Z niektórych lekcji historii w szkole wychodzimy z głową w chmurach, wyobrażamy sobie jak potężnym państwem była I Rzeczpospolita i jak wiele wtedy znaczyliśmy. Potem przychodzi rozczarowanie związane z zaborami, a lekcje te opuszczamy w przeświadczeniu, iż pełną odpowiedzialność za upadek I RP ponosi wąsata i otyła szlachta, która miast organizować się i bronić ojczyzny, rozpijała się po lasach.

Jest w tym oczywiście gros prawdy – m.in. przestarzały model zarządzania folwarkami i podległą ziemią, brak reform społecznych i reform instytucji państwowych. Spóźnioną, niestety, odpowiedzią na to wszystko miała być Konstytucja 3 Maja. To jednak nie wyczerpuje tematu w pełni, a jedynie ukazuje go z wąskiej perspektywy spraw wewnętrznych państwa. Kompletnie zapominamy o polityce międzynarodowej, której wpływ na rozbiory był co najmniej ogromny. A to właśnie zmiana zasad panujących na światowej szachownicy spowodowana Wielkimi Odkryciami Geograficznymi stworzyła nad nami wielką gilotynę, która wisi złowrogo nieprzerwanie, aż do dziś – a opadała co najmniej dwa razy. Składają się na nią dwa główne mechanizmy.

Dualizm na Łabie

Odkrycie drogi morskiej do Indii, Chin, Afryki południowej i obu Ameryk sprawiło, że dominujący do tej pory handel lądowy z Indii i Chin, prowadzący przez Bliski Wschód, Morze Śródziemne, Czarne i dalej przez Rzeczpospolitą – odszedł do lamusa. Zastąpił go handel morski, wielokrotnie tańszy i bezpieczniejszy. Anglia obejmując morski prym, stała się dominującą siłą na oceanach światowych, regulując tym samym zasady handlu. Stworzyła dzięki temu ogromne imperium dotykające niemal każdego punktu globu. Na wzroście ich potęgi, kumulacji kapitału, budowy społeczeństwa (duża warstwa kupiecka), rozwoju technologicznego, zyskiwały najbardziej, na zasadach naśladownictwa czy brania udziału w kolonizacji. państwa Europy zachodniej np. Francja, Holandia i niektóre niemieckie landy.

Podczas gdy Europa zachodnia reformowała się, próbując nadążyć za prężnie rozwijającą się Anglią, na wschód od Łaby zapanował letarg. Możni tych ziem pozbawieni impulsu jakim były płynące statkami z Indii ogromne bogactwa nie szukali nowych dróg rozwoju. Nie rozumiejąc jak ważne było to, aby włączyć się w ten wyścig handlowy poprzestali na dostarczaniu dla państw zachodu półproduktów takich jak pszenica czy drewno do budowania kolejnych statków. Doprowadziło to do utwierdzenia się we wschodniej części Europy systemu folwarcznego, dalece mniej dochodowego od tego na zachodzie oraz do skostnienia struktury społecznej i utrzymania hamulców prawnych na powstającą klasę kupców, która odpowiedzialna była za ogrom dochodów państwowych na zachód od Łaby.

Łaba stała się wtedy granicą. Państwa położone na zachód od niej awansowały cywilizacyjnie, gdy wschód trwał w stagnacji. Stan ten pod pewnymi względami utrzymuje się do dziś. Przewaga cywilizacyjna może jest zbyt ogólnikowym stwierdzeniem, ponieważ zawiera w sobie dużo zmiennych, ale bez wątpienia Zachód Europy dalej prześciga technologicznie i politycznie Wschód Europy. Wystarczy popatrzeć na polskie ulice i przyjrzeć się jakimi markami samochodów jeździmy i pod jakimi supermarketami te auta parkujemy.

Drugi mechanizm: Rapallo

W 1922 roku w trakcie trwania konferencji gospodarczej w Genui, ignorowane po I WŚ Niemcy i ZSRR spotkały się w miejscowości Rapallo, gdzie delegacje 16 kwietnia podpisały traktat o współpracy pomagający im ominąć sankcje i wykluczenie pozostałych państw. Drugi mechanizm nazwiemy Rapallo, ponieważ jak na dłoni ukazuje nam to symboliczny gest podania sobie rąk Niemiec i Rosji we współpracy, na którą nikt na świecie nie ma wpływu – do momentu, kiedy ktoś tych dwóch fircyków fizycznie nie rozdziela.

