odbieranie godności — a więc możliwości bycia tym, kim naprawdę możemy być — prowadzi nie tylko do indywidualnego cierpienia, lecz także do stopniowej degradacji całego społeczeństwa[1]. Gdy jednostki tracą poczucie własnej wartości, tracimy wspólnotę opartą na wzajemnym szacunku, odpowiedzialności i solidarności – niezbędnym fundamencie zdrowego rozwoju każdej cywilizacji.

Symbolicznym i wstrząsającym przykładem tej prawdy jest historia „Mohameda Bouaziziego, tunezyjskiego sprzedawcy ulicznego, który w 2011 roku oblał się benzyną i podpalił na znak protestu przeciwko niegodziwym wymuszeniom, jakich dopuściła się na nim policja”. Jego matka, zapytana o przyczyny samobójstwa jej syna, wypowiedziała znamienne słowa: „godność przed chlebem”[2]. To zdanie trafnie oddaje hierarchię wartości, jaką wyznawał jej syn i którą warto byśmy na nowo sobie uświadomili — że godność człowieka jest wartością nadrzędną, bez której inne potrzeby tracą sens.

System nie chroni godności. On ją sprzedaje

I choć formalnie ten fakt wybrzmiewa w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej w artykule 30 – że godność jest przyrodzona i niezbywalna, stanowiąc źródło wolności i praw człowieka[3], w praktyce ta deklaracja pozostaje jedynie martwą literą na papierze. Martwą, ponieważ politycy – ci, którzy powinni być strażnikami naszej godności – odbierają ją sobie i nam każdego dnia. Własnej godności wyzbywają się automatycznie już w momencie wejścia do świata polityki. Nie chodzi tu o samą profesję polityka per se, lecz o system, który politycy stworzyli i nieustannie umacniają — zaprojektowany nie po to, by służyć, nam, obywatelom, ale by nas subtelnie zniewalać. W efekcie partie polityczne coraz częściej przypominają struktury mafijne, a nie organizacje działające w interesie życia publicznego. Codziennie próbują na wszelkie możliwe sposoby naginać nas wszystkich do swojej woli, a my im na to pozwalamy, poprzez uległość lub bierność. Nieustannie sprzedajemy im własną godność za nasze własne pieniądze.

Pomimo niemal nieograniczonego dostępu do informacji, nie wykorzystujemy wystarczająco tej możliwości do zdobywania wiedzy w sprawach naprawdę istotnych — ekonomicznych, społecznych czy psychologicznych — tych, które mogłyby uzbroić nas w odporność na manipulację, dezinformację i kłamstwa polityków[4] oraz „dziennikarzy” im usłużnych[5].

Owszem, sam fakt, że w ogóle musimy się przed tym bronić, jest oburzający. Nic dziwnego, że często nie mamy ochoty tracić na to czasu ani energii — życie stawia przed nami pilniejsze i bardziej sensowne zadania. I choć w odpowiedzi na to zapotrzebowanie powstały instytucje fact-checkingowe, to bądźmy szczerzy — one również popełniają błędy, bywają stronnicze, a czasem same ulegają manipulacjom[6]. W gruncie rzeczy to właśnie my sami jesteśmy ostatnią instancją, której możemy naprawdę zaufać. I właśnie tego, niestety, najczęściej nie robimy, choć większość z nas jest przekonana, że jest zupełnie na odwrót.

Dlaczego mądrzy ludzie tracą głos w tłumie?

Spróbujmy jednak podejść do tematu z odrobiną refleksji i przyjrzyjmy się kilku mechanizmom, które sprawiają, że – świadomie lub nie – sprzedajemy własną godność.

