O planach Rządu dotyczących uszczelnienia ustawy abonamentowej słyszymy w mediach od kilku miesięcy. Czy możemy mówić już o realnych rozwiązaniach?

Nie. Planowanie trwa. Kolejne zapowiedzi wciąż pozostawiają nas bez konkretów. Choć prezes Kaczyński zaznaczył, że w ciągu kilku tygodni do Sejmu ma trafić projekt ustawy abonamentowej, to Ministerstwo Finansów i Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wciąż nie wiedzą, jak ugryźć ten problem.

Witold Kołodziejski (przewodniczący KRRiT) w październiku ubiegłego roku zaznaczał, że ściągalność opłat radiowo-telewizyjnych spada w Polsce do 10 %, co jest wynikiem skandalicznym. Trudno nie przyznać racji panu przewodniczącemu, choć z drugiej strony 22,70 złotych miesięcznie (nie licząc kablówki) to nie tak mało.

W związku z niedomówieniami i brakiem jakichkolwiek działań w sprawie uregulowania abonamentu, krąży w sieci kilka pomysłów rozwiązania tego problemu. Jedni mówią o zupełnym zniesieniu opłat na rzecz finansowania mediów z budżetu państwa (ale jak zaplanować budżet, żeby opłacić tak dużą inwestycję?). Drudzy o obowiązkowym abonamencie dla wszystkich, który wyniósłby kilkanaście złotych miesięcznie (ale dlaczego Iksiński ma płacić za TVP, skoro nigdy nie ogląda TVP?). Trzeci zaś o finansowaniu mediów publicznych przez media komercyjne i sieci kablowe (już widzę, jak TVN i Polsat robią zrzutę na pensje dla dziennikarzy TVP). Żadne z powyższych rozwiązań nie brzmi dobrze, ale żeby zachować równowagę w przyrodzie ktoś musi stracić, żeby inny mógł zyskać.

Przewodniczący Rady Mediów Narodowych – Krzysztof Czabański wskazał nowy podmiot zobowiązany do ściągania opłaty audiowizualnej. Miejsce Poczty Polskiej miałby zająć Urząd Skarbowy, który skrupulatnie egzekwowałby wpłaty od wszystkich posiadających w domu odbiornik tv, bo jak dodał przewodniczący RMN zakładamy, że telewizor każdy ma. Najwyraźniej łatwiej profilaktycznie nałożyć obowiązek na wszystkich.

Jacek Kurski prezes TVP na konferencji podsumowującej 2016 rok wyznał, że telewizja publiczna znalazła się pod ścianą – albo będziemy mieć telewizję publiczną z prawdziwego zdarzenia, albo nie będziemy mieli. W warunkach kiedy nie ma realnego wsparcia abonamentowego, budżet realny oznacza „budżet śmierci”.

Niestety ciągle mówi się o planach, w których nie ma planu, a zasoby finansowe TVP szybko się kurczą.  Mimo zapowiedzi Kaczyńskiego, wprowadzenie zmian w opłatach audiowizualnych wciąż stoi pod znakiem zapytania. Co więcej, nowe przepisy wymagają notyfikacji Unii Europejskiej, co z pewnością nie będzie PiS-owi na rękę.

ŹRÓDŁOfot. pexels.com
PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułPróg czy zapora?
Następny artykułIdeał sięgnął bruku…
Studentka dziennikarstwa i medioznawstwa ze specjalnością public relations i marketing medialny na Uniwersytecie Warszawskim. Wolontariuszka w Centrum Myśli Jana Pawła II. Interesuje się polityką i PR-em. Lubię taniec oraz dobrą książkę.