Historia doskonale uczy nas, jak kończą się dla nas sojusze niemiecko-rosyjskie, począwszy od rozbiorów, a skończywszy na II WŚ i jej tragicznych dla nas skutkach. Od osiągnięcia pewnego poziomu potęgi oba ośrodki (Berlin i Moskwa) dążyły do współpracy opartej na czystym rachunku interesu państwowego. Berlin potrzebował terenów na wschód dla zasobów surowcowych, ludzkich, podwykonawczych, terytorialnych, czyli odpowiedniej głębi strategicznej dla obrony rdzenia państwa i realizacji projektu Mitteleuropa. Moskwa z kolei potrzebowała tej samej głębi strategicznej na zachód od swego rdzenia, zwężając granicę, opierając ją na dogodnych do obrony rzekach. Poza tym kluczowe dla niej były porty na niezamarzających zimą morzach takich jak Czarne czy Bałtyckie, a zajęcie terenów ówczesnej RP doskonale zabezpieczało dostęp do owych portów na Bałtyku i było doskonałym miejscem na rozpoczęcie ofensywy na Morze Czarne, co z resztą później czyniono.

Ponad 100 lat pokoju na wschodniej granicy Niemiec skutkowało tym, że II Rzesza zgromadziła zasoby, wpływy oraz siłę na tyle wielką, iż była zdolna rzucić rękawicę Imperium Brytyjskiemu. Wiek pokoju na zachodniej granicy Rosji skutkował m.in. tym, że była  ona zdolna do okupowania Chin i zajęcia Mandżurii po pacyfikacji powstania Bokserów, objęcia dominacji na morzu Czarnym czy też podjęcia starań wejścia do Afganistanu i dalej do brytyjskich Indii.

Rozdźwięk między tymi dwoma kompanami spowodował konflikt o to, kto będzie dominował na Bałkanach, których oba mocarstwa potrzebowały dla realizacji swych interesów. Dopiero na Bałkanach i to, aż 100 lat później.

Dziś Rosja ma dla Niemiec w ofercie ogrom surowców energetycznych, których tak bardzo potrzebuje przemysł niemiecki oraz tanią siłę roboczą. Natomiast Niemcy mają technologię, której Rosja poza paroma wyjątkami dziś nie ma. Coraz wyraźniej widać zacieśniający się sojusz niemiecko-rosyjski, który rósł będzie na sile w miarę opadania sojuszu UE-USA. Im więcej Rapallo, tym mniej miejsca na podmiotowość Polski na arenie międzynarodowej.

Gilotyna opada

Sęk w tym, że oba te mechanizmy niejako się przenikają. Jeżeli chcielibyśmy wyjść z pułapki Dualizmu na Łabie, co wiązałoby się odseparowaniem gospodarczym od zachodniego sąsiada, to wzmocniłoby to tendencje do Rapallo ponad naszymi głowami. Natomiast jeśli chcielibyśmy uciec od Rapallo, czyli odwieść Niemcy od sojuszu z Rosją na rzecz sojuszu z nami i niejako przyjąć protektorat niemiecki, to wiązałoby się to z utwierdzeniem się w Dualizmie.

Ucieczka spod gilotyny zdaje się niemożliwa, gdyż oba mechanizmy w miarę próby ich rozmontowywania coraz bardziej nadcinają linę trzymającą ostrze w górze. Gra wymaga bardzo zręcznych posunięć politycznych, których raczej nie możemy się spodziewać po polskiej dyplomacji. Czy więc skazani jesteśmy na świst spadającej gilotyny? Pesymiści polityczni powiedzą: tak, czeka nas egzekucja – polskość to nienormalność!

A co jeśli komuś zależy na tym, aby ta gilotyna dekapitacji nie dokonała? I co jeśli są to aktorzy dalece przewyższający potęgą Niemców i Rosjan? Mianowicie Amerykanie i Chińczycy, czyli dwa państwa bezsprzecznie najpotężniejsze dziś na świecie. Brzmi jak szansa? Jak dla mnie – tak. Zostawmy jednak rozważanie o niej na następny raz, a dziś zastanówmy się nad groźbą gilotyny.