Kluczową rolę odgrywa tu psychologia tłumu – zjawisko znakomicie opisane już w 1895 roku przez Gustawa Le Bona. Autor wskazuje, że uniknięcie manipulacji nie jest łatwe, ponieważ jako istoty społeczne zatracamy w tłumie poczucie indywidualnego „ja”, ustępując miejsca tzw. umysłowej jedności tłumów. Pod wpływem gwałtownych wydarzeń stajemy się częścią psychologicznego tłumu, w którym emocje i myśli podążają w jednym kierunku, niezależnie od różnic w charakterze, intelekcie czy stylu życia. W takim stanie nasze działania w obszarach wiary, polityki czy moralności radykalnie odbiegają od tych, które podejmowalibyśmy samodzielnie – i dzieje się to poza naszą świadomością. Współczesna psychologia potwierdza, że to procesy nieświadome kierują naszym psychicznym funkcjonowaniem, co tłumaczy, dlaczego nawet wybitne jednostki rzadko wyróżniają się w zbiorowości. W tłumie nabieramy poczucia anonimowości i braku odpowiedzialności, co prowadzi do działań sprzecznych z naszymi interesami – działania tłumu są bowiem zaraźliwe i często irracjonalne[7].

Mechanizm ten szczególnie wyraźnie ujawnia się w emocjonalnych podziałach politycznych – zgodnie ze starożytną rzymską zasadą divide et impera – „dziel i rządź”[8]. Polega ona na celowym nastawianiu przeciwko sobie ludzi w danej grupie społecznej, by odwrócić uwagę od odpowiedzialności za rezultaty własnych działań i utrzymać pozycję władzy.

Teatr, w którym gramy wszyscy

Dziś jednym z najbardziej męczących dla Polaków zjawisk jest wyniszczająca wojna między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością. Skala tego konfliktu, który ma na celu wyłącznie utrzymanie duopolu i ich przystawek w parlamencie, od lat rozdziera nasz naród i jest trudna do wyrażenia.

Obie partie realizują swoje cele głównie za pośrednictwem mediów — zarówno publicznych, jak i prywatnych, sprzyjających danej stronie. I choć wielu pewnie oburzy się takim uogólnieniem, świadomie wrzucam wszystkich do jednego worka. Dlaczego? Bo wszystkich dziennikarzy obowiązuje ta sama etyka zawodowa — a masa z nich zwyczajnie jej nie przestrzega, choć w różnym stopniu. Sprzedali swoją godność politykom.

Jednak i oni nie mogliby tego robić, gdybyśmy my sami nie sprzedawali swojej godności, ulegając ich manipulacjom i kłamstwom — w szczególności jako wyborcy konkretnych partii.

Sprzedajemy się bowiem jako wyborcy Platformy Obywatelskiej, gdy wciąż głosujemy na tę partię, mimo że w 2004 roku zmieliła podpisy zebrane pod referendum „Powiedz 4 razy TAK dla Polski”, bo ostatecznie uznała je za „ćwiczenia aktywistów partyjnych”[9]. Głosujemy nadal, mimo że działania ABW w trakcie afery podsłuchowej — wtedy, gdy nagrani urzędnicy przyznawali się do nadużyć, mówiąc otwarcie, że „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie” — skoncentrowały się nie na sprawcach skandalu, lecz na tym, kto go ujawnił[10]. Głosujemy, mimo korupcji w szeregach polityków tej partii[11] i mimo tego, że nabraliśmy się na ich rzekomy liberalizm gospodarczy[12], podczas gdy de facto kontynuują politykę przekupywania naszymi pieniędzmi z podatków, zapoczątkowaną przez PiS: w postaci 800+, trzynastej i czternastej emerytury, dopłat do kredytów hipotecznych i wielu innych[13] — tyle że skierowaną do innego elektoratu i ubraną w nieco inne słowa.

Tak, również jako wyborcy Prawa i Sprawiedliwości, sprzedajemy swoją godność głosując na tę partię, pomimo słów premiera Mateusza Morawieckiego o zakorzenionej w tej partii „robotniczej myśli socjalistycznej” – myśli rodem z ZSRR, z którą PiS rzekomo prowadzi walkę, kreując się na jej ideowego przeciwnika[14]. Sprzedaliśmy ją również, gdy bezrefleksyjnie chłonęliśmy paski w Telewizji Polskiej, które programowały sposób naszego myślenia[15]. Gdy wierzyliśmy, że PiS skutecznie blokuje napływ nielegalnych imigrantów[16] i gdy nigdy nie usłyszeliśmy — bo nie chcieliśmy usłyszeć — że do sieci wyciekły setki poufnych maili Michała Dworczyka[17].

To zaledwie niewielki ułamek afer, przestępstw, kradzieży i marnotrawstwa publicznych pieniędzy, za które odpowiadają te dwie partie. Mógłbym dziesiątkami wymieniać kolejne łamania prawa, reasumpcje, ustawiane konkursy na stanowiska, nielegalne finansowanie kampanii, upolitycznienie prokuratury, medialne nagonki na przeciwników, nepotyzm i klientelizm w spółkach Skarbu Państwa, przepychanie ustaw nocą bez konsultacji społecznych, wykorzystywanie służb do walki politycznej, ignorowanie orzeczeń sądów i trybunałów, czy chociażby zatajanie majątków i niejasne powiązania z biznesem. A mówimy wyłącznie o sprawach ujawnionych i dostępnych publicznie – więc jak ogromna musi być rzeczywista skala tych nadużyć?

Wystarczy spojrzeć, jak skutecznie nas rozgrywają: podpisy pod swoje kandydatury kupują, a my, obywatele, finansujemy ich działalność. Z naszych podatków opłacają nie tylko codzienne funkcjonowanie, ale i kampanie wyborcze – dzięki mechanizmowi częściowego zwrotu kosztów. W praktyce ten system subwencji[18] i dotacji[19] premiuje partie już obecne w Sejmie, blokując dostęp do sceny politycznej tym spoza układu. Trudno mi sobie wyobrazić, jak  bardzo politycy muszą nami gardzić, skoro im na to pozwalamy.

Byśmy lepiej zrozumieli skalę ich cynizmu i przebiegłości, cofnijmy się do początków III RP. Pierwsze lata nowej rzeczywistości politycznej wyróżniała bowiem względna współpraca ugrupowań określających się mianem „prawicy”. Po powstaniu w 2001 roku Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, obie partie przez pewien czas nie koncentrowały się na wzajemnej rywalizacji, lecz raczej wspólnie konkurowały z postkomunistyczną lewicą — z SLD. W wyborach samorządowych w 2002 roku PO i PiS nawet wystawiły wspólne listy, by razem odeprzeć dominację „starego układu”.

Ten pozorny sojusz szybko jednak uległ rozpadowi. Po zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych w 2005 roku i pozostaniu PO w opozycji, dawna współpraca błyskawicznie przerodziła się w zaciekłą wojnę polityczną. Z dnia na dzień dotychczasowi partnerzy zaczęli kreować się na śmiertelnych wrogów — i to nie tyle na gruncie programowym, co personalnym i propagandowym[20].

Najbardziej widocznym polem tej walki były dwa obszary: przejmowanie mediów publicznych oraz masowe obsadzanie stanowisk ludźmi powiązanymi z obozem władzy. Każdorazowe zwycięstwo wyborcze oznaczało natychmiastowe czystki w TVP i instytucjach publicznych, a ich miejsca zajmowali „swoi”: członkowie rodzin, znajomi i partyjni działacze — często bez żadnych kompetencji. Ilekroć zmieniała się władza, powtarzał się ten sam scenariusz: nowi robili to samo, co ich poprzednicy, podczas gdy opozycja grzmiała o „kolesiostwie” i zawłaszczaniu państwa. W rzeczywistości obie strony posługiwały i wciąż posługują się tymi samymi mechanizmami, tylko zmieniły się barwy sztandarów.

Głęboko zastanówmy się, czy w realiach, w których nie zadajemy pytania, dlaczego za wszystkie klęski Kaczyński zawsze obarcza Tuska, a Tusk — Kaczyńskiego, w których głosujemy nie za kimś, lecz przeciwko komuś, w których nie próbujemy stworzyć warunków, by zamiast wybierać „mniejsze zło”, móc wybierać „większe dobro” — naprawdę wierzymy, że politycy traktują nas poważnie i z szacunkiem?

