Od wejścia Polski do UE w poszukiwaniu lepszych warunków życia kraj opuściło kilka milionów ludzi, którzy wobec braku perspektyw w III RP podjęli trudną decyzję o emigracji. Część z nich wróciła, większość buduje dobrobyt państw zachodnich – Niemiec, Zjednoczonego Królestwa, Francji czy Irlandii. Natomiast Polska stoi u progu katastrofy demograficznej.
Zarówno poprzednie jak i obecny rządy muszą mieć świadomość jak katastrofalny w skutkach jest dla kraju masowy exodus młodych Polaków. Niedomagające systemy zdrowotny i emerytalny runą jak domki z kart szybciej niżeli spodziewali się na początku lat dziewięćdziesiątych nadwiślańscy politycy. Podejście kolejnych ekip rządzących do tej sprawy należy określić jako co najmniej niepoważne, absurdalne, jeśli nie skandalicznie nierozważne… Jednak spójrzmy na to trochę inaczej – z perspektywy nie państwa czy narodu, a partykularnych interesów partyjnych…
Młodzi ludzie stanowią poważną siłę, która mogłaby zagrozić bipolarnemu układowi sił politycznych w III RP, podziałowi sceny politycznej na dwa „lewe” obozy. Oba wywodzą się i odwołują do tradycji Solidarności. Pierwszy stanowią kolejne mutacje UD/UW, obecnie mniej lub bardziej zaprzyjaźnione z sierotami po nieboszczce partii. Drugi, tzw. post-PRL-owską „prawicę” gromadzi wokół siebie niekoronowany naczelnik z Żoliborza. Niestety dla obu wymienionych środowisk wybory i sondaże opinii publicznej pokazują jednoznacznie, że młodzi ludzie nie darzą ich przedstawicieli zaufaniem. Zamiast tego kierują swoje poparcie w stronę ruchów i partii antysystemowych deklarujących chęć radykalnej zmiany obecnego systemu ekonomicznego i politycznego takich jak KUKIZ, KORWIN – Wolność, Ruch Narodowy czy Pobudka. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby, powiedzmy, połowa emigrantów zarobkowych nie wyjechała lub wróciła…
Powyższe środowiska mogłyby mieć wówczas zdecydowanie większą reprezentację w parlamencie. Na to zarówno tzw. „prawica” jak i lewica nie mogą patrzeć spokojnie. Przecież to zagraża ich najważniejszemu interesowi – zachowaniu politycznych i ekonomicznych przywilejów. Zarówno jedni jak i drudzy doskonale wiedzą, że przejęcie władzy przez „Antysystem” doprowadziłoby do obalenia „republiki okrągłego stolca” – Polski Nikodema Dyzmy, dzięki której „elyty” III RP i ich rodziny sukcesywnie budowali kariery i majątki. Co więcej część z nich przypłaciłaby ową zmianę utratą wolności, a może nawet, jeśli zdecydowano by się przywrócić karę śmierci, i głową…
Cóż, patrząc z takiej perspektywy, należy się zastanowić, gdzie włodarze III RP woleliby widzieć młodych Polaków? W Irlandii, Niemczech albo Holandii czy może nad Wisłą i Wartą. Niestety obojętność i brak zdecydowanych działań świadczą jednoznacznie, że przedkładają oni partykularny interes partyjny ponad interesy państwa narodu. Lewicowe autorytety moralne zdążyły już zabrać głos w tej sprawie i zawyrokować, że lepiej gdyby radykalni młodzi obywatele wyemigrowali niż mieli komplikować –„faszysować” – polityczną rzeczywistość III RP.
Ze strony przedstawicieli tzw. „prawicy” parlamentarnej póki co nie słyszeliśmy podobnych komentarzy, ale ich działania świadczą o nich jak najgorzej. Ekipa „dobrej zmiany” robi niewiele, aby odwrócić ów trend i ściągnąć rodaków do kraju. Niedawno super-minister Morawiecki, odwiedzając Wielką Brytanię, wezwał emigrantów do powrotu. Zdaniem rządu mają do tego skłaniać programy socjalne w rodzaju 500+ czy mieszkanie+ oraz podniesienie płacy minimalnej, a także zapowiedź o-ZUS-owania wszystkich umów o pracę. Przypuszczam, że Polacy z wysp nie potraktowali zbyt poważnie prośby ministra Morawieckiego. W przeciwieństwie do tzw. uchodźców nie decydują się oni na wyjazd za granicę, aby, biorąc socjal, żerować na państwach gospodarzach. Robią to dla możliwości lepszej pracy za większe pieniądze, w kraju, który nie postrzega przedsiębiorcy jako potencjalnego winnego przestępstw gospodarczych i nie utrudnia mu działalności pajęczyną mętnych i wzajemnie sprzecznych przepisów. Dopóki to się nie zmieni, na co niestety się w III RP nie zanosi, nie ma co liczyć na masową reemigrację.
Realną zmianę i szansę na powrót milionów Polaków do kraju przyniosą jedynie zdecydowane, radykalne reformy w zakresie systemu fiskalnego i sądownictwa. Bez zmniejszenia obciążeń fiskalnych jakie ciążą na przedsiębiorcach i pracownikach, uproszczenia przepisów oraz skłonienia urzędników do rzetelnej pracy na rzecz petentów nic się nie zmieni. Co gorsza miejsce młodych Polaków zajmą wychowywani na tradycjach bandytów z OUN/UPA, łagodnie mówiąc, nie najprzychylniej nastawieni do nas Ukraińcy, którzy szybciej niż spodziewają się nadwiślańscy politycy zorganizują się, zażądają poszerzenia przywilejów politycznych oraz uznania Stepana Bandery, Romana Szuchewycza i innych „gierojów” za bohaterów walki o przyjaźń polsko-ukraińską. Scenariusz nieprawdopodobny? Niestety dopóki przedkładające swój partykularny interes ponad interesy państwowe czy narodowe „elyty” III RP będą sprawować rządy nad Polską ziści się prędzej niż możemy przypuszczać.