Opozycja nazywająca sama siebie totalną po raz kolejny dała się przechytrzyć Jarosławowi Kaczyńskiemu. Myślała, że może wreszcie znalazła skuteczny oręż polityczny do walki z obozem „dobrej zmiany”. Po wielu kompromitacjach trzeba przyznać, że uderzenie w premie ministerialne i ich obrona, którą wsławił się zwłaszcza wicepremier Gowin bardzo pomogły Platformie Obywatelskiej.
Jednak okazało się, że ich pomimo spadku notowań PiS-u w sondażach ich sukces nie trwał zbyt długo. Żoliborski Naczelnik zamatował ich, decydując się przeforsować obniżkę poselskich apanaży o 20 procent. Zapewne z tym opozycja totalna się nie liczyła. Momentalnie utraciła polityczną amunicję. A co dla nich najgorsze prezes PiS-u uderzył ich tam, gdzie najbardziej zaboli, a więc po kieszeniach. Nie za bardzo będą się mogli przeciwstawić zmniejszeniu poselskich pensji, gdyż to po raz kolejny obnażałoby ich hipokryzję. Oręż, który chcieli wykorzystać przeciw „dobrej zmianie”, został teraz obrócony przeciw nim samym. Następnym razem będą musieli dokładniej przeanalizować, czy ich polityczne plany nie zwrócą się przeciw nim. Kolejna przegrana w starciu propagandowym musi zatem z uwagi na zbliżające się zmniejszenie budżetów domowych naszych płomiennych obrońców postępu, praworządności i demokracji boleć podwójnie.
Domyślam się, że pomimo zachwalania przenikliwości swojego Naczelnika politklakierzy z „dobrej zmiany” też nie są zbytnio zadowoleni z perspektywy obniżenia swoich pensji. Odnieśli kolejne zwycięstwo w starciu propagandowym, ucierpią jednak ich budżety. A nie oszukujmy się, polityka jest sposobem na rozwiązywanie problemów socjalnych nie tylko dla jednej partii czy stronnictwa. Niestety jest to przypadłość całej nadwiślańskiej klasy politycznej. Jednak mimo zrozumiałego niezadowolenia w obozie rządzącym jego członkowie będą milczeć, bojąc się utraty pozycji w partii i miejsc na listach wyborczych. Trzeba też dodać, że hajducy prezesa Kaczyńskiego są w lepszej sytuacji od swoich oponentów, gdyż to oni aktualnie rządzą, mając większy dostęp do paśnika środków publicznych. Dlatego też będą sobie mogli w łatwy sposób powetować straty finansowe w sposób legalny i mniej legalny.
Wbrew zadowoleniu obywateli inicjatywa żoliborskiego Naczelnika nie zmieni oblicza nadwiślańskiej sceny politycznej. To tylko kolejne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w medialnej rozgrywce. Nie oszukujmy się, wybrańcy narodu nie będą przez to pracować ciężej ani bardziej dbać o interesy państwa i jego obywateli. Będą za to z jeszcze większą determinacją szukać sposobów na powiększenie swoich dochodów. Co będzie stanowić wspaniałą okazję dla lobbystów pragnących załatwić interesy swoich mocodawców oraz wywiadów ościennych państw.
Owa kłótnia o premie i wynagrodzenia urzędnicze w postsolidarnościowej rodzince jest na rękę obu stronom politycznego sporu. A zwłaszcza Prawu i Sprawiedliwości, które rządzi obecnie. Owa bieżą czka polityczna odwraca bowiem uwagę społeczeństwa od miernych osiągnięć polityki zagranicznej spod znaku „dobrej zmiany”. Strategiczny sojusz z USA wbrew temu, co radośnie deklarują nam nasi wybrańcy, nie zabezpiecza Polski. Co więcej, wobec widma przyjęcia przez kongres USA ustawy 447 obligującej agendy federalne do wsparcia roszczeń żydowskich, dalsze uzależnianie polskiej polityki od Waszyngtonu będzie prowadzić do katastrofy. Sprawę pogorszyła jeszcze niedawna nowelizacja ustawy o IPN. W praktyce nie chroni ona interesów polskich. Nie penalizuje nawet używania określenia „polskie obozy śmierci”, gdyż każdy może się zasłonić działalnością artystyczną. W końcu współcześnie za sztukę przez wielkie „sz” uznaje się nawet wystawienie w galerii fekaliów domniemanego artysty. Owa ustawa służy jedynie legitymizacji obozu rządzącego przed obywatelami, jednocześnie umożliwiając oskarżanie polski o złowrogi antysemityzm na arenie międzynarodowej.