Nie oczekujmy niczego innego oprócz pogardy z ich strony. Możemy się z nich śmiać — że przed kamerami robią z siebie głupców — ale właśnie o to im chodzi, byśmy tak o nich myśleli. W ten sposób rozmywają w nas poczucie ich cynizmu i przebiegłości. Dopóki jako wyborcy PiS będziemy utożsamiać tę partię z patriotyzmem i moralnością, a jako wyborcy PO – z liberalizmem i demokracją, dopóty będziemy w ich oczach jedynie przedmiotami w ich prywatnych rozgrywkach. Ich działania bowiem stoją w jaskrawej sprzeczności z wartościami, które — jak wierzę — są nam wszystkim naprawdę bliskie.

Ale wyzbywanie się godności — i jej odbieranie — ma miejsce także na innych poziomach naszej rzeczywistości polityczno-społecznej. Tracimy ją za każdym razem, gdy bezczynnie przyglądamy się, jak choćby rozrasta się biurokracja i gdy pozwalamy, by politycy systematycznie podcinali skrzydła przedsiębiorczości i dusili w zarodku innowacyjność, która od zawsze była siłą naszego narodu.

Żyjemy bowiem w rzeczywistości, w której chcąc założyć działalność gospodarczą, od razu trafiamy na mur przepisów, formularzy, opłat i niejasności[21]. Zamiast zająć się rozwijaniem pomysłu, musimy studiować rozporządzenia, walczyć z interpretacjami ZUS-u i obawiać się nieprzewidywalności fiskusa.

Edukacja została podporządkowana politycznym interesom, a nie potrzebom uczniów i nauczycieli. Szkoły, zamiast uczyć myślenia, kreatywności i przygotowania do wejścia w dorosłość, produkują posłusznych wykonawców testów, a nauczycieli traktuje się jak koszt, nie jak fundament przyszłości kraju.

System opieki zdrowotnej stał się grą o przetrwanie — zarówno dla pacjenta, jak i dla lekarza. Ludzie godzinami czekają w kolejkach, aby usłyszeć, że muszą czekać jeszcze dłużej[22], a lekarze pracują przemęczeni[23]. Nasze życie i zdrowie zależy nie od jakości systemu, ale od naszego sprytu, znajomości lub portfela.

Ale wszyscy jesteśmy trochę winni

Debatę publiczną sprowadzamy do plemiennego okrzyku, a racjonalne argumenty grzebiemy pod lawiną emocjonalnych nagłówków i memów. Nie słuchamy tych, z którymi się nie zgadzamy, lecz ich wykluczamy i odczłowieczamy, często bezrefleksyjnie broniąc zjawisk, które niosą za sobą realne i często tragiczne skutki — jak choćby niekontrolowana imigracja czy rasizm.

Nie możemy mówić bowiem o moralnej wyższości, gdy w imię poprawności politycznej przemilczamy dramaty ofiar przemocy, gwałtów, a nawet morderstw popełnianych przez część przybyszów, a z drugiej strony, gdy nie stronimy od krzywdzących postaw wynikających wyłącznie z innego koloru skóry. Gdy bowiem zamiast rzeczowej oceny sytuacji, kierujemy się pogardą, uogólnieniami i nienawiścią, zdradzamy nie siłę, lecz słabość własnej kultury. Przecież — niezależnie od tego, kto jest sprawcą, a kto ofiarą — powinniśmy reagować z równą stanowczością. Każde życie w końcu ma taką samą wartość, a każda krzywda zasługuje na równie silne potępienie.

Często też bezrefleksyjnie bronimy tych, którzy sami ustawili się na pozycji strażników moralności — jakby sama ich rola miała wystarczyć za dowód uczciwości. Tymczasem to właśnie oni nierzadko krzywdzą tych najbardziej bezbronnych — dzieci i młodzież — a gdy prawda zaczyna wychodzić na jaw, uruchamiają cały mechanizm zaprzeczeń, tuszowania i odwracania ról. Zamiast zmierzyć się z rzeczywistością, próbują przenieść odpowiedzialność na ofiary, przedstawiając je jako prowokatorów, kłamców czy zagrożenie dla „świętego porządku”.

