Wizerunek Policji w Polsce od lat jest nienajlepszy. Świadczy o tym choćby dramatyczna porażka konkursu na hasło Policji ogłoszonego w połowie bieżącego roku.  W Internecie zaroiło się wówczas od memów z zabawnymi propozycjami sloganu, który mógłby zostać umieszczony na radiowozach. Hasła w stylu „łączy nas pałka”, „zawsze nie tam gdzie trzeba”,  „będziemy za godzinę”, „za publiczne picie skrócimy ci życie” czy „jeżdżąca prowokacja”  nie świadczą o przesadnym zaufaniu obywateli do Policji. Pokazują za to, jak nieprofesjonalnie postrzegana jest przez Polaków Policja.

Rozumiem, że zły wizerunek Policji irytuje samych policjantów. To reakcja całkowicie naturalna. Nie można jednak pozwolić, by krytyczna ocena pracy Policji stała się przyczyną zakazu filmowania interwencji tejże służby. Niestety właśnie o takie rozwiązanie postuluje część środowisk policyjnych. Ów pomysł wyartykułował ostatnio, w wywiadzie udzielonym Dziennikowi Zachodniemu, nowy przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów województwa śląskiego Rafał Jankowski. Stwierdził, że wspomniane nagrania często nie pokazują całości interwencji, stawiając funkcjonariuszy w jednoznacznie niekorzystnym świetle. Zapewne pan przewodniczący byłby w stanie zaprezentować obywatelom kilka jednoznacznych przykładów spotwarzenia funkcjonariuszy spowodowanych zamieszczeniem tendencyjnie wyciętych fragmentów nagrań ich interwencji. Nie jest to jednak wystarczający powód, by zakazywać filmowania interwencji Policji.

W starciu z aparatem policyjnym III RP zwykły obywatel stoi na straconej pozycji. Zeznania policjantów, jako funkcjonariuszy publicznych, cieszą się zdecydowanie większym zaufaniem sądów niż zeznania innych świadków. Co do zasady, jest jak najbardziej słuszne, że sądy ufają bardziej świadectwom funkcjonariuszy niż świadków. Niestety w państwie, które (jak III RP) jest nastawione nieprzychylnie do własnych obywateli, uważa ich za potencjalnych podejrzanych albo winnych, owa zasada naraża obywateli na rozliczne nieprzyjemności. Oczywiście policjanci zawsze mogą powiedzieć, że przecież chcą naszego dobra, stoją na straży życia oraz mienia obywateli i dlatego musimy wierzyć w szlachetność ich intencji. W Polsce odnotowaliśmy zdecydowanie zbyt wiele podejrzanych zachowań Policji, by ufać funkcjonariuszom na słowo. Przypomnijmy sobie choćby „bohaterskie obezwładnienie” posła Wiplera, zagadkowe zgony nastolatka z Legionowa czy 25-latka z Wrocławia, „zabezpieczanie” przejścia Marszu Niepodległości za rządów PO-PSL albo ciągnącą się od kilku lat sprawę rzekomej napaści Grzegorza Brauna na policjantów.

Dlaczego dochodzi do takich sytuacji? W dużej mierze dlatego, że obecna Policja jest w zdecydowanie większym stopniu kontynuatorem komunistycznej Milicji Obywatelskiej niż nawiązaniem do tradycji przedwojennej Policji Państwowej. W okresie transformacji ustrojowej solidarnościowe „elyty” nie zdecydowały się na dekomunizację Milicji Obywatelskiej, której funkcjonariusze przeszli suchą stopą do nowej służby. Oczywiście nie wszyscy milicjanci byli zbrodniarzami. Jednak, wszyscy należeli do sowieckiej polskojęzycznej formacji, której pierwszorzędnym celem od początku do końca było, nie łapanie morderców i złodziei, a obrona i utrwalanie władzy ludowej w Polsce. Służyli nie Polsce, a sprawie międzynarodowego komunizmu. Dlatego odrodzona Rzeczpospolita powinna postawić w stan oskarżenia, osądzić i ukarać tych spośród funkcjonariuszy MO, którzy jakiekolwiek zbrodnie popełnili (oczywiście bazując na przedwojennym, a nie komunistycznym kodeksie karnym). W żadnym razie nie należało powierzyć szkolenia policjantów weteranom MO. Czego mogli ich nauczyć ludzie, którzy całą karierę poświęcili walce z wolną Polską? Technik inwigilacji opozycji albo Kościoła, bezwzględnej, amoralnej wierności wobec każdego kto płaci, pogardy dla zwykłego człowieka? Bóg raczy wiedzieć… Efekty owego szkolenia są dziś zatrważające. Policja w III RP jest służbą, której działanie naród odbiera jako nastawione raczej na wsparcie budżetu państwowego wystawianiem mandatów za błahostki niż łapanie bandytów. Zapewne w Policji jest wielu ludzi, którym taki stan rzeczy się nie podoba. Woleliby ścigać morderców, aferzystów i złodziei zamiast wlepiać mandaty za przechodzenie na czerwonym świetle czy złe parkowanie. Muszą jednak siedzieć cicho, gdyż ich koledzy często przejawiają milicyjną mentalność, przedkładając osobistą wygodę (łatwiej jest wlepić staruszce mandat niżeli złapać złodzieja) nad służbę publiczną. W końcu często zdecydowali się na pracę w Policji nie dlatego, że chcieli stać na straży prawa czy bronić ojczyzny, a z powodu przywilejów emerytalnych.

Obecny rząd szedł do wyborów pod hasłem „dobrej zmiany” – naprawy państwa, jednak do tej pory nic w kwestii reformy sądownictwa i Policji nie zrobił. Najwyższy czas, żeby to zmienił. Rządzący powinni przyjrzeć się kadrom Policji, sposobom szkolenia funkcjonariuszy i nadużyciom, które muszą być surowo karane. Aby do nich nie dochodziło, policjanci mogliby zostać wyposażeni w kamery, które rejestrowałyby wszystkie ich interwencje. Zapobiegłoby to też szarganiu dobrego imienia funkcjonariuszy przez publikację tendencyjnie wyciętych fragmentów nagrań ich interwencji. Komenda wówczas publikowałaby całość nagrania. Policjanci nie mogliby wówczas zmawiać się, ustalając wspólną wersję zdarzeń, w celu uniknięcia odpowiedzialności za popełnione nadużycia. Dopiero po przeprowadzeniu odpowiednich reform w Policji i sądownictwie aparat karny państwa polskiego przestanie utrudniać Polakom życie, a zacznie nas bronić.

 

1 KOMENTARZ