W sylwestra do TVP po sześciu latach nieobecności (2010-2015) powróciła polityczna szopka noworoczna. Tym razem Marcin Wolski umieścił akcję swojego widowiska w muzeum osobliwości. Widzowie mogli zobaczyć polityków wpisanych w słynne obrazy oraz usłyszeć satyryczne piosenki podsumowujące ostatnie kilka lat w polskiej polityce. W programie wystąpili między innymi Jacek Borkowski, Andrzej Rosiewicz, Katarzyna Sawczuk oraz Jerzy Zelnik.

Powrót po kilku latach nieobecności oceniam jako udany. Realizacja szopki jest dobra. Inteligentny humor, cięte, kąśliwe uwagi pod adresem obecnej opozycji to jej największe zalety. Grzechy i wpadki poprzedniej ekipy oraz bezideowość „opozycji totalnej” zostają wypunktowane i obśmiane. Wolski wypomina PO aferę podsłuchową, zniszczenie polskich stoczni, oddanie śledztwa smoleńskiego w ręce Rosjan czy  „oczyszczenie” Pałacu Prezydenckiego przez Bronisława Komorowskiego i jego doradców z żyrandoli i sokowirówek. Wyśmiewa też „złotoustego” Ryszarda Petru oraz pozbawionych sejmowych aureoli Leszka Millera i Janusza Palikota.

Nowa władza przywracając ów program po sześciu latach, chciała zapewne ocieplić swój wizerunek, pokazać, że, w przeciwieństwie do poprzedników, ma do siebie dystans. Prawdopodobnie miało to zapewnić wpisanie twarzy Jarosława Kaczyńskiego w obraz człowieka trzymającego kota. Jednak to nie równoważy proporcji obśmiania. Szydercze ostrze wyraźnie oszczędza „dobrą zmianę”. Wspomina się, co prawda, o niedoskonałościach obecnej ekipy, ale nie są one tak duże jak rządów PO-PSL. Majstersztyk propagandowy PiS-u – program 500 plus – przekupienie wyborców ich własnymi pieniędzmi, jest ogromnym sukcesem rządu. Dobrodziejstwem, jakiego Polacy nigdy nie dostąpili. Na jego straży dzielnie stoją prawi i sprawiedliwi władcy.

W tle pojawia się największy szwarccharakter Władimir Putin , z którego, w przeciwieństwie do kanclerz Merkel, nie pozwolono sobie dworować… Wolski z jednej strony straszy widzów zielonymi ludzikami. Miałby ich zaprosić do „Polszy” Janusz Korwin-Mikke. Z drugiej nie zauważa, że przyjęta za poprzedniej ekipy ustawa 1066 o tzw. bratniej pomocy, pozostaje po roku rządów „dobrej zmiany” w mocy. Szopka nie punktuje grzeszków i zaniechań obecnej władzy. Tego że na żądanie naszych „najlepszych” sojuszników z Waszyngtonu wbrew własnym interesom fraternizujemy się z banderowską Ukrainą podnoszącą do rangi gierojów narodowych bandytów z OUN/UPA. Pomija kompromitujące tłumaczenie się pani premier przed unijnymi dygnitarzami. Przechodzi obojętnie obok więzów kneblujących polską przedsiębiorczość, których ani o centymetr nie poluzowała „dobra zmiana” oraz braku reform systemu prawnego i sądowniczego. Nie zauważa, że III RP pod rządami PiS-u zamieniła zwierzchność wobec niemieckiej kanclerz na podległość wobec wujaszka Sama, który traktuje nas równie poważnie jak Angela Merkel Donalda Tuska.

Zamiast tego widz otrzymuje jednostronny „patriotycznie politpoprawny” przekaz, który odrzuca możliwość innego spojrzenia na polską politykę. PiS jest dobrym gospodarzem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Antoni Macierewicz to kanclerz i hetman w jednej osobie, który zawsze i wszędzie pobije wrażego Putina. O los ojczyzny można być całkowicie spokojnym, gdy czuwa prezes Jarosław Kaczyński – kolejne wcielenie marszałka Piłsudskiego. Zdarzają się, co prawda, błędy i nadużycia, ale tylko dlatego, że „ prezes ,choć niezrównany, wszędzie być nie może”. Kto twierdzi inaczej, choćby nie należał do zdradzieckiego obozu demoliberalnych zaprzańców, musi być ruskim agentem (patrz przypadek Janusza Korwin-Mikke).

Przejechano się, moim zdaniem całkowicie słusznie, po usłużnych żurnalistach poprzedniej ekipy czy jakby to powiedział Grzegorz Braun „funkcjonariuszach frontu ideologicznego oddelegowanych na stanowisko dziennikarzy”. Zapomniano jednak , że PiS-owskie zaplecze medialne stosuje dokładnie takie same metody propagandowe jak pismacy lojalni wobec opcji demoliberalnej. Media „niepokorne” wobec głównego nurtu, tzw. „salonu”  i „niezależne” od intelektualnego „ciemnogrodu” to dwie strony tego samego medalu. Wspólnie narzucają Polakom polityczną poprawność – jedni „postępową”, a drudzy „patriotyczną”. Obrzucają swoich przeciwników i ich politycznych pupili wszelakim błotem nie w imię ideowego sporu, a wojenki o zawłaszczenie państwa i jego instytucji toczonej dla możliwości korzystania z budżetowych fruktów. W sprawach zasadniczych prezentują takie same stanowisko. Wspólnie przemilczają ustawę 1066 o tzw. bratniej pomocy oraz nawołują, aby, nawet po trupie Polski, współpracować z banderowskimi szowinistami z Majdanu.

„Szopkę w muzeum” ogląda się przyjemnie. Nie jest, jak chcieliby zapewne przedstawiciele „opozycji totalnej”, szmirą propagandową. Zawiera wiele trafnych spostrzeżeń i bon motów  odnoszących się głównie do obozu demoliberalnego. Wobec obecnie rządzących jest spolegliwa. Można ją podsumować fragmentem „Szturmu” Jacka Kaczmarskiego: „muzeum wszystkich nie pomieści”. Tym razem nie pomieściło nikogo poza zwolennikami obozu żoliborskich socjalistów oraz jednym lemingiem – portierem.