Zmanipulowani przez polityczno-ideologiczne wzorce, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, przestajemy zwracać uwagę na tych, którzy sztucznie kreują te problemy. Zamiast tego zaczynamy skakać sobie do gardeł, posługując się agresywnym językiem, a czasem nawet rękoczynami. W efekcie wyzywamy wszystkich dookoła od rosyjskich agentów,  bezrefleksyjnie okazujemy uległość wobec wymagającej głębokich reform Unii Europejskiej czy wstydzimy się polskości a gloryfikujemy obce narody. Jesteśmy święcie przekonani, że to wszyscy inni się mylą, „tylko nie ja”. To błąd. Prawdopodobnie wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy pod wpływem manipulacji i warto mieć tego świadomość.

A wszystko dlatego, bo przestaliśmy wierzyć, że zasługujemy na coś więcej niż bylejakość

To wszystko są symptomy tej samej choroby – braku szacunku do samego siebie. Hipokryzja stała się modą. I nie chodzi tu jedynie o osobistą samoocenę, lecz o zbiorowy stan ducha, który obejmuje nasze myślenie o wspólnocie, tożsamości i miejscu w świecie. Kiedy jako społeczeństwo nie wierzymy, że zasługujemy na coś więcej niż „mniejsze zło”, gdy bezrefleksyjnie akceptujemy cynizm i bezczelność elit, to tak naprawdę rezygnujemy z prawa do bycia traktowanymi poważnie. Zarówno przez innych, jak i przez samych siebie.

To właśnie na tym gruncie wyrastają dobrze znane nam mechanizmy: syndrom oblężonej twierdzy i syndrom sztokholmski. Z jednej strony mamy wrażenie, że wszyscy są przeciwko nam — Europa, świat, obcy, nasi sąsiedzi, nawet własne dzieci. W tej narracji zaczynamy widzieć zagrożenie tam, gdzie powinna pojawiać się współpraca, i zamykać się w mentalnych murach, które tylko potęgują nasze poczucie osamotnienia i frustracji. Z drugiej strony, popadamy w poddańczość wobec tych, którzy nas krzywdzą — polityków, mediów, instytucji — tłumacząc sobie, że „tak już musi być” albo że „nie ma alternatywy”. To klasyczny syndrom sztokholmski: zaczynamy bronić swoich oprawców i racjonalizować ich działania, bo tak jest bezpieczniej niż przyznać się do własnego mentalnego zniewolenia.

Oba te mechanizmy mają wspólny rdzeń: zanik poczucia sprawczości, który politycy skrupulatnie wykorzystują przeciwko nam — wystarczy spojrzeć na zjawisko „zmarnowanego głosu” oddawanego na kandydata spoza PiS czy PO. Gdy przestajemy wierzyć, że jako obywatele możemy kształtować rzeczywistość — wybory, wartości, kulturę — że mamy prawo do życia, wolności i własności, godzimy się na rolę widzów własnego losu. Oddajemy swoją podmiotowość na rzecz plemiennego komfortu lub emocjonalnej wygody, zamykając się w bańkach, które nie tylko fałszują obraz świata, ale też skutecznie uniemożliwiają jakąkolwiek zmianę na lepsze.

Szacunek do siebie to pierwszy akt buntu wobec kłamstwa

My, Polacy, zbyt często oddajemy swoją godność w ręce polityków — niezależnie od tego, po której stronie sporu się znajdujemy. I choć różnorodność poglądów jest potrzebna, a wolność słowa to fundament naszej cywilizacji, warto zatrzymać się na chwilę i przypomnieć sobie jedną prostą zasadę rządzącą rzeczywistością: że prawda jest jedna.

To nie slogan. To konsekwencja logiki, na której opiera się cały Wszechświat — od matematyki, przez fizykę i chemię, aż po nasze codzienne życie. Nie może być dwóch sprzecznych prawd na ten sam temat. Może być natomiast nieskończona ilość kłamstw, półprawd i manipulacji, które tę prawdę zasłaniają.

Dlatego pierwszym krokiem do odzyskania naszej godności powinno być uświadomienie sobie, że w każdej sytuacji istnieją tylko trzy możliwości: albo mamy rację, albo się mylimy, albo nikt z nas nie ma racji i prawda znajduje w zupełnie innym miejscu. Nie poznamy jej, dopóki będziemy pozwalać, by to politycy — wspierani przez dziennikarzy i lobbystów — mówili nam, jak mamy żyć i co mamy myśleć. Bo to nie oni mają kształtować nasze życie, lecz my powinniśmy jasno i stanowczo określać, jakiejgo życia chcemy.

Tę odwróconą relację — w której to obywatel zatrudnia polityka, jako swego reprezentanta, by ten w jego imieniu działał na rzecz dobra zarówno jednostki, jak i całego narodu — opisałem w mojej debiutanckiej powieści pt. „Strefa Bramna” jako system odwróconej hierarchii. To wizja, w której godność jednostki i siła wspólnoty wynikają z przejęcia odpowiedzialności za siebie, a nie z jej delegowania na obce osoby, którym zapewne nigdy w życiu nie podamy ręki.

Naszą rzeczywistość zmienimy dopiero wtedy, gdy odzyskamy w pełni szacunek do samych siebie — zarówno jako jednostki, jak i jako wspólnota — i na nowo zdefiniujemy, czym naprawdę są wolność, odpowiedzialność i godność. I nie stanie się to za sprawą politycznego hasła, kampanii ani ustawy. Stanie się dopiero wtedy, gdy przyjmiemy jedną, prostą prawdę: że jeśli chcemy zmienić świat na lepszy, musimy zacząć od siebie.

[1] M. Konieczny, W trosce o godność człowieka [w:] SPI Vol. 25, 2022/3, Parafia Tyśmienica, 2022, s. 200- 201; T. Knapik, Geneza kryzysu cywilizacji w myśli wybranych przedstawicieli polskiej filozofii okresu międzywojennego, Białystok, 2014 s. 119-139.

[2] T. Palmer, M. Watter, Rozwój i godność człowieka. Czyli jak walczyć z ubóstwem, Freedom Publishing, 2024, s. 15 i 28.

[3] Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku (Dz. U. z 1997 r. Nr 78 poz. 483 z późn. zm.).

[4] Młodzi Polacy bezradni wobec dezinformacyjnego chaosu, https://digitalpoland.prowly.com/178556-mlodzi-polacy-bezradni-wobec-dezinformacyjnego-chaosu [2025-05-02]; Por. Dezinformacja oczami Polaków – raport Digital Poland, https://www.gov.pl/web/krrit/dezinformacja-oczami-polakow–raport-digital-poland [2025-05-02];  Połowa Polaków natrafia w Internecie na dezinformacje, 44 proc. nie potrafi faktów od opinii, https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/polowa-polakow-natrafia-w-internecie-na-dezinformacje-44-proc-nie-potrafi-odroznic-faktow-od-opinii, [2025-05-02].

[5] K. Lisowski, Jak się ma etyka wśród polskich dziennikarzy? (raport), https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/jak-sie-ma-etyka-wsrod-polskich-dziennikarzy-raport, [dostęp 2025-05-04].

[6] Zob. The Arbiters od Truth. Analysis of fact checking organisations during the 2023 Voice Referendum; Meta to start testing crowd-sourced fact-checking, based on X example, next week; Voters Don’t Trust Media Fact-Checking;

[7] G. Le Bon, Psychologia tłumu, Ostoja, 2006, s. 14-18.

[8] Encyklopedia PWN, Divide et impera, https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/;3893000, [dostęp 2025-05-04].

[9] PO zbierała podpisy za referendum. Olechowski: to były ćwiczenia, https://tvn24.pl/polska/po-zbierala-podpisy-za-referendum-olechowski-to-byly-cwiczenia-ra541792-ls3302416, [dostęp: 2024-05-04].

[10] Afera podsłuchowa, https://www.wprost.pl/tylko-u-nas/452368/afera-podsluchowa.html, [dostęp: 2024-05-04], Zob. Afera podsłuchowa – wszystkie rozmowy „Wprost” (afera taśmowa), https://bliskopolski.pl/iii-rp/afery/afera-podsluchowa-wszystkie-rozmowy-wprost/, [dostęp: 2024-05-04].

[11] Wpływowi politycy i afera hazardowa, https://web.archive.org/web/20131211195501/http://www.rp.pl/artykul/371208.html [dostęp: 2024-05-04].

[12] P. Trudnowski, Deklaracja ideowa PO, Deklaracja Krakowska, Plan rządzenia. Przypominamy korzenie Platformy Obywatelskiej, https://klubjagiellonski.pl/2021/02/05/deklaracja-ideowa-po-deklaracja-krakowska-plan-rzadzenia-przypominamy-korzenie-platformy-obywatelskiej/?utm_source=chatgpt.com, [dostęp: 2025-05-04].

[13] Programy i projekty, https://www.gov.pl/web/rodzina/programy-i-projekty, [dostęp: 2025-05-14].

[14] Morawiecki: robotnicza myśl socjalistyczna jest głęboko obecna z filozofii Prawa i Sprawiedliwości, https://www.youtube.com/watch?v=gSzQWgQN_88&ab_channel=AndrzejTurczyn, [dostęp: 2025-05-14].

[15] Jak TVP pierze mózgi widzom. Przewodnik po propagandowych sztuczkach, https://oko.press/jak-tvp-pierze-mozgi-widzom-przewodnik, [dostęp: 2025-05-04].

[16] Afera wizowa. Amerykańskie służby ostrzegały polskie MSZ, https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/afera-wizowa-amerykanskie-sluzby-ostrzegaly-polskie-msz/2ft9l8d, [dostęp: 2025-05-04].

[17] Poufna Rozmowa ujawniła maile Dworczyka o autoryzacji wywiadów. Dziennikarz „Super Expressu”” są prawdziwe, https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/maile-michala-dworczyka-ujawnione-poufna-rozmowa, [dostęp: 2025-05-05].

[18] Ustawa o partiach politycznych z dnia 27 czerwca 1997 r. (Dz. U. 1997 nr 98 poz. 604).

[19] Ustawa – Kodeks wyborczy z dnia 5 stycznia 2011 r. (Dz. U. 2011 nr 21 poz. 112).

[20] K. Orzechowski, Koalicja PO-PiS historia powstania i rozpadu, https://archiwum.tvn24.pl/magazyn-tvn24/103/tvn24.pl/magazyn-tvn24/a-tak-blisko-byli-siebie-glaskali-sie-jak-on-i-ona%2C103%2C1935.html, [dostęp: 2025-05-06]; J. Krzywiecki, Tusk i Kaczyński ramię w ramię. Dawna współpraca odwiecznych wrogów, https://wydarzenia.interia.pl/historia-w-interii/news-tusk-i-kaczynski-ramie-w-ramie-dawna-wspolpraca-odwiecznych,nId,6970942, [dostęp: 2025-05-15].

[21] J. Świba, Biurokracja zabija polskie firmy, https://bezprawnik.pl/formalnosci-zwiazane-z-zalozeniem-firmy/, [dostęp: 2025-05-24].

[22] Fatalne wieści w NFZ. Kolejki do lekarzy będą jeszcze dłuższe?, https://finanse.wp.pl/fatalne-wiesci-z-nfz-kolejki-do-lekarzy-beda-jeszcze-dluzsze-7149131494107680a?utm, [dostęp: 2025-05-14].

[23] Fatalne wieści ze służby zdrowia. Raporty pokazały brutalną prawdę, https://www.wprost.pl/kraj/11971327/sluzba-zdrowia-braki-kadrowe-paralizuja-jej-dzialalnosc.html?utm, [dostęp: 2-25-05-14].

Mariusz Kochański
Mariusz Kochańskihttps://mariuszkochanski.pl/
Pisarz i publicysta, autor bloga "O naturze rzeczy". Pasjonat planów miast, trylogii Mass Effect, filozofii, nauk przyrodniczych i ekonomii. Prezes stowarzyszenia Liga Zwyczajnych Gentlemanów. Libertarianin i patriota, patrzący na świat przez pryzmat kosmosu. Zawodowo prowadzi działalność gospodarczą w zakresie zarządzania najmem i pośrednictwa w obrocie nieruchomościami.
Poprzedni